Mateusz Szczurek, nowy minister finansów
Część 1
Z dr. Marianem Szołuchą, ekonomistą, rozmawia Marta Milczarska
Premier Donald Tusk postanowił, że Mateusz Szczurek zastąpi Jacka Rostowskiego na stanowisku ministra finansów. Czy to dobra informacja dla finansów państwa?
– Zmiana na stanowisku ministra finansów jest sprawą zupełnie drugorzędną. Po pierwsze, nie wiemy, w jakim kierunku pójdzie polityka, którą realizować będzie nowy minister finansów Mateusz Szczurek. A po drugie, nie spodziewam się, żeby zaszły jakiekolwiek istotne zmiany, ponieważ tak naprawdę te kluczowe reformy, decyzje dotyczące finansów państwa zapadają – w przypadku rządu Donalda Tuska – na szczeblu wyższym niż Ministerstwo Finansów. To oznacza, że decyduje o nich głównie premier i skoro przez 6 lat swoich rządów Tusk na żadne poważne zmiany mające na celu uzdrowienie kondycji finansów publicznych się nie zdecydował, to trudno się spodziewać, żeby nowy minister mógł coś w tej sytuacji zmienić na lepsze. Tymczasem Mateusz Szczurek to człowiek bez zaplecza i doświadczenia politycznego, więc można przypuszczać, że nie będzie mieć siły przebicia w Radzie Ministrów. To z pewnością będzie dla Donalda Tuska bardzo wygodne.
Co zastanie Szczurek po swoim poprzedniku?
– Kondycja finansów publicznych państwa z roku na rok się pogarsza, a to z kolei przekłada się na coraz gorszą sytuację w całej gospodarce. Zauważmy, że przedsiębiorcy muszą płacić coraz wyższe podatki do budżetu państwa i w rezultacie nie mają funduszy, by inwestować, na zatrudnianie nowych pracowników, czyli przede wszystkim na rozwój. Hamowany jest rozwój Polski, zaś wydatki publiczne rosną w zastraszającym tempie. Kiedy premierem zostawał Donald Tusk, a ministrem finansów Jacek Rostowski w 2007 roku, wydatki te oscylowały wokół 500 mld zł rocznie, dzisiaj jest to ponad 700 mld złotych. Koalicja PO – PSL po 6 latach rządzenia zadłużyła państwo na taką samą sumę jak wszystkie pozostałe rządy razem wzięte. Zadłużamy się na potęgę, a od tego długu musimy płacić gigantyczne odsetki – rocznie ok. 40 mld złotych. To olbrzymie obciążenie dla gospodarki. W innych aspektach finansów publicznych niestety nie jest lepiej. Chociażby można tu przypomnieć system ubezpieczeń społecznych, który trzeszczy w szwach i jest na granicy katastrofy, dlatego też rząd sięgnął po ostatnią realną pulę, jaką są środki z Otwartych Funduszy Emerytalnych. Niestety przy tak prowadzonej polityce te środki starczą na zaledwie kilka lat. Trudno nawet sobie wyobrazić, jakie będą konsekwencje niewydolności systemu emerytalnego. Wątpię jednocześnie, by coś się zmieniło, kiedy szefem resortu finansów będzie Mateusz Szczurek.
Zakładając, że minister Szczurek będzie miał jakikolwiek wpływ na decyzje podejmowane w resorcie, jakie powinny być pierwsze zmiany?
– Nowy minister finansów ma do rozpoczęcia szereg natychmiastowych działań i to mało przyjemnych. Niestety, powinien on skupić się przede wszystkim na stronie wydatkowej budżetu państwa i całych finansów publicznych, która jest nadmiernie rozdęta, biorąc pod uwagę możliwości naszej gospodarki. Ponadto jest ona nieefektywna i nieskoordynowana. Chodzi o koordynację wydatków pomiędzy budżetem państwa a jednostkami samorządu terytorialnego.
