Wyciskamy forsę z Kamienia (Pomorskiego)
No i któż ośmieli się powiedzieć, że nasi Umiłowani Przywódcy cierpią na brak pomysłowości? Ja o niewyczerpanej pomysłowości Umiłowanych Przywódców przekonałem się już dawno, gdy przypadkowo przyglądałem się posiedzeniu sejmowej komisji małych i średnich przedsiębiorstw, odbywającej tzw. czytanie projektu ustawy o Urzędzie Patentowym. Czytanie odbywało się płynnie, dopóki komisja nie natrafiła na problem ustalenia zasad wynagradzania kilkunastu rzeczników patentowych. Tu posłowie popisali się niezwykle wyrafinowanymi pomysłami, jakby tu udaremnić tym kilkunastu ludziom w kraju możliwość wykiwania państwa. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że ta rewolucyjna czujność Umiłowanych Przywódców ma źródło we własnych doświadczeniach. Przecież znaczna część ustawodawstwa, te wszystkie nowelizacje polegające na dopisaniu słów: „lub czasopisma”, mają na celu oskubywanie państwa w tak zwanym majestacie prawa. Ale co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie – więc o ile Umiłowani Przywódcy zatwierdzają sobie nawzajem możliwości dojenia naszego nieszczęśliwego kraju w tzw. majestacie prawa, o tyle surowo bronią dostępu do tego żerowiska wszystkim innym – co wyraża się między innymi we wspomnianej rewolucyjnej czujności.
Ale są momenty, kiedy zwykłe mechanizmy dojenia przestają wystarczać. Takim momentem są wybory, a ściślej – kampanie wyborcze. Wymagają one ogromnych pieniędzy, by za pomocą organizowanych dzięki nim widowisk stworzyć dla publiczności wrażenie uczestnictwa w jakichś ważnych wydarzeniach dla kraju i dla każdego osobiście, żeby doprowadzeni w ten sposób do onieprzytomnienia ludzie udzielili Umiłowanym Przywódcom pozwolenia na dalsze pasożytowanie na państwie i zasobach obywateli. I oto nieubłaganie zbliża się taki moment w roku 2015, kiedy to w naszym nieszczęśliwym kraju odbędą się wybory parlamentarne. Dobry gospodarz już teraz powinien rozejrzeć się za forsą na ten cel, toteż premiera Tusku ktoś podsunął pomysł, by przy okazji burzy mózgów wysilających się nad obmyśleniem sposobów skutecznego karcenia pijanych kierowców po wypadku w Kamieniu Pomorskim stworzyć dodatkowe źródło dojenia. Oto „resort sprawiedliwości” przedstawił w ostatni wtorek pomysł, by w każdym samochodzie od 1 stycznia 2015 roku zainstalować alkomat. Po polskich drogach jeżdżą co najmniej 4 miliony samochodów, co oznacza, że ktoś będzie musiał sprzedać ich właścicielom 4 miliony alkomatów. Alkomat kosztuje ok. 430 złotych, nie licząc kosztów kalibracji – a to już oznacza dla sprzedawcy dochód w wysokości co najmniej 1 mld 720 min złotych. Takie alimenty muszą być sprawiedliwie podzielone między wszystkie bezpieczniackie watahy nadzorujące poszczególne szajki Umiłowanych Przywódców – oczywiście według zasad sprawiedliwości społecznej – bo dojenie dojeniem, ale skoro już ten pomysł przygotował „resort sprawiedliwości”, to wiadomo, że wszystko musi być lege artis. Ponieważ samochody muszą być wyposażone w alkomaty już od 1 stycznia 2015 roku, to znaczy, że ich produkcja i sprzedaż musi ruszyć jeszcze w tym roku. Jaką część z tego miliarda 700 milionów złotych zaprzyjaźnieni z bezpieczniackimi watahy wytwórcy i sprzedawcy alkomatów przekażą Umiłowanym Przywódcom na kampanię wyborczą i w jaki sposób to zrobią – tajemnica to wielka, której jak źrenicy oka będzie strzegło przed osobami niepowołanymi Centralne Biuro Antykorupcyjne, w tym celu przecież w swoim czasie utworzone, no i przez cały czas utrzymywane. Dzięki temu wszyscy będą zadowoleni: i producenci, i – sprzedawcy alkomatów – bo zarobią, i bezpieczniacy, i Umiłowani Przywódcy – bo podzielą się łapówkami, no i moraliści – bo prewencji na taką skalę jeszcze nie widziano. A kierowcy – no cóż… będą musieli za wszystko zapłacić, bo jeszcze się taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.