Wnioskiem jaki należy wysnuć z poprzedniej notki jest stwierdzenie, że aby odbudować Polskę w Jej cywilizacyjnym wymiarze, konieczna jest dbałość o własny „język cywilizacyjny”.
Tylko bowiem w tym języku można wyrażać wszelkie odrębne znaczenia związane z odrębnością cywilizacyjną – dostosowaną do czasu, miejsca, okoliczności i ludzi tę odrębność tworzących.
Stawiając wstępne wymogi odnośnie form grzecznościowych używanych w zakładce – dbałość o kulturę i rozwój języka miałem na myśli.
Wszak, jeśli chcemy się porozumiewać – musimy mówić „tym samym językiem”, gdzie jednakowo rozumieć będziemy znaczenie poszczególnych słów.
Nie od rzeczy jest więc spostrzeżenie, że na zniszczenie języka położono największy nacisk; trudno nie mieć skojarzeń, że cała grupa aktywnych bloggerów, rzekomo w imię wolności, wykonuje antypolskie zadanie „na odcinku języka”. To nie tylko bloggerzy, ale też cały system nauczania nastawiony jest na powolną degradację języka polskiego.
Aby rozważać dalsze kwestie związane z organizacją życia społecznego koniecznym jest określenie bazy znaczeniowej słów. To należy uczynić względem słów podstawowych, ale wszystkie nowe sytuacje winny znaleźć własne, polskie określenia – adekwatne do mentalności Narodu Polskiego. Bogactwo znaczeń może powstawać tylko w połączeniu z własnym, „tutejszym” odczuwaniem, które „wsiąka” w nasze dusze wraz otaczającą nas przyrodą i relacjami z innymi ludźmi wraz z naszym wzrastaniem. Tego nie da się zastąpić obcymi wyrażeniami.
Czy język polski jest dostatecznie bogaty, aby oddać wszelkie niuanse życia z jakimi możemy się spotkać?
Na początku lat 90-tych intensywnie sugerowano ułomność rodzimego języka, a jako wskaźnika używano porównań długości zapisu tekstu w różnych językach, gdzie polski (ale i inne słowiańskie) były dłuższe.
Warto przypomnieć uwagi na temat niepełnego przekazu treści języka w formie pisemnej; może zapis być krótszy, ale mniej jasno oddawać treść przekazu.
Chcę tu zwrócić uwagę na inny aspekt znacznie ważniejszy, a ocierający się wręcz o mistycyzm. To kwestia wyrażania PRAWDY BYTU.
Rozważania o prawdzie, jeśli celem rozwojowym jest dążenie do PRAWDY, musi uwzględniać jasność i jednoznaczność sformułowań tyczących problemu. To na tej bazie tworzono przekonania o świętości języka, gdyż tylko w takim języku można w pełni oddać treści i emocje opisujące PRAWDĘ BYTU.
(Spotkałem się z twierdzeniami, że zbyt zawile podchodzę do PRS; czy jednak moje stanowisko nie jest uzasadnione?).
Zatem; czy po polsku (a może szerzej – w języku starosłowiańskim) są słowa i wyrażenia, które mogą być uznane za wskazanie na świętość tego języka?
Nie jestem językoznawcą (był niedawno tekst p. Jeznacha na ten temat), ale pewne skojarzenia są na tyle sugestywne, aby o nich napomknąć.
Chodzi o podstawowe słowo, na bazie którego buduje się relacje społeczne, a nawet, jako SŁOWO, jest uznawane za SŁOWO TWORZENIA : PRAWDA.
Proszę zwrócić uwagę, że słowiański źródłosłów obejmuje swym zasięgiem wiele dziedzin.
Prawda – jako prawda bytu.
Prawo – jako dziedzina normująca życie społeczne.
Prawo – jako określenie kierunku, gdzie kojarzone jest to z kierunkiem ”właściwym”.
Prawy – oznacza człowieka właściwie się zachowującego.
Prawić – to mówić w sposób właściwy, odpowiedni; to wskazywanie relacji właściwych nawet w opowieściach.
Praw – to o człowieku mającym rację.
To tylko kilka wskazań. Można dodać, że przedrostek „pra” wskazuje na pierwotność pochodzenia danego zjawiska.
Jak się to ma do innych języków europejskich i innych wchodzących w strefę systemu filozofii personalistycznej?
Prawda to grecka alathea, a w innym odcieniu – logos, łacińskie veritas, verum. Ale już prawo – to greckie namos, a rzymskie lex lub ius.
Czyli są to różne określenia, mające odmienny źródłosłów; już to wskazuje na odmienne rozumienie pojęć dotyczących PRAWDY i wynikających zeń zależności. „Zbliżanie się” do PRAWDY wymaga w tych językach dodatkowych opisów i określeń, gdy w słowiańszczyźnie jest jednoznaczne nawiązanie do źródła pochodzenia znaczenia określeń podstawowych.
I jako porównanie – może być użyte słowo „PRANA” – oznaczające w hinduizmie życiodajny oddech, witalne tchnienie kosmiczne i biologiczne, duszę, zasadę życia, witalność.
Zbieżność znaczeniowa PRANA i PRAWDA – jest zadziwiająca.
Także używanie np. takich spółgłosek jak „ś, ć, dź”, czy samogłosek ”ą, ę” wskazuje na bliskie powiązania językowe. Nie będzie błędem twierdzenie o wspólnych korzeniach.
Czy to dowodzi „świętości” języka?
Mam ambiwalentne odczucia względem tego określenia; jednak powiązania wskazują, że podobne określenia były używane przy pierwszych próbach usystematyzowania odniesień do rzeczywistości. Czy miały one inspirację Stwórcy? Na to należy odpowiedzieć we własnym zakresie.
Konkluzją zaś notki jest stwierdzenie konieczności mówienia po polsku o polskich sprawach.
Kolejny dobry tekst.
Język polski i języki słowiańskie to jedne z najsubtelniejszych organizmów opisu rzeczywistości.
Ilość przypadków i form gramatycznych pozwala jednoznacznie odzwierciedlać najbardziej złożone myśli. Nie ma tego bogactwa w innych językach, łącznie z greką w której są tylko cztery przypadki, Stąd trudności w ustalaniu właściwych relacji pomiędzy pojęciami i słowami – konieczność interpretacji, która może zwodzić i interpretatora i jego słuchaczy.
Np. zdanie „Bogiem było słowo” – nie mogło powstać w grece, bo tam nie ma narzędnika ani miejscownika: zapis oryginalny to; ”Bóg było słowo” lub „Boga było słowo” w zależności od tego czy zastosujemy mianownik czy biernik do rzeczownika Bóg.
Języki bez samogłosek staroegipski, aramejski i sztuczny język „hebrajski” to pole popisu dla interpretatorów, magów, ideologów oraz ich nadużyć. Obecnie fałszuje się języki, wycofuje ważne słowa lub niszczy ich znaczenie poprzez zastosowanie do innych dziedzin rzeczywistości. Np. „miłośnika” zastąpiono „pasjonatem”. Trwa też trywializowanie języka i jego wulgaryzowanie – w mediach.
Jest to walka cywilizacyjna, z faktu istnienia której Krzysztof Wojtas słusznie zdaje relację.