Abp.Józef Michalik.
Kościół nie ma swojej partii politycznej – podkreśla w tekście napisanym specjalnie dla „Do Rzeczy” przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Nie znaczy to jednak, że ludzie wierzący mają się trzymać z dala od polityki czy nie chodzić głosować
Ojciec Święty Franciszek przypomniał ostatnio nam wszystkim, że dobry katolik miesza się do polityki i nie może umywać rąk, mówiąc: „Ja nie mam z tym nic wspólnego, to 34 oni rządzą”. Przeciwnie, każdy z nas jest odpowiedzialny za rządy i musi dołożyć starań, aby były one dobre. Oznacza to, że wszyscy musimy czynnie uczestniczyć w życiu politycznym. Dynamika życia politycznego na polskim areopagu medialnym ujawniła ostatnio swoje preferencje i upodobania, ale może warto odejść nieco od zastępczych, choć „apetycznych” tematów, aby ożywić odpowiedzialne zainteresowania sprawami, które na dłużej wyznaczą niebawem rytmy naszego życia.
Już za kilka miesięcy, wiosną 2014 r., w Polsce zacznie się ciąg wyborów, które zakończą się jesienią 2015 r. Wszyscy będziemy świadkami kampanii reklamowych partii politycznych. Kampanie te będą przedstawiały uproszczone i często nierealne wizje przyszłości naszej ojczyzny.
Mam nadzieję, że jednym z ich skutków nie będzie dalsze pogłębianie się po działów i wrogości między współobywatelami. Wielu z nas – a powinni wszyscy obywatele, w tym także katolicy – weźmie udział w tych licznych wyborach. Jednak nim zacznie się ten gorący politycznie czas, warto sobie przypomnieć sześć podstawowych zasad odnośnie do polityki, jakich katolicy nie powinni zapominać w dzisiejszej rzeczywistości.
Nie jest zadaniem biskupów ani księży wskazywanie na konkretne ugrupowania polityczne, na które należy głosować, a na które nie można. Święty Augustyn, jeden ze współtwórców naszej cywilizacji, mówił, że my, chrześcijanie, jesteśmy „w sprawach podstawowych jednomyślni, w mniej ważnych wolni, we wszystkim miłujący”. Czym innym jest jednak moralna ocena działań polityków, a czym innym dążenie do zdobycia władzy. Kościół nie dąży do zdobycia władzy, ale ma prawo obowiązek wskazywać na wartości moralne, jakimi powinni kierować się politycy i wyborcy.
Trzeba podkreślić, że żadna partia nie ma prawa używania w nazwie określenia „katolicka”. Żadna z partii nie została naznaczona jako reprezentująca Kościół, jako ta, na którą katolicy są zobowiązani głosować. Sam z wdzięcznością przyjmuję decyzje różnych partii politycznych, które w swoim programie umieszczają wartości chrześcijańskie, które chcą się kierować prawdziwym dobrem naszego narodu, które chcą realizować solidarność społeczną. Z wdzięcznością myślę o posłach i senatorach, którzy na przykład stanęli w obronie życia nienarodzonych i małżeństwa jako związku kobiety mężczyzny albo którzy stają w obronie praw rodziców i dzieci do wychowania zgodnego z ich światopoglądem. Ufam, że i w przyszłości będą tak postępować. Moim zdaniem tacy ludzie są godni zaufania wszystkich wyborców, ponieważ dali dowód, że potrafią zachować szacunek dla etyki.
Polityka powinna być roztropną troską o dobro wspólne. Nie może być uprawiana z myślą o korzyściach jedynie konkretnej osoby, określonej partii politycznej czy grupy interesu. Powinna mieć w centrum uwagi dobro całego społeczeństwa i szczególnie pamiętać o bezrobotnych, chorych, potrzebujących pomocy. Nie można tego dobra zastąpić troską o wyniki sondaży – wtedy w imię tej taniej popularności podejmowane są decyzje, które skazują przyszłe pokolenia na biedę materialną lub duchową. Troska o dobro wspólne nie obejmuje tylko obecnie żyjących, ale dotyczy solidarności z przyszłymi pokoleniami Polaków. Tylko taka polityka budzi poczucie bezpieczeństwa i prawdziwie służy rozwojowi Polski.
