WYCISKAMY FORSĘ Z KAMIENIA POMORSKIEGO.

Wyciskamy forsę z Kamienia (Pomorskiego)

Stanisław Michalkiewicz.Michalkiewicz ST.

No i któż ośmieli się powiedzieć, że nasi Umiłowani Przywódcy cierpią na brak pomysłowości? Ja o niewy­czerpanej pomysłowości Umiłowa­nych Przywódców przekonałem się już dawno, gdy przypadkowo przy­glądałem się posiedzeniu sejmowej komisji małych i średnich przedsię­biorstw, odbywającej tzw. czytanie projektu ustawy o Urzędzie Paten­towym. Czytanie odbywało się płyn­nie, dopóki komisja nie natrafiła na problem ustalenia zasad wynagra­dzania kilkunastu rzeczników pa­tentowych. Tu posłowie popisali się niezwykle wyrafinowanymi pomy­słami, jakby tu udaremnić tym kil­kunastu ludziom w kraju możliwość wykiwania państwa. Wtedy uzmy­słowiłem sobie, że ta rewolucyjna czujność Umiłowanych Przywódców ma źródło we własnych doświad­czeniach. Przecież znaczna część ustawodawstwa, te wszystkie nowe­lizacje polegające na dopisaniu słów: „lub czasopisma”, mają na celu oskubywanie państwa w tak zwanym ma­jestacie prawa. Ale co wolno woje­wodzie, to nie tobie, smrodzie – więc o ile Umiłowani Przywódcy zatwier­dzają sobie nawzajem możliwości dojenia naszego nieszczęśliwego kraju w tzw. majestacie prawa, o tyle surowo bronią dostępu do tego że­rowiska wszystkim innym – co wyraża się między innymi we wspomnianej rewolucyjnej czujności.

Ale są momenty, kiedy zwykłe mechanizmy dojenia przestają wy­starczać. Takim momentem są wy­bory, a ściślej – kampanie wyborcze. Wymagają one ogromnych pie­niędzy, by za pomocą organizo­wanych dzięki nim widowisk stwo­rzyć dla publiczności wrażenie uczestnictwa w jakichś ważnych wydarzeniach dla kraju i dla każ­dego osobiście, żeby doprowadzeni w ten sposób do onieprzytomnienia ludzie udzielili Umiłowanym Przy­wódcom pozwolenia na dalsze pa­sożytowanie na państwie i zasobach obywateli. I oto nieubłaganie zbliża się taki moment w roku 2015, kiedy to w naszym nieszczęśliwym kraju odbędą się wybory parla­mentarne. Dobry gospodarz już teraz powinien rozejrzeć się za forsą na ten cel, toteż premiera Tusku ktoś podsunął pomysł, by przy okazji burzy mózgów wysila­jących się nad obmyśleniem spo­sobów skutecznego karcenia pija­nych kierowców po wypadku w Kamieniu Pomorskim stworzyć dodatkowe źródło dojenia. Oto „resort sprawiedliwości” przedsta­wił w ostatni wtorek pomysł, by w każdym samochodzie od 1 stycznia 2015 roku zainstalować alkomat. Po polskich drogach jeżdżą co naj­mniej 4 miliony samochodów, co oznacza, że ktoś będzie musiał sprzedać ich właścicielom 4 miliony alkomatów. Alkomat kosztuje ok. 430 złotych, nie licząc kosztów ka­libracji – a to już oznacza dla sprzedawcy dochód w wysokości co najmniej 1 mld 720 min złotych. Takie alimenty muszą być spra­wiedliwie podzielone między wszystkie bezpieczniackie watahy nadzorujące poszczególne szajki Umiłowanych Przywódców – oczy­wiście według zasad sprawiedli­wości społecznej – bo dojenie do­jeniem, ale skoro już ten pomysł przygotował „resort sprawiedliwo­ści”, to wiadomo, że wszystko musi być lege artis. Ponieważ samochody muszą być wyposażone w alkomaty już od 1 stycznia 2015 roku, to znaczy, że ich produkcja i sprzedaż musi ruszyć jeszcze w tym roku. Jaką część z tego miliarda 700 mi­lionów złotych zaprzyjaźnieni z bezpieczniackimi watahy wytwórcy i sprzedawcy alkomatów przekażą Umiłowanym Przywódcom na kampanię wyborczą i w jaki sposób to zrobią – tajemnica to wielka, której jak źrenicy oka będzie strzeg­ło przed osobami niepowołanymi Centralne Biuro Antykorupcyjne, w tym celu przecież w swoim czasie utworzone, no i przez cały czas utrzymywane. Dzięki temu wszyscy będą zadowoleni: i producenci, i – sprzedawcy alkomatów – bo zaro­bią, i bezpieczniacy, i Umiłowani Przywódcy – bo podzielą się ła­pówkami, no i moraliści – bo pre­wencji na taką skalę jeszcze nie widziano. A kierowcy – no cóż… będą musieli za wszystko zapłacić, bo jeszcze się taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził.

Wypowiedz się