Autor „Pokłosia” i „Psów” zapisał sobie w pamiętniku kolejny film, a nam podrzucił nowy przedmiot do sporów. Patrząc na temat oczami obcokrajowca, to można odnieść wrażenie, że wygląda to tak, jakby inwestorowi tego filmu bardziej zależało na zwykłym jątrzeniu i dalszym dzieleniu polskiego społeczeństwa, niż optymalnym dzieleniu środków na kulturę. Trudno nie wyciągać takich wniosków skoro przy obecnym kryzysie, braku pieniędzy prawie na wszystko, lekką ręką wydawane są pieniądze na rzeczy bardzo przeciętne pod względem wartości artystycznej, ale mające w negatywnym świetle ukazać część społeczeństwa i tworzyć na siłę ze zdrajców bohaterów.
Musi dziwić fakt, że dla Traugutta, czy Kościuszki, nie ma pieniędzy, nie ma reżyserów -a jeśli są, to odcina się ich od kasy – natomiast to wszystko, co jest jedynie dla nas wstydliwym i politycznym wydarzeniem, poprzez „niewidzialną” rękę władzy, otrzymuje niezbędne środki na realizację. Przecież wspomniane na wstępie dwa filmy zapisały się głównie w pamięci krytyków, którzy pisali recenzje na zamówienia, by dolać oliwy do ognia i jeszcze lepiej skłócić dyskutujących, ale to właśnie temu reżyserowi zapalono zielone światło.
Obrońcy pułkownika K, „bohatera” nowego filmu usiłują wspomagać się rosnącym procentem, pozytywnych ocen amerykańskiego szpiega w polskim mundurze, jednak jakby przez zapomnienie nie zauważają, że wśród tych, co negatywnie ocenili ten postępek z każdym rokiem szeregi robią się coraz rzadsze, natomiast wyhodowane na jednostronnej propagandzie pokolenie, wchodzące do dorosłego życia, w swej nienawiści do przeszłości i wojska, wszystko uważa za złe. Propaganda na rzecz pana K bardzo często podpiera się opiniami agentów amerykańskiego wywiadu. Rzecz w pełni zrozumiała, bowiem byłoby wręcz sensacyjne, gdyby to w Moskwie pisano laurki na temat polskiego szpiega.
W tej całej sprawie niezrozumiały jest ponadto agresywny ton kampanii propagandowej, której realizatorzy zapominają, że nie wszyscy muszą być fanami pewnych zachowań i swoje dotychczasowe oceny zachowują niezmiennymi. Jeżeli szpieg może być prawym człowiekiem dla państwa na rzecz którego zbiera i przekazuje określone wiadomości, to w polskiej historii nie było przypadku, by polski oficer zdradzający tajemnice wojskowe, łamiący przysięgę wojskową był zaliczony do bohaterów narodowych. Trzeba w tym miejscu zapytać, obok jakich polskich bohaterów należałoby pan Kuklińskiego postawić?
Można pisać poematy, kręcić filmy, ale żadna propaganda nie może znaleźć uzasadnienia, by każdy obywatel w ramach krytyki systemu, jaki panuje w jego kraju, miał podstawy do zdradzania wrogowi żywotnych informacji w zakresie obronności, tylko dlatego, że nie zgadza się z tym co się dzieje wokół niego. Propaganda ma to do siebie, że zmienia się w zależności od decyzji polityków. Jeżeli nawet obecnie, były pułkownik WP uważany jest przez rządzących za bohatera, to jak pamiętam, nawet prezydent naszego państwa nie zaliczał go do tego typu ludzi i jak sądzę w przyszłości też może być inna, właściwa ocena jego działalności.
Gloryfikując dokonania RK pamiętajmy również i o tym, że przez całe swoje dorosłe życie wpisywał się w normy swego państwa i akceptował bez zastrzeżeń wszystko to, co się wówczas w wojsku i w kraju działo, nie przejawiał żadnego sprzeciwu, a jednocześnie pełną garścią czerpał wszystko, co było w jego zasięgu. Nie narażał się na więzienie za okazywanie sprzeciwu, ale z pensji pułkownikowskiej mógł pozwolić sobie na zakup willi w centrum stolicy i organizację wypraw jachtowych za granicę. Trudno zrozumieć, że kontrwywiad tego wszystkiego nie widział??
Istniejąca w tamtym czasie opozycja też była przeciwna ówczesnej władzy, jej przedstawicieli odczuwali osobiste represje, ale nikomu z nich nie przychodziło do głowy, by w swoim proteście dojść do współpracy ze służbami obcego wywiadu, by oficer WP udokładniał cele do uderzeń jądrowych dla wrogiego wówczas państwa. Szpiegowanie na rzecz obcych zawsze było. Jeżeli nawet Kukliński uznał, że miał prawo, w imię swoich racji do współpracy z CIA, to ja mam prawo uznać to za zdradę własnego kraju i niedopuszczalne postępowanie. Nie zauważyłem by znany szpieg rosyjski Richard Sorge , obywatel niemiecki, był za Odrą zaliczany do narodowych bohaterów, ponieważ przyczynił się do klęski niemieckiego faszyzmu.
Chciałbym, by dyskusja nad tym filmem spowodował, że polska kinematografia wreszcie sięgnie po autentycznych polskich bohaterów i nasza młodzież będzie wychowywana na autentycznych bohaterskich wzorcach.
Adam Zawrat
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.