. Stan spraw publicznych dla każdego z nas powinien być wezwaniem do podjęcia trudu odpowiedzialności obywatelskiej. Najprostszym działaniem jest świadomy udział w wyborach czy w sondażach opinii, zwanych referendami. Zachęcam jednak do przekroczenia tego obywatelskiego minimum. W miarę możliwości, wykształcenia i umiejętności świeccy katolicy powinni angażować się w tworzenie i działania stowarzyszeń, ruchów, organizacji pozarządowych i wreszcie w pracę poszczególnych partii politycznych. Katolicy nie są obywatelami drugiej kategorii. Mamy takie same prawa i obowiązki obywatelskie jak inni. Co więcej, przez chrzest święty jesteśmy zobowiązani do tego, by zmieniać otaczający nas świat, także pod względem politycznym. W dzisiejszej rzeczywistości to szczególnie ważne zobowiązanie, o którym mówi bł. Jan Paweł II: „Ani oskarżenia o karierowiczostwo, o kult władzy, o egoizm i korupcję, które nierzadko są kierowane pod adresem ludzi wchodzących w skład rządu, parlamentu, klasy panującej czy partii politycznej, ani dość rozpowszechniony pogląd, że polityka musi być terenem moralnego zagrożenia, bynajmniej nie usprawiedliwiają sceptycyzmu i nieobecności chrześcijan w sprawach publicznych” („Christifideles laici”, 42]. Potrzebę większego zaangażowania politycznego przypomina też w punkcie 26. dokument społeczny Konferencji Episkopatu Polski „W trosce o człowieka i dobro wspólne”.
Świeccy katolicy powinni angażować się w działalność
stowarzyszeń, ruchów, organizacji pozarządowych i w pracę partii politycznych
Dobro nas wszystkich zależy od konkretnych ludzi, których obdarza się zaufaniem, wybierając ich w demokratycznych wyborach. Dlatego od naszych decyzji, od mojej kartki wyborczej bardzo wiele zależy. Nasza wiara nie jest jakąś intelektualną grą, tylko rzeczą poważną: wspiera każde ludzkie dobro, ale mówi „nie” i musi powiedzieć „nie” każdej władzy politycznej, która próbuje ograniczyć naturalne ludzkie prawa, i każdej władzy, która próbuje na obywatelach eksperymentować w imię różnych ideologii albo pod wpływem agresywnych mniejszości. Wymagania moralne dotyczą także kandydatów innych religii bądź niewierzących aspirujących do sprawowania funkcji publicznych w państwie, których wolno obdarzyć zaufaniem, jeśli są dobrze do tej misji przygotowani i dają nadzieję na uczciwe jej spełnianie. Nie może być nikomu obojętne, kto i jak w naszym imieniu sprawuje władzę i stanowi prawo. Życie w systemie demokratycznym nakłada na nas wszystkich odpowiedzialność za losy Polski. Z tej odpowiedzialności kiedyś każdy z nas będzie musiał zdać sprawę.
Jednak są politycy, którzy mimo solidnego wykształcenia nie respektują godności osoby ludzkiej, nie bronią życia nienarodzonych i małżeństwa jako związku mężczyzny oraz kobiety albo budują swój wizerunek i działania na wrogości wobec Chrystusa i Kościoła. Moim zdaniem nie mogą oni być wybierani przez katolików jako godni zaufania.
Sprawą wielkiej wagi, która musi skłaniać do refleksji, jest ciągle niska frekwencja wyborcza w naszym kraju. Myślę, że nie tylko powinniśmy zachęcać do udziału w wyborach wszystkich obywateli naszego państwa, ale także sprawujący władzę powinni podjąć poważną debatę nad przyczynami tego zjawiska. Słyszę wypowiedzi ludzi uczciwych: „Nie idę na wybory, bo nie mam kogo wybierać”.
Przyczyn takiej sytuacji jest bardzo wiele. Można się ich doszukiwać zarówno w ordynacji wyborczej, sposobie finansowania partii, jak i w zniechęcających do publicznej aktywności zachowaniach czy wypowiedziach polityków. Jednak odpowiedzialnymi za taki stan rzeczy są zawsze ludzie, którym zaufaliśmy w akcie wyborczym. Samo głosowanie nie zwalnia nas jednak z odpowiedzialności rozliczenia tych wybranych polityków z ich obietnic, rzeczywistych dokonań i zaniechań oraz z poglądów w kluczowych dla każdego człowieka kwestiach związanych z życiem.
Niestety, niska frekwencja w wyborach może też być wyrazem egoizmu.
Taka postawa byłaby nie do pogodzenia z byciem uczniem Jezusa Chrystusa. Zaangażowanie w życie społeczne jest częścią przykazania miłości wobec bliźniego.
Daje okazję, by podjąć dialog z ludźmi będącymi daleko od Kościoła, zrozumienia ich racji i uzasadnienia własnych. Ufam, że ten okres przedwyborczy i wyborczy zmobilizuje wszystkich – wierzących i niewierzących – do szukania dróg rozwoju i poprawy dla naszej ojczyzny.
arcybiskup Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.