Rządzący w naszym kraju mają w zwyczaju przynosić swoim rodakom pod choinkę atrakcyjne tematy, byśmy zajęci dyskusją nie doszukiwali się całej prawdy. Dla odwrócenie uwagi od służby zdrowia, mamy kolejna aferę, tym razem w aparacie sprawiedliwości. Wymiar sprawiedliwości, lub jak ogólnie go oceniamy- zaprogramowane bezprawie- tak mocno wrosło w naszą świadomość, że tracimy wiarę w przywrócenie normalności.
Jak grzyby po deszczu pojawiają się nowe programy telewizyjne ukazujące stosowanie bezprawia i usiłujące pomóc ludziom w walce z tą tragiczną w skutkach patologią. Znamy setki, a rzec by można tysiące spraw, uderzających w naszych bliskich i sąsiadów oraz ich samotne zmaganie się z tym wielkim, bezwzględnym i obojętnym aparatem ucisku, który z tyrana przeistacza się w łagodnego baranka, tylko w wypadku, gdy naruszenie prawa dotyczy ich własnego otoczenia lub ich mocodawców.
Zaczyna być nie tylko śmiesznie, ale i tragicznie. Oto były wysoki rangą urzędnik państwowy w stopniu generała obciążą publicznie swojego byłego szefa, Prokuratora Generalnego. Mamy kolejny przykład nieprawidłowości w prokuraturze wojskowej, której były szef po kilku miesiącach nagle przypomniał sobie, że jego „współpraca” ze swoim bezpośrednim zwierzchnikiem w czasie śledztwa smoleńskiego, tak „przekonywująco” prezentowana w mediach, była jednym wielkim kłamstwem. Teraz mamy prawo być pewnymi, że te wszystkie zapewnienia na konferencjach prasowych o sumiennym i dogłębnym śledztwie, o skrupulatnej pracy wojskowych prokuratorów śledczych, to jedna wielka lipa. Teraz też wiemy, że ten generalski awans, jaki uzyskał prokurator Parulski, to nie była rzetelna ocena jego pracy, ale inne dokładnie nieznane nam „zasługi”. Ale na ten temat, niech odpowie ten, co tę nominację podpisał.
Jestem zniesmaczony i przerażony tym, że na najwyższych piętrach prokuratorskiej drabiny zamiast rzetelnej i uczciwej pracy odbywają się personalne harce, a cała uwaga państwowych urzędników zwrócona jest na własny interes. Co ja mam sądzić, gdy w kilka lat od tamtej tragedii czytam wypowiedź byłego Naczelnego Prokuratora Wojskowego, o rzekomym problemie z jego dodzwonieniem się do swojego szefa Prokuratora Generalnego? W jakim państwie my żyjemy i kto powierzył takim ludziom, te odpowiedzialne stanowiska? W czasie, gdy cała Polska z zapartym tchem oczekiwała na wieści ze śledztwa w Moskwie, najwyższy rangą przedstawiciel wojskowej polskiej prokuratury dziś twierdzi, że to Andrzej Seremet w Warszawie osobiście decydował o stopniu zaangażowania strony polskiej w Zakładzie Medycyny Sądowej w Moskwie. Czy to śledztwo ma drugie dno?
Artykuł Anny Ambroziak w Naszym Dzienniku z 19 XII br. ujawnia też szereg innych spraw, jakie miały miejsce w NPW. Ale kto ma to wszystko wyjaśniać, skoro szef ze swoim byłym podwładnym poszli w zapasy. Pozostaje nam protestowanie, bowiem w normalnym kraju, żaden z tych panów nie dostąpiłby takiego stanowiska, a prywata nie brałaby góry nad interesami państwa.
Michał Podobin
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.