AKTYWNOŚĆ OBTWATELSKA I APOLITYCZNOŚĆ.
Wiceadmirał Marek Toczek
Działalność społeczno-polityczna obywatela ma to do siebie, że prowadzi się ją z własnej nieprzymuszonej woli. To wyraz postawy obywatelskiej. To sposób na nieskrępowane prezentowanie głosu sumienia, swoich wartości, z którymi idziemy przez życie. To także możliwość poznawania opinii innych osób, z którymi wiąże nas jakieś porozumienie, a więc też tworzenie wspólnych poglądów i lepszego życia. Nikt nikogo tu nie może do niczego zmuszać, bo przymus gwałci uczciwość i wypacza istotę działania. Inaczej mówiąc to wola uczestnictwa w życiu publicznym obywatela, grupy społecznej, środowiska zawodowego czy wreszcie narodu. Daje to poczucie wartości człowieka.
Roman Dmowski, jeden z najwybitniejszych synów naszego narodu, mówił: „Jestem Polakiem – więc całą, rozległą stroną swego ducha żyję życiem Polski, jej uczuciem i myślami, jej potrzebami, dążeniami i aspiracjami. Im więcej nim jestem, tym mniej z jej życia jest mi obce i tym silniej chcę, żeby to, co w swym przekonaniu uważam za najwyższy wyraz życia, stało się własnością całego narodu. Jestem Polakiem – mam więc obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka. Bo im szersza stroną mego ducha żyję życiem zbiorowym narodu, tym jest mi ono droższe, tym większą ma dla mnie cenę i tym silniej czuję potrzebę dbania o jego całość i rozwój.”
To pokazuje wszystko, czym jest istota sprawy.
Obywatel to człowiek aktywny, o cechach zdobywcy, któremu obce są cechy niewolnika. Obywatel to człowiek wierny wartościom i zasadom, zainteresowany tym, co dzieje się w jego otoczeniu i reagujący niezwłocznie dostępnymi narzędziami na wszelkiego rodzaju przejawy patologii. Jego postawa, jest tym bardziej zdeterminowana, gdy sprawy ważne i w skutkach bolesne dla ogółu. Obywatel, członek narodowej społeczności – suweren, zna swoje prawa i umie z nich korzystać. Wie co to Racja Stanu, lojalność wobec rodaków i swojego państwa, zna swoje obowiązki i rzetelnie je wypełnia.
Chowanie się za parawanem „apolityczności” (nie mylić z apartyjnością), bezkrytyczne konsumowanie zdarzeń decydujących o bliskiej i dalszej przyszłości państwa i narodu to praktycznie wyłączenie się, na własne życzenie, z życia społecznego. To dobrowolne pozbawienie się praw obywatelskich, możliwości decydowania o życiu swoim, życiu swojej rodziny, najbliższego otoczenia i w konsekwencji swojego narodu.
Kiedyś, komuś na tym bardzo zależało, aby skłócać i napuszczać jednych na drugich. Ten proceder dzielenia Polaków trwa nadal. Szerokie rzesze ludzi wykształconych, myślących i potrafiących słuszne myśli przekuć w czyny, sprawnie zepchnięto w polityczny niebyt, zagoniono na margines niemej akceptacji. Kogo się nie dało zepchnąć został „wyeksportowany”. Dzisiaj wykluczenie z aktywności zawodowej grozi tym, którzy nie dość wyraźnie opowiadają się za realizowaną polityką władz. Reszta, zmanipulowana medialną propagandą sukcesów (słupki popularności, zielona wyspa itp.) siedzi cicho i bezkrytycznie wykonuje polecenia. Rodacy wracajcie na pozycje obywatela, oceńcie rzetelnie naszą rzeczywistość i nie dajcie się dłużej zwodzić.
Rzesza wykluczonych, zmanipulowanych „wyborców” to także istotny przyczynek do niczym nie zakłóconej, patologicznej transformacji ustrojowej i demontażu państwa polskiego. Fasadowa demokracja i bezprzykładna arogancja władzy wobec obywateli przyniosła zamierzone efekty. Tylko czyj to jest interes?
My Polacy, suweren – najwyższa władza w Polsce, jesteśmy podzieleni i skłóceni, nie istniejemy, jako podmiot w życiu publicznym. Od ponad 20 lat wszystko, co istotne dla Polski i Polaków ustalane jest w zaciszu gabinetu, w otoczeniu garstki wtajemniczonych. Dyscyplina partyjna podczas głosowania w sejmie i senacie rozstrzyga resztę. Prezydent nie bardzo rozumie co, to takiego POLSKA RACJA STANU. Obywatele nie mają żadnych szans na powstrzymanie niekorzystnych decyzji (referenda to fikcja), nie ma praktycznie żadnych możliwości by szybko odwołać szubrawców. Wszystko więc odbywa się poza naszą obecnością, wbrew naszym narodowym interesom. Czy tak być musi nadal? Ja uważam, że nie!
Polacy muszą się obudzić z tego letargu i zacząć naprawiać swoje państwo.
Julianów, 11 sierpnia 2013 r. Marek J. Toczek
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.