Dożyć niepodległości
Prof. Witold Kieżun, legenda powstania warszawskiego, żołnierz batalionu „Gustaw-Harnaś”, ekonomista, obchodził swoje 92. urodziny.
Z tej okazji zadzwoniliśmy do jubilata z życzeniami.
Panie profesorze, życzymy 200 lat i dużo zdrowia. Pytamy jednocześnie, jakiego prezentu pan wypatruje?
Chciałbym doczekać chwili, gdy Polska będzie wreszcie niepodległym krajem w sensie ekonomicznym. Żeby wreszcie skończyła się ta paradoksalna sytuacja, w której my niby jesteśmy wolni politycznie, oczywiście w jakiś sposób uzależnieni od Unii Europejskiej, ale przede wszystkim jesteśmy podlegli ekonomicznie innym. Sytuacja, w której olbrzymia większość przemysłu, niemal cały wielki handel i bankowość są w rękach obcych, oznacza, że nasza niepodległość ekonomiczna jest iluzją. Więc chciałbym dożyć sytuacji, w której struktura gospodarcza Polski będzie taka jak struktura Niemiec, Francji, Włoch, tych 15 krajów UE, które stanowiły Unię przed naszym wstąpieniem. Wtenczas byłyby szanse na rozwój, na zahamowanie tej strasznej migracji z Polski, i wreszcie może przestalibyśmy wymierać. Tego pragnę.
Gdzie pan widzi źródła nadziei? Czy są jakieś źródła nadziei?
Widzę źródła nadziei w wyborach, w zwycięstwie tego środowiska, które autentycznie myśli o dobru Polski. To nie jest środowisko, dla którego polskość jest jakąś nieprzyzwoitością. Dla nich polskość jest celem. I jest w nich dążenie do tego, żeby polskość rozwijała się w sensie ekonomicznym i w sensie politycznym również.
Czy ma pan poczucie, że Polacy dojrzewają do takiej zmiany? Politycy mogą przekonywać, ale muszą w narodzie zajść procesy, które umożliwią głęboką zmianę polityczną.
Niestety, gdy porównuję postawę naszą, a więc młodzieży z okresu okupacji, z okresu walki o wolność, z młodzieżą dzisiejszą, to widzę zasadnicze różnice. Owszem, każdy chciał się urządzić personalnie, mieć rodzinę, rozwijać się, ale niepodległość, dobro ojczyzny, wielkie hasła były w nas głęboko zakorzenione. My rozumieliśmy, że trzeba wspólnie działać, by osiągnąć wspólne dobro. Młodzież dziś jest owładnięta ideą „mieć”, „dorobić się”. Hedonizm tak daleko posunięty, że wręcz nonsensowny, do tego seksualizacja życia – jednak to na szczęście nie dotyczy wszystkich. Spotykam wielu młodych ludzi, całe środowiska, które myślą tymi kategoriami, którymi myśleliśmy my kilkadziesiąt lat temu. Z satysfakcją to obserwuję, mam wiele spotkań i widzę, że ta postawa obywatelska się rozszerza. Tylko od młodych zależy, czy wreszcie będziemy wolnym, niepodległym ekonomicznie krajem.
Tekst ukazał się w tygodniku „ W sieci”
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.