W pierwszej kolejności należy zająć się także przywilejami emerytalnymi. Kosztują one rocznie Polskę ok. 20 miliardów. Trzeba także ograniczyć rozrost sfery administracji, co w warunkach funkcjonowania Polski w ramach Unii Europejskiej będzie trudne, jednak jest do zrealizowania. Zmiany powinny objąć nie tylko administrację, ale całą sferę tzw. budżetówki, która obecnie liczy 3,5 mln osób. W budżetówce średnie wynagrodzenie jest wyższe niż w sektorze przedsiębiorstw. Samych urzędników mamy ok. 1,5 mln, co więcej, dane te stale rosną i tym samym dodatkowo obciążają polski budżet.
Inną kwestią, którą pilnie musi zająć się nowy minister finansów, jest nadmierne zadłużanie Polski. Świadomy jestem tego, że z dnia na dzień nie da się odciąć od nowych zobowiązań. Jednak należy ograniczać tempo zadłużania się Polski i zmienić jego strukturę. Dzisiaj ponad połowa zadłużenia to zobowiązania zaciągnięte wobec tzw. nierezydentów, czyli osoby fizyczne i podmioty mające swoją siedzibę lub miejsce zamieszkania za granicą. Jest to bardzo niebezpieczna sytuacja. Dla przykładu, japoński dług publiczny jest dzisiaj o kilkadziesiąt punktów procentowych wyższy niż w Grecji, a mimo to kraj ten jest w o wiele lepszej sytuacji gospodarczej. Wszystko dlatego, że Japonia zadłuża się u własnych firm i obywateli, dzięki temu pieniądz nie wypływa poza wewnętrzny obieg gospodarczy. Z kolei w Polsce jest odwrotna sytuacja. My natomiast zobowiązujemy się coraz więcej wobec tzw. nierezydentów i dodatkowo zadłużamy w walucie obcej. Ponad 1/3 zadłużenia Polski to są instrumenty dłużne denominowane w walutach innych niż złoty polski.
Omówione przeze mnie trzy sfery: reforma przywilejów emerytalnych, ograniczenie rozrostu administracji oraz całej sfery budżetowej i zmiana polityki zaciągania długu publicznego to są kwestie, którymi w pierwszej kolejności powinien się zająć nowy minister finansów.
Dziękuję za rozmowę.
Marta Milczarska (Nasz Dziennik)
Część 2
Donald Tusk: Szczurek gwarantuje “nową energię” potrzebną w ministerstwie finansów.
Mateusz Szczurek: Zapewnienie skoku rozwojowego polskiej gospodarce to zadanie, które stawiam sobie jako minister finansów. Z jednej strony nie hamowanie go, a z drugiej zapewnienie tego (to może być mniej popularne), aby ten skok nie okazał się krótkotrwały, nie okazał się skokiem w przepaść.
*
Jacek Andrzej Rossakiewicz
Czy młody (38 lat) przedstawiciel finansowego mainstreamu, Mateusz Szczurek ma potencjał przeprowadzenia pozytywnych zmian w świecie polskich finansów – czy raczej będzie po prostu firmował swoim nazwiskiem politykę zleconą przez zagranicznych graczy – tak jak niegdyś minister Balcerowicz, który poslusznie wykonywał wskazania Georga Soros’a (György Schwartz’a) i jego protegowanego, Jeffreya Davida Sachs’a.
Zobaczymy. Tymczasem wiemy, jakie kroki trzeba podjąć, aby uzdrowić polskie (i nie tylko polskie) finanse.
Potrzebna jest głęboka zmiana sposobu funkcjonowania systemu finansowego. Przejście z systemu dodatniego oprocentowania pieniądza na system emisji pieniądza opartego na parytecie gospodarczym, który opracował dla Polski minister skarbu Jerzy Zdziechowski już w latach 1925-1926 i zastosował go do kształtowania kursu polskiej złotówki z korzyścią dla narodowej gospodarki. Dzisiaj prekursorskie dokonania Zdziechowskiego są zazwyczaj nieznane polskich ekonomistom wychowywanym głównie na magicznych (infantylnych) ideach Smitha i Friedmana.
