W sytuacji, gdy media ulepione są na jedną modę trudno zauważyć inną opcję dotyczącą obecnej sytuacji na Ukrainie. Bardzo łatwo pokazuje się protestujący tłum, ataki służb porządkowych, bo to przecież jedna wielka sensacja. Łatwo się sprzedaje i skupia uwagę czytających i oglądających. Dobrze byłoby w tym miejscu tylko na chwilę zastanowić się i zapytać, czy to jest wzorcowe zachowanie, gdy politycy polscy podgrzewają miejscowe wystąpienia. A gdyby to było odwrotnie i w protestach określonych środowisk w naszym kraju, aktywnie uczestniczyliby politycy z sąsiednich państw. Przecież i do nas mogą zjechać Niemcy, Ukraińcy, czy inni zagrzewając naszych protestujących do walki z władzą. Jednocześnie pamiętajmy o finansowych oczekiwaniach Ukrainy, czego UE nie jest w stanie zapewnić. A czyim kosztem miałoby się to odbyć? Jakoś nie słychać głosu Niemiec i, Francji, czy Wielkiej Brytanii w tym temacie.
Poniżej tekst dający wiele do myślenia.
To nie moja myśl ale warto ją przytoczyć i ukazać krótko w trochę innym świetle. Dziś Zygmunt Gintowt na portalu kresy.pl napisał: “Ukraina nie podpisała umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i wbrew temu, co się obecnie sądzi właśnie taki obrót sprawy jest zgodny z interesami Rzeczypospolitej. Można wręcz powiedzieć, że Polska kolejny raz miała więcej szczęścia niż rozumu. Nie ma bowiem żadnych racjonalnych podstaw do tego, by sądzić, że Ukraina w tzw. „Europie” byłaby dla naszego kraju kimś więcej niż tylko gigantycznym sojusznikiem Berlina na naszej wschodniej flance”.
http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz%2Fnie-wpuszczajmy-ukrainy-do-ue
Od siebie mogę dodać, że najbardziej dla Polski korzystnym obrotem sytuacji byłyby teraz potężne zamieszki na Ukrainie (dlatego powinniśmy je podsycać nie bawiąc się w białe rękawiczki i wpuszczając tam każdego chętnego polskiego polityka, oprócz może Sikorskiego, który jest takim gamoniem, że popsuje wszystko w co się miesza nawet wojnę domową) które pod stanem wyjątkowym czy bez będą skutkowały zniesieniem Janukowycza i instalacją Kliczki na czele tego nieszczęsnego Państwa. Potem balansowanie Kijowa u płotka Unii Europejskiej powinno trwać na tyle długo, by Ukraińcy wierząc w rychłe EUrozbawienie jak najdłużej szurali butami na wycieraczce w polskiej sieni i mieli do nas interes. Jednak przed samym finałem niemieckich interesów w banderowskich ustach (cirka 3 lata) miłoby było gdyby wydarzyły się takie zmiany w Polsce i na świecie, że oprócz zdemaskowanej rozsypującej się Brukseli i agresywnej totalniackiej Rosji pojawi się jako trzeci gracz północno-południowa oś środowoeuropejskich państw podążających drogą Orbana, w k0tórej Ukraińcom najbardziej sie będzie opłacało być. Wtedy być może pierwszy raz od 370 lat pojawią się warunki, by dwa nasze wielkie Państwa międzymorza wyjaśniły sobie kto komu jest bardziej potrzebny i kto kogo powinien przeprosić za nie tak dawną historię celem zawarcia sztamy by odzyskać podmiotowość i wrócić do geopolitycznej gry.
Marzenie? Może. Ale Gintowt ma rację, naszą racją stanu jest nieoddanie Ukrainy ani Moskwie ani Berlinowi. Grajmy więc na radykalizację nastrojów, polaryzację i ich wewnetrzną rewolucję a może nawet małą wojnę domową. Wiem, wiem Tusk tego nie zrobi. To jak już Ukraińcy wykopią Janukowicza w gorący sposób, przejmijmy trochę energii i wykopmy Tuska. Wystarczy, że doprowadzimy do ataku demonstrantów z Majdanu na budynki rządowe i ich przejęcie lub przynajmniej do dobrej prasy w Polsce dla kijowskich demonstrantów i publicznego poparcia ich przez polskie salony gdy taki atak nastąpi.
Bo niby dlaczego opinia publiczna u nas i na świecie miałaby popierać Ukraińców, a potępić podobny bunt w Polsce? Wystarczy, by z lekcji udzielonej przez Kliczkę naukę wyniósł jakiś skuteczny polski opozycjonista (znany dziś lub jeszcze nie znany) i aby znalazł się powód (albo pretekst) równie istotny.
Przy odrobinie szczęścia choć dziś dzieli nas historia i jeszcze nie istnieje wspólna polityka, to jutro połączą nas interesy.
Czego i sobie i czytelnikom życzę.
Tomek Parol (ŁŁ)
Ukraińska opozycja odmawia udziału w rozmowach z obecnymi władzami za okrągłym stołem i domaga się głosowania w parlamencie nad dymisją rządu premiera Mykoły Azarowa oraz uwolnieniem b. premier Julii Tymoszenko. Jednym słowem przewrót pałacowy. Tak już było kiedyś w Gruzji. Doświadczenia słabe. Czy Polska ma popierać taki model? A taka gdyby sytuacja miała zaistnieć w Polsce? Opozycja dążąc tylko do ustąpienia władzy, łamie wszelkie demokratyczne formy. Wine ponosi też UE.
JL