JAKIE WOJSKO, TAKIE DEFILADY.
Podkolorowane święto Wojska Polskiego.
Każda okazja jest dobra, by podreperować własny wizerunek. Nie jest to nowa metoda i nie powinna nas zbytnio dziwić, zwłaszcza jeżeli stosowana jest przez rządzących. Oni to bowiem, mają do dyspozycji siły, środki finansowe, a przede wszystkim oddane sobie media i spolegliwych dziennikarzy, którzy przymkną oko na każde głupstwo.
Dzień wczorajszy, a było to Święto Wojska Polskiego dostarczył nam nowych powodów do „wzruszeń” i nowych żartów do końca miesiąca. Oto, pan prezydent przygotował nam gminny pokaz, co z okazji święta nazwano defiladą. Widziałem defiladę w Moskwie, Paryżu, a nawet brałem osobiście udział w defiladach w Warszawie, ale to, co zostało wczoraj zademonstrowane mieszkańcom na ulicach naszej stolicy, w żaden sposób nie wpisuje się w pojęcie tego słowa. Państwo średniej wielkości w Europie, nie może sobie pozwalać na tego typu imprezę w swojej stolicy. Taki wymiar wojskowości dokładnie wpisuje się w obchody tego święta w Ossowie, Radzyminie, czy w innym miejscu odnoszącym się do tego dnia. I również państwowym notablom, korona z głowy by nie spadła, gdyby tam zorganizowali obchody tego święta i nie tworzyli parodii defilady w centrum stolicy. Można to podsumować tylko w ten sposób-JAKA ARMIA TAKA DEFILADA.
Niemniej ważne było również i to, co pan prezydent miał do powiedzenia zgromadzonej publiczności. Głośno i mało przekonywująco zabrzmiało oświadczenie głowy państwa o tym, że definitywnie wycofujemy się z udziału w zagranicznych ekspedycjach. Wielkie oczy musieli robić nasi sojusznicy z NATO, gdy usłyszeli, ze Polska kończy z „nadgorliwymi „ misjami i nie będziemy uczestniczyć w nieopatrznie ogłoszonej w 2007 roku polityki ekspedycyjnej. Trzeba było kilku lat, wielu beznadziejnych i nieprzygotowanych kontyngentów do Iraku i Afganistanu, a przede wszystkim dziesiątków ofiar i setek rannych i inwalidów, by dojść do oczywistych wniosków. To jednak należy przypisać nie tyle wyciagnięciem słusznych wniosków, co pełna świadomość, iż przyszłe wybory zostaną przez PO przegrane i decyzje w tym temacie będą już poza zasięgiem obecnej koalicji. Z drugiej strony niema nawet najmniejszych oznak, by takie twierdzenia brać na poważnie. Jeżeli z ust Bronisława Komorowskiego usłyszeliśmy zapewnienia, że polska armia ma się świetnie, że jest coraz bardziej nowoczesna, a proces modernizacji i reorganizacja dowodzenia przebiega sprawnie, to mamy świadomość, że słowo nic nie kosztuje. Jest święto, więc trzeba coś miłego powiedzieć i nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Od dawna słyszymy te hasła bez pokrycia –„armia mniejsza, ale sprawniejsza”-, bowiem to od przeszło dekady pozwala bezkarnie zmniejszać stan ilościowy naszego wojska, wykreślać z budżetu określone środki na zakup uzbrojenia nie realizować niezbędnego szkolenia i zgrywania sztabów i wojsk.
