Koalicja rządowa zafundowała rodakom kolejnego bubla. Uchwalono ustawę o weteranach, która różnicuje i dzieli polskich żołnierzy, na tych lepszych i gorszych. Jest to działanie wybitnie odwetowe i poniżające pewną grupę polskich obywateli. Mieli to nieszczęście, że doczekali tego okresu, gdy dowiedzieli się, że ich udział w misjach do Korei i Indochin, nie był przedsięwzięciem pokojowym. A do jakich eskapad należy zaliczyć wyjazd pół wieku temu polskich żołnierzy w te zapalne rejony świata? Czy były to wyjazdy turystyczne, handlowe, a może szpiegowskie / był tam też płk Kukliński /? Niech ktoś odpowie tym, którym przyszło jeszcze dożyć takich czasów. Nie może to być wypowiedź typu – „przeoczyliśmy ich”- autorstwa jednego z wiceszefów MON. Chce też zapytać członków stowarzyszenia reprezentujących osoby wyjeżdżające na misje, jaki jest ich stosunek do tych przejawów dyskryminacji?
Polecam do zapoznania się z artykułem zamieszczonym w gazecie przeznaczonej dla wojskowych rezerwistów:
Ustawa o weteranach działań Poza granicami Państwa – do nowelizacji
Tekst ten jest wyrazem mojego stosunku do rozwiązań prawnych zawartych w ustawie z 19 sierpnia 2011 roku o weteranach działań poza granicami państwa (DzU nr 205, poz. 1203) oraz ich praktycznej realizacji.
Otóż, na mocy postanowień ustawy minister obrony narodowej został upoważniony do wydawania decyzji administracyjnych przyznających status weterana działań poza granicami państwa. W wielu przypadkach podjął decyzję negatywną. Dotyczy to głównie uczestników misji prowadzonych przez azjatyckie komisje kontrolno-nadzorcze, takie jak Międzynarodowa Komisja Nadzoru i Kontroli w Laosie czy Międzynarodowa Komisja Kontroli i Nadzoru w Wietnamie.
U podstaw tych decyzji legły określone w ustawie warunki, które – zdaniem ministra – wyłączają możliwość przyznania zainteresowanym prawa do korzystania z dobrodziejstw ustawowych, w szczególności zaś z prawa do uzyskania statusu weterana.
Ustawa w artykule 4 punkt 1 stanowi, że uprawnienia do uzyskania statusu weterana zachowują tylko ci uczestnicy działań poza granicami państwa, którzy byli kierowani do udziału w nich przez ministra obrony narodowej albo przez właściwy organ wojskowy, w dalszej zaś kolejności przez organizację międzynarodową, jednakże za zgoda ministra obrony narodowej, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, szefa Służby Wywiadu Wojskowego, szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, szefa Agencji Wywiadu, komendanta głównego Policji, komendanta głównego Straży Granicznej, szefa Biura Ochrony Rządu oraz komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej. Jak z tego zestawienia wynika, są to (poza organizacjami międzynarodowymi) organy o charakterze militarnym lub paramilitarnym.
Należy zwrócić uwagę, że zgodnie z artykułem 4 punkt 9 ustawy za organizację międzynarodową uważa się: Organizację Narodów Zjednoczonych, Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Organizację Traktatu Północnoatlantyckiego oraz Unię Europejską.