Dzisiaj dystrybucja pieniędzy w społeczeństwie odbywa się poprzez oprocentowanie. Oznacza to, że wynagrodzenie za przyrost dóbr (np. monetyzacja wzrostu PKB) jest emitowane na konta konkretnych osób. Im wyższy stan konta tym większy przyrost ilości pieniędzy dla danej osoby, (choćby stopa procentowa była ta sama dla wszystkich). Co więcej przyrost wynikający ze stosowania stóp procentowych może być niezależny od wyniku gospodarczego (PKB) i może go przewyższać, co jest obecnie podstawowym i najważniejszym czynnikiem inflacjogennym. Ponadto mechanizm oprocentowania łączy emisję środków rozliczeniowych z prawem własności do pieniędzy i jest podstawą nieuzasadnionego – niezależnego od wykonywanej pracy – bogacenia się przez ludzi najbardziej zamożnych, czyli jest przyczyną powiększania się dysproporcji majątkowych poprzez czerpanie korzyści z samego faktu posiadania pieniędzy.
Rozwiązaniem tej szkodliwej finansowo i gospodarczo sytuacji jest zmiana zasady emisji pieniędzy z oprocentowania na dodawanie. Dodawanie uwalnia emisję pieniędzy od prawa własności wprowadzanego na zasadzie matematycznej procedury działającej „automatycznie”. Przy dodawaniu istnieje wiele dróg dystrybucji pieniądza: od zasilenia nim budżetu, poprzez wypłacanie ludziom kwot minimalnego dochodu gwarantowanego lub zasiłku NIT (uzupełnienie dochodu z pracy). Dodawanie umożliwia zastosowanie procedury parytetu gospodarczego do emisji pieniądza, co wiąże bezpośrednio emisję pieniędzy z realną gospodarką i ewentualnym przyrostem gospodarczym, a ponadto zapobiega kreowaniu inflacji przez banki (właściwa nazwa na politykę tzw. „celu inflacyjnego”).
Myślenie o zmianie systemu finansowego ma swój logiczny początek w krytyce sposobu ustalania i liczenia budżetu – który jest obecnie anachroniczny (po demonetyzacji złota – MFW 1976) i wadliwy (taki był od początku, od czasu jego kreacji przez Davida Ricardo), bowiem nie uwzględnia potrzeby ani praktyki monetyzacji przyrostu dóbr, czyli abstrahuje od wynagradzania społeczeństwa za efekty jego pracy. Wzrost ilości produkowanych towarów powinien bowiem prowadzić do emisji podatkowych pieniędzy z zastosowaniem współczynnika wielkości obrotu (deltaM=deltaPKB/V).
Jeżeli nie zmienimy wadliwej koncepcji budżetu, nie wprowadzimy do obliczania budżetu kwoty należnej emisji/monetyzacji – a zamiast tego będziemy pożyczać pieniądze, tak jakbyśmy nie mieli prawa ich emitować – wówczas nadal będziemy obok produkcji towarów i świadczenia usług – produkować swój własny dług – wobec ludzi, którzy po prostu przywłaszczyli sobie prawo do emisji pieniędzy: a są to bankierzy i udziałowcy prywatnych banków emisyjnych takich jak FED i EBC (europejska ariergarda FED).
Czas zatem na poważne zmiany, a nie na uległość wobec „rynku”. Pieniądzom trzeba rozkazywać a nie im służyć – jak mawiał już w starożytności Seneka (pomimo iż miał do czynienia z pieniądzem kruszcowym). Czy młody Mateusz Szczurek potrafi rozkazywać pieniądzom, czy tylko będzie im służył? Czy okaże się mężem stanu, jak Jerzy Zdziechowski – czy tylko nową marionetką w rękach Donalda Tuska i zagranicznych banksterów?
Przekonamy się niebawem.
Jacek Andrzej Rossakiewicz
Premier nie dokonywał zmian na stanowisku ministra finansów, by nowy szef resortu miał dokonywać wielkich zmian w polityce finansowej.
Tak.
