Przestępstwa, bezrobocie i bezprawie wyludniają nasz kraj. Na progu Nowego Roku zostajemy wbici w ziemię i przerażeni kolejną tragedią, jaką spowodował pijany bydlak w Kamieniu Pomorskim. Całe rodziny giną na ulicach i chodnikach naszych miast, ponieważ władzy bardziej zależy na osłonie tożsamości pijaków niż na życiu zwykłych obywateli. Mimo alarmów ze strony społeczeństwa, władza wciąż pijanym jedynie grozi palcem i dalej daje im możliwość kierowania tymi, niosącymi śmierć torpedami. Jakich barier betonowych potrzeba, by obronić ludzi na chodnikach i w mieszkaniach, bowiem i tam coraz częściej wpada na nas pijany rajdowiec? Niestety, tak długo, jak władza, jak spolegliwy wobec niej wymiar sprawiedliwości oraz polskojęzyczne media będą w pierwszej kolejności dbać o interes pijanych kierowców, tak długo będziemy tworzyć coraz to dłuższe listy tragedii na naszych drogach. Dziś niemal wszystkie gazety skupiły się na sensacyjnym wymiarze tych tragedii, zapominając o faktycznych przyczynach tych wydarzeń. Władza oczywiście nie przyznaje się do swej bezsilności i coraz butniej usiłuje nas otumaniać swoją gotowością dalszego utrzymywania się na powierzchni. Dotychczas czuliśmy się zagrożeni w domach i na ulicach od bandytów, a na stadionach od zwyrodniałych kibiców lecz teraz dochodzą pijani piraci drogowi, którzy upatrzyli sobie chodniki i przystanki autobusowe do manifestowania wyższości samochodu nad człowiekiem.
Trudno przecież pogodzić się z tym, że pewna pani w stolicy, prowadząca już kolejny raz w stanie nietrzeźwym swojego wypasionego mercedesa, powodując kolizję wpada do przejścia podziemnego w centrum miasta/ na szczęście tym przejściem nikt nie wychodził / , a jej dane są owiane tajemnicą. Bezsilnie przyglądamy się, jak młody jegomość, mający utytułowanego tatusia podpala samochody w stolicy kraju, którego rządzący usiłują przedstawiać na zewnątrz, jako oazę spokoju i bezpieczeństwa. Nazwiska ofiar natychmiast trafiają na czołówki gazet, ale sprawcy ciągle pozostają niewidoczni i dalej dla niewtajemniczonych w pracy, w szkole i w całym środowisku pozostają osobami takimi samymi, jak rodziny i bliscy ich ofiar.
Mogę zrozumieć, że obecni włodarze państwem są na tyle nieudolni, że nie potrafią zapewnić nam bezpieczeństwa na stadionach, na ulicach i w domach, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego my wszyscy pozwalamy im dalej ubiegać się o nasze głosy i niby w naszym imieniu sprzyjać dalej bezprawiu. Jeżeli inni przywrócili porządek na stadionach, radykalnie poradzili sobie w walce z bandytyzmem i pijanymi kierowcami, to i my musimy znaleźć takich, co to w naszym imieniu zrobią. Nie możemy tylko biernie z lenistwa pozostać w domach i dać się przekonać medialnym kłamstwom.
Można odnieść wrażenie, że władza za wszelka cenę usiłuje przerzedzić nasze szeregi. Pozbawiając ludzi pracy, rządzący zmuszają naszych rodaków do emigracji, a wielkości nieobecnych wśród nas liczą się już na miliony, natomiast trudną do oszacowania wielkość znikających z naszego otoczenia rodaków stanowią ofiary „zreformowanej służby zdrowia” oraz popełniających samobójstwo z powodów ekonomicznych. Teraz mnożą się zbrodnie komunikacyjne, gdzie bezkarni, pijani kierowcy na drogach, chodnikach, a nawet w mieszkaniach czyhają na nasze życie. Dla kogo mamy zwalniać to miejsce nad Wisłą i Odrą?
Nie możemy jednak naszej uwagi dalej skupiać tylko na sprawcach tych nieszczęść, ale trzeba zdecydowanie uderzyć w tych, co takie warunki stwarzają oraz tych, co poprzez media tolerują to bezprawie i przyzwalają na takie niszczenie narodu. To nie tylko można, ale trzeba zmienić.
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.