Zdumienie budzi fakt, że wśród wymienionych podmiotów kierujących nie znalazł się minister spraw zagranicznych. Tymczasem do komisji kontrolno-nadzorczych w państwach azjatyckich kierowani byli przez tego właśnie ministra cywile, zatrudniani na etatach cywilnych, poczynając od intendenta, kończąc na szefie polskiego przedstawicielstwa, tak jak w przypadku komisji indochińskich (Wietnam, Laos, Kambodża). Uważam to za kardynalny błąd, brzemienny w negatywne skutki. Chociażby takie, że uczestnicy polskich delegacji w komisjach kontrolno-nadzorczych zostali w ten sposób pozbawieni prawa do statusu weterana i związanych z tym uprawnień, a także pomocy materialnej należnej osobom poszkodowanym w czasie misji lub w związku z nią. Należy zwrócić uwagę, że minister obrony narodowej, uzasadniając odmowne decyzje w odniesieniu do uczestników laotańskiej i wietnamskiej komisji, stwierdził, że nie spełniają one wymagań ustawy o weteranach działań poza granicami państwa. Wyjaśnił przy tym, że udział Polaków w komisji laotańskiej opierał się na porozumieniu w sprawie zawieszenia działań wojennych w Laosie z 20 lipca 1954 roku, w komisji wietnamskiej zaś – na porozumieniu pokojowym z 27 stycznia1973 roku. Równo-cześnie podkreślił, że działające w Laosie i Wietnamie komisje nie zostały powołane do udziału w misji pokojowej lub stabilizacyjnej przez żadną z uprawnionych międzynarodowych organizacji. To prawda! Tylko że organy te nie działały samowolnie, a polscy obywatele nie pojechali tam w celach turystycznych, lecz do ciężkiej, odpowiedzialnej pracy – zgodnie z potrzebami innych podmiotów międzynarodowych, i za zgodą polskich organów władzy. Działali zatem legalnie.
Powszechnie wiadomo, że od wielu lat działa w naszym kraju Stowarzyszenie Kombatantów Misji Pokojowych ONZ, mogące poszczycić się znacznym dorobkiem w działalności społecznej. Organizacja zrzesza także byłych uczestników azjatyckich komisji kontrolno-nadzorczych. Należy się zatem liczyć, że realizacja postanowień ustawy o weteranach działań poza granicami państwa doprowadzi do swoistej weryfikacji osób należących do Stowarzyszenia. Być może nie będzie ona miała oficjalnego charakteru, lecz może przyjąć postać samoweryfikacji.
Zapewne wielu żołnierzy czy cywilów, którym minister obrony narodowej odmówił prawa do zaszczytnego miana weterana, opuści szeregi Stowarzyszenia, kierując się poczuciem honoru i godności osobistej. Dalsza przynależność do tej organizacji mogłaby zostać bowiem poczytana za uzurpację praw wynikających z ustawy o weteranach działań poza granicami państwa. W tym miejscu wypada nadmienić, że odmowa przyznania uprawnień weterana dotknęła także autora niniejszego tekstu, uczestnika międzynarodowych misji prowadzonych w ramach komisji kontroli i nadzoru w Laosie i Wietnamie. W konsekwencji wystąpiłem już ze Stowarzyszenia, którego byłem aktywnym członkiem od początku jego istnienia.
Konstruując ustawę o weteranach, ustawodawca obdarzył priorytetem podmioty, które kierowały na misje. W tle niejako pozostało znaczenie samych działań, chociaż to one powinny stanowić o istocie zagadnienia. Ich bowiem charakter, aktywność i efektywność stanowią o powodzeniu misji. Tymczasem z ustawy wynika, że działania poza granicami państwa nie liczą się, jeżeli skierowanie nie pochodziło od podmiotu wymienionego w niej w artykule 4 punkt 1. To ograniczenie oznacza wprost umieszczenie w śmietniku historii wysiłku dziesiątków ofiarnych uczestników misji, wykonujących swoje obowiązki z poświęceniem, niekiedy z narażeniem życia i zdrowia. W przyjętym rozwiązaniu ustawa zaprzepaściła dorobek komisji działających w poszczególnych państwach azjatyckich, zdeprecjonowała osiągnięcia jej uczestników i w konsekwencji pomniejszyła ogólny dorobek Polski w działaniach na rzecz światowego pokoju.