Tusk powiedział: “Szczurek gwarantuje >nową energię< potrzebną w ministerstwie finansów". Tuskowi zapewne chodzi o to, aby Szczurek z nową energią realizował stare cele. Ale wiemy przecież, że to nie prowadzi do poprawy. Aby realizować pozytywny program potrzebna jest zmiana celu zarządzania oraz całej ekipy, a nie tylko jednego lub kilku ministrów. Potrzebna jest także edukacja społeczeństwa i uświadamianie ludziom możliwości oraz kierunku zmiany.
Premier powiedział już tyle rzeczy nieprawdziwych, że te ostatnie opowiastki w niczym nie zmienią dotychczasowego wizerunku. Wczoraj był światowy dzień telewizji, ale mimo tego święta z odbiorników płynęły te same kłamstwa. Przed nami kolejne dwa tygodnie medialnego szumu i ciepłej wody z kranu. Kiedy nasi rodacy przejrzą na oczy?
Uwaga o zmianie systemu finansowego jest słuszna, ale ograniczona.
Cała ekonomia jest “inżynierskim” projektem realizacji założeń cywilizacyjnych. Konieczna jest zatem zmiana paradygmatu cywilizacyjnego, gdyż poprawianie czynników obecnego systemu (do takich należy emisja pieniądza), nie zmienia podstaw cywilizacyjnych będących faktycznym źródłem kryzysu.
Zapraszam do dyskusji o Polskiej Racji Stanu.
Dokładnie tak.
W pełni zgadzam się z tą uwagą. Ekonomia ma swoje źródło w metaekonomii, czyli w wartościach i celach istnienia społeczności oraz kształtowania jej gospodarki. Celem gospodarowania jest zaspokojenie potrzeb bytowych, czyli przetrwanie zbiorowości: narodu, społeczeństwa.
Wartości określają sposób realizacji zaspokojenia potrzeb danej zbiorowości, jej przetrwania lub rozwoju.
Wyznawane wartości określają sposób urządzenia życia społecznego: „ustrój życia społecznego” – jak pisał Feliks Koneczny – uznając to za definicję cywilizacji i główne kryterium cywilizacyjne.
Ja wyróżniam dwa podstawowe typy cywilizacji związane z potrzebą przetrwania i ew. rozwoju: cywilizacje samowystarczalne i cywilizacje pasożytnicze.
Każdy z tych typów cywilizacyjnych opiera się na specyficznych wartościach. Wartości te po pierwsze wynikają z uwarunkowań geograficznych i przyrodniczych, po drugie są analizowane, rozwijane i wzmacniane lub porzucane na skutek autonomicznej działalności intelektualnej reprezentantów danej cywilizacji.
Cywilizacje samowystarczalne, zgodnie ze swoją nazwą, opierają się na pracy własnych reprezentantów, choć zasady zarzadzania tą pracą mogą być różnorodne. Jest to przyczyną określania ich następnych typów.
Cywilizacje pasożytnicze istnieją i rozwijają się na skutek wykorzystywania innych cywilizacji lub zbiorowości. Ich pomyślność jest okupiona stratą i destrukcją żywiciela.
Cywilizacja lichwiarska, która od wieków podporządkowuje sobie świat, w latach 90. XX wieku (w postaci „transformacji”) weszła do Polski i przeprowadza u nas zmiany korzystne tylko dla niej. Podstawowym narzędziem cywilizacji lichwiarskiej jest system finansowy: oparty na lichwie (oprocentowaniu dodatnim pieniądza) oraz na kreacji pieniądza jako długu wobec emitenta (zazwyczaj emitenta zewnętrznego, czyli banku zagranicznego – stąd praktyka przejmowania banków polskich przy współpracy skorumpowanych najwyższych urzędników państwa polskiego)
Racją jest to, iż system finansowy jest kształtowany przez cywilizację w zgodzie ze swoimi wartościami. Dominacja cywilizacji (także lichwiarskiej) prowadzi do uniwersalizowania jej zasad w system powszechnie obowiązujący i to w każdej dziedzinie życia. Dotyczy to szczególnie prawa i sądownictwa, informacji medialnej i edukacji, a ostatecznie kształtowania obyczaju, czyli myślenia i zachowania (postępowania) – inaczej pisząc: wyznawanych i realizowanych wartości.
