Mam problem z przyjęciem sposobu przekazu dotyczącego tworzenia instytucji życia publicznego; czy zaczynać od podstaw, czy od celów ku którym kieruje się polskość?
Obecnie przyjmuję, że może bardziej przekonywujące będzie rozpoczęcie tych uwag od ‘góry”, czyli konieczne będzie odwołanie do treści mistycznych. Staram się twardo stać na ziemi, ale tego wątku nie da się pominąć.
Zastanawiając się nad ujęciem przypominam swoje wcześniejsze uwagi tematyczne. Wprowadzeniem niech będzie tekst napisany 6 lat temu (opublikowany 27.03.2008). Myślę, że jest tu zachowana ciągłość tycząca idei CP, choć w nieco innym ujęciu.
Od kilku dni pojawia się sporo tekstów poświęconych temu tematowi. Część wypowiedzi neguje istnienie takiego bytu, twierdząc, że jest tylko pewne poczucie wspólnoty wynikające z wychowania w określonej tradycji. A np. Pani Łyżeczka upatruje duszy narodowej we wspólnocie językowej.
Spójrzmy na to w sposób bezpośredni. Czy możemy powoływać się na Ducha Narodu? W Biblii, jeśli traktować tę księgę jako świętą, w Księdze Daniela 12.1 mamy: „W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu….”.
Chyba jest to bezpośrednie wskazanie, że istnieje Duch Opiekuńczy danego narodu. Z pewnością występują w Biblii też inne przykłady potwierdzające niniejsze przekonanie, choć w tej chwili nie pamiętam stosownych odniesień do konkretnego zapisu.
Zatem od strony religijnej odwołanie do Ducha Narodu jest jak najbardziej dopuszczalne.
Powstaje zatem pytanie o sposób oddziaływania tego Bytu na naszą rzeczywistość. Czy jest to Byt kumulujący w sobie wytworzone interakcyjnie cechy preferowane przez mieszkańców danego rejonu? Czy też oddziaływanie jest obustronne; Duch nabiera pewnych cech wspólnych danej zbiorowości, a jednocześnie przekazuje (wpaja) pewne cechy swym podopiecznym.
Spójrzmy na problem retrospekcyjnie. Długi czas o Polsce decydowała szlachta, jako elita społeczeństwa. W XIX w rolę tę przejęła inteligencja i utrzymała ją do 1939 r. II wojna światowa wyniszczyła tę strukturę. W zamian, po wojnie, przez kilkadziesiąt lat próbowano narzucić Polsce elity przyniesione na bagnetach przez komunistów, a po rzekomym przełomie w 1989 roku mamy tak wytworzone elity nie tylko słuchać, ale i kochać.
Można zrobić założenie, że tworzenie elit musi być procesem naturalnym w społeczeństwie. Wszelkie próby narzucania są konfliktogenne, a zwłaszcza w Polsce.
Szlachta została wyłoniona w naturalnym procesie, podobnie inteligencja. W tych procesach można dopatrywać się ingerencji Ducha Narodu. Jednak tworzenie „łże-elit”procesem naturalnym nie było.
Czym różnią się „łże-elity” od prawdziwych? Dla mnie podstawowym kryterium jest stosunek do pozostałej części społeczeństwa. Te drugie są jak rodzice względem dzieci; troszczą się o rozwój i cieszą każdym sukcesem swych podopiecznych. Te pierwsze tworzą bariery, blokują kształcenie i dostęp do bardziej prominentnych funkcji społecznych rezerwując je wyłącznie dla „swoich”. Niszczą wszelkie próby „wywindowania się” na wyższy poziom. W efekcie stają się rakową naroślą na ciele organizmu prowadząc do destrukcji.
Przy braku czynników kontrolnych, także naturalne elity mogą ulec degeneracji, czego doświadczyła I RP.
Wracając do Ducha Narodu; czy tworzenie elit polega na gromadzeniu osób o cechach genetycznie przekazywanych li tylko w obrębie tej grupy? Śmiem wątpić. Szlachta została wyodrębniona z ówczesnej populacji. Inteligencja zaś nie powstała z „karmazynów”, a raczej z warstw biedniejszych odczuwających poczucie narodowej wspólnoty.
A jaka jest sytuacja dzisiejsza? Nawet blokada rozwoju nie uniemożliwiła kształcenia młodzieży pochodzącej z niższych warstw społecznych. Należy przy tym pamiętać, że dzieci z rodzin będących dziedzicami tradycji II RP miały wręcz zakaz w dostępie do wyższego poziomu wykształcenia. Obecnie w tym wykształconym pokoleniu zaczyna być zauważalne, że dalszy rozwój kraju nie jest możliwy bez wzięcia zań odpowiedzialności w duchu patriotycznej tradycji. Czy mają do tego moralne prawo? Chyba tak, a zwłaszcza przy odwołaniu się do Ducha Narodu. Ducha, który przyczynia się do odtworzenia idei narodowych, przy założeniu, że naród ma spełnić przeznaczone mu role.
Czy dziedzictwo przelanej krwi (niekiedy wydawałoby się niepotrzebnie), mogą, jako elita narodu, przejąć potomkowie chłopów i fornali?
Chyba w takim samym stopniu jak kiedyś szlachta i inteligencja.
Wielu ludzi chciałoby szukać swych korzeni w odległej przeszłości; kupują portrety „przodków”, czy inne imponderabilia. Często, także wśród blogerów, daje się zauważyć postawa, gdzie barierą dla uznania polskości za wielką wartość, jest świadomość, że urodzili się w czworakach, a nie w pałacu. A przecież nie są to rzeczy konieczne; wystarczy włączyć się w mentalną tradycję naszych przodków budujących I i II RP (bo III chyba nie pasuje do tego obrazu).
Ale ta tradycja jest tradycją służby Narodowi, a nie życiem na jego koszt.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.