Obym się mylił, ale nie mogę pozbyć się myśli, że do procesu legislacyjnego, który zaowocował ustawą o weteranach działań poza granicami państwa, wkroczyła polityka. Stąd zapewne wyeliminowanie z ustawy ministra spraw zagranicznych oraz pozbawienie polskich uczestników komisji w Laosie i Wietnamie statusu weterana i związanych z tym dobrodziejstw ustawowych. Faktem jest, że polskich obywateli do komisji azjatyckich kierowały organy państwowe Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, uznawane obecnie za niesuwerenne, politycznie podporządkowane Moskwie, niemające jakoby do podejmowania tego typu działań pełnego mandatu. Chodziło zatem o uniemożliwienie kadrze „namaszczonej” przez władzę ludową korzystania z wszelkich dobrodziejstw ustawy, a zwłaszcza ze statusu weterana.
Nie rozumiem jednak, dlaczego konsekwencje mają ponosić jedynie członkowie polskich przedstawicielstw w organach międzynarodowych. Od dawna było wiadomo, że pitraszono ten pasztet. Od momentu rozpoczęcia prac legislacyjnych dochodziły wieści o możliwym wyeliminowaniu z ustawy uczestników misji azjatyckich. Niestety, słowo stało się ciałem. Pogłoski się sprawdziły. W rezultacie wielu uczestników misji zagranicznych nie zostało objętych ustawą. Decyzje ministra obrony narodowej pozostają niezmienne. W tej sytuacji jedynie nowelizacja ustawy idąca we właściwym kierunku mogłaby doprowadzić do naprawy tego, co zostało zepsute. W obecnym stanie prawnym osoby pozbawione statusu weterana mają głębokie poczucie krzywdy oraz mniejszej wartości w porównaniu z tymi, którzy byli kierowani do działań poza granicami państwa przez organy państwowe obecnej Rzeczypospolitej Polskiej. Te rozwiązania prawne doprowadziły w rezultacie do podziału uczestników działań za granicą na lepszych (z uprawnieniami) i gorszych (pozbawionych uprawnień), a same misje na lepsze i gorsze. Ustawa sankcjonuje nierówność praw, a w demokratycznym państwie prawa taka sytuacja nie może się ostać.
Zróżnicowanie pozycji poszczególnych misji i w konsekwencji ich uczestników jest swego rodzaju patologią usankcjonowaną ustawowo. Zjawisko to można rozpatrywać także w kategoriach dyskryminacji mającej swoje źródło w aspektach politycznych. Zważyć należy zatem, co następuje.
Jeżeli działający w owych czasach polski rząd uznał za niezbędne delegowanie obywateli do działań poza granicami Polski i obywatele ci nie zawiedli, realizując zadania i wypełniając obowiązki w sposób należyty, to nowy rząd – z takich czy innych względów – nie może się uchylać od powinności uhonorowania ich zgodnie z przyjętymi zasadami. Wszak przekształcenia ustrojowe w kraju, dokonane drogą pokojową i w sposób demokratyczny, nie wyłączyły kontynuacji władzy państwowej. Dlatego uchwalenie kontrowersyjnych przepisów prawa będzie rodziło w środowisku weteranów nastroje rozgoryczenia oraz braku zaufania do instytucji państwa. Ustawa o weteranach powinna być tak skonstruowana, aby mogła dać satysfakcję wszystkim uczestnikom działań pokojowych, i nie dzieliła, lecz integrowała. Ponadto nie dawała powodów do konfliktów i nie pozbawiała obywateli tego, co im się słusznie należy, bez względu na to, czy skierowanie do działań poza granicami państwa pochodziło od poprzedniej czy obecnej formacji państwowej.
Konkludując, powtarzam: ustawa o weteranach działań poza granicami państwa powinna być zmieniona trybie pilnym, przy czym podstawowym kryterium powinno być działanie na arenie międzynarodowej niezależnie od tego, jaki organ państwowy czy organizacja była podmiotem kierującym.
Witold BUGAJNY
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.