Trzeba być pozbawionym poczucia odpowiedzialności za swój kraj, za jego bezpieczeństwo, by bez zmrużenia oka wmawiać rodakom, że kolejne cięcia budżetowe i brak należytej troski o obronność kraju nie będą miały wpływu na stan sił zbrojnych. Kto, jak kto, ale prezydent Komorowski, nie może powiedzieć, że jest nieświadomy postępującego zacofania i degradacji naszego wojska, ponieważ osobiście od dwóch dekad jest obecny przy sprawach obronności, jako szef resortu, członek sejmowej komisji ON, marszałek sejmu, czy też obecnie, jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych. Czas zdać sobie sprawę z faktu, że nasza armia jest za mała, za słabo wyposażona, praktycznie niewyszkolona, by mogła zapewnić chociażby w namiastce obronę Ojczyzny, do czasu nadejścia pomocy/ o ile sojusznikom to będzie się opłacało/. Obecnie nie posiadamy żadnej jednostki typu brygada, która byłaby zdolna do wykonania zadania zgodnie z jej przeznaczeniem. Czas przestać wmawiać rodakom, że ochrona konwojów w Iraku i Afganistanie jest najlepszym sposobem przygotowania wojsk do zadań obronnych. Czas najwyższy, by powiedzieć sobie prawdę, że nie funkcjonuje konieczny system szkolenia, że wojsko na poligonach zbyt rzadko i w ograniczanym zakresie realizuje niezbędnie ćwiczenia oraz dotyczy to wszystkich rodzajów wojsk. Można przy okazji kolejnych świąt organizować taki przemarsz przebierańców i nazywać to defiladą i można na użytek chcących usłyszeć gładkie słowa, wypowiadać różne wyuczone teksty, ale tym nie da się sytuacji zamydlić. Trzeba również wiedzieć, że nadmierna ilość nominacji generalskich nie podniesie poziomu wyszkolenia sztabów i wojsk. Niedoszkolony pułkownik, nawet z lampasami, jest równie bezwartościowym dowódcą i oficerem sztabu.
Trudno zrozumieć, skąd tak wielkie zaufanie do tak niekompetentnych ludzi. Jeżeli widzimy zainteresowanie opinii publicznej beznadziejną sytuacją w służbie zdrowia, budowie autostrad, czy sporcie, to niezrozumiałym jest zupełne odpuszczenie spraw obronności kraju. Nikt nie sprawdza, nikt poważnie nie zajmuje się tym tematem, a ciągle przy okazji świąt w Polskę i w świat płyną kolorowe obrazy beznadziejnej sytuacji. Skąd my to znamy? W tym obszarze w ciągu ostatnich dwóch dekad trwa nieustanny bałagan spowodowany ciągłymi redukcjami, zmianami, upolitycznianiem i systematycznym obniżaniem środków finansowych, a jednocześnie dyletanctwo i arogancja serwuje nam „atrakcje”, których odpowiedników trudno doszukać się w stolicach innych państw Europy. Czy polską specjalnością mają być własne Termopile? Przestańmy na szczeblu państwa ciągle twierdzić, że kolejne obniżenie budżetu wojskowego nie może obniżyć zdolności obronnej wojska. Z pustego i Salomon nie naleje. Może przemarsz takich przebierańców nie jest kosztowny, ale zabieranie po kilka miliardów złotych z budżetu wojska spowoduje dalsze obniżenie wartości sił zbrojnych.
Jeżeli wczoraj usłyszałem, że zaoszczędzone na misjach zagranicznych środki zostaną wykorzystane na modernizację armii, to mówię iż nie mam podstaw do tego by uwierzyć w takie słowa, bowiem przy każdej kolejnej redukcji ciągle decydenci/ w tym również Bronisław Komorowski / zapewniali, że środki zmniejszonej armii zostaną przeznaczone na jej modernizację. Gdy dziś słyszę, że nasze siły zbrojne mają być obniżone do 65 tysięcy żołnierzy, a szef MON stwierdza, że NSR to była błędna decyzja, to wiem, że mam do czynienia z grupą amatorów usiłującą kolejny raz oszukać społeczeństwo.
Na ulicy Belwederskiej obejrzałem dziarskich chłopców w mundurach z roku 1920 i lat późniejszych oraz wlokący się sprzęt pamiętający moją żołnierską młodość, to jestem pełen obaw, co do przyszłości naszego kraju. Przedwojenne pokolenie w ciągu 20-lecia międzywojennego stworzyło z niczego znaczące w Europie siły zbrojne, natomiast obecne elity polityczne w ciągu ostatnich dwóch dekad ze znaczącej armii Środkowej Europy doprowadziły Wojsko Polskie na skraj przepaści, które jest jedynie zdolne do konwojowania kolumn samochodowych i zmniejsza bezrobocie o kilkadziesiąt tysięcy etatów. Tego przykrego widoku nie przysłonią nominacje generalskie, medale, odznaczenia i pseudo defilady.
Dr Tadeusz Polak
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.