Kiedy następuje dominacja jednej cywilizacji nad drugą. W naszym przypadku – w Polsce – rodzi się dominacja cywilizacji lichwiarskiej nad tradycyjną łacińską, i wielu Polaków, staje się wyznawcami zasad cywilizacji lichwiarskiej przyjmując bezkrytycznie postulowane przez nią rozwiązania. Dotyczy to tzw. „elit władzy”, rzekomej elity, która za drobne korzyści osobiste, marnotrawi nasz wspólny narodowy majątek.
Większość Polaków jest zagubiona i nie rozumie swojego położenia, cywilizacyjnych uwarunkowań zmiany jaka zachodzi. Jedni chcą się przyłączyć, bowiem spodziewają się gratyfikacji możliwych do osiągnięcia w cywilizacji lichwiarskiej np. chcą mieć zysk z odsetek od kapitału, drudzy nie zgadzają się na dominację obcych sił i chcą zachować tradycyjne wartości.
Rozwiązanie kwestii walki cywilizacyjnej w narodzie i społeczeństwie może przebiegać dwutorowo.
Pierwszy sposób to generalna dyskusja o wartościach i celach cywilizacyjnych – sposób, który służy budowaniu tożsamości cywilizacyjnej i narodowej a realizowany poprzez logiczne myślenie oparte na pojęciach ogólnych.
Drugi sposób to ukazywanie, na przykładach, konkretnych skutków przyjęcia rozwiązań typowych dla danej cywilizacji. Czasami obserwacja lub doświadczenie konkretnego skutku danej cywilizacji, ma doniosłe znaczenia dla jej oceny i ewentualnego poszukiwania innych rozwiązań.
Np. osobie, która chce zarabiać na odsetkach i otrzymywać oprocentowanie rzędu 6% trzeba wytłumaczyć iż w odsetkowym systemie monetarnym ponosi ona stratę, bowiem bank udziela kredytu na 12 %, a producent chcąc go spłacić z odsetkami dolicza siłą rzeczy do ceny towaru tzw. koszty kapitałowe: średnio stanowi to 30% ceny. Zatem amator na odsetki z kapitału w odsetkowym systemie monetarnym zazwyczaj traci na swojej motywacji 24% siły nabywczej swoich pieniędzy (30-6%). Jego chęć zysku przyczynia się do powiększania siły nabywczej, ale u wąskiej grupy osób, które mają na swoich kontach nie drobne kwoty, ale kwoty minimum pięciokrotnie przewyższające ich rzeczywiste roczne wydatki, Dopiero wówczas oprocentowanie 6% osiąga średni koszt kapitałowy zawarty w cenach (5×6%=30%) – jest to granica pomiędzy zyskiem a stratą. W rzeczywistości jest tak iż 90% społeczeństwa funduje odsetkowe zyski dla 10% ludności, a nawet dla jeszcze bardziej nielicznej grupy naprawdę bardzo bogatych ludzi. Tak więc trzymanie na oprocentowanym koncie kwoty mniejszej niż 5-krotność rocznych wydatków to sponsorowanie „finansowej elity”.
O ile bardziej opłacalne i gospodarczo skuteczne byłoby prowadzenie monetyzacji wzrostu ilości dóbr (PKB) przez NBP i rozdzielanie kwoty wynikającej z parytetu gospodarczego według wartości określonych w cywilizacji rodzimej (nie-pasożytniczej) ale opartej na miłości bliźniego i personalizmie cywilizacji łacińskiej lub cywilizacji słowiańskiej.
Tak więc dwa sposoby ustanawiania tożsamości cywilizacyjnej i dbałości o rozwój cywilizacji idą ze sobą w parze, wzbogacają się, choć oczywiście pierwszy sposób jest zasadniczy i właściwy. Drugi zaś towarzysząc pierwszemu ilustruje go i znajduje wsparcie dla pierwszego.