W zdrowym państwie o sukcesie mediów decydują prawa rynku, a nie jakieś gremium „mędrców”
Tydzień temu na placu Zamkowym w Warszawie odbyła się kolejna manifestacja w obronie TV Trwam. W zasadzie wszystkie z nich dotyczyły miejsca na multipleksie cyfrowym dla tej stacji, kluczowego dla dalszego jej rozwoju.
TV Trwam od kilku lat walczy o to miejsce, ale bez powodzenia. Wszystko bowiem zależy od decyzji KRRiT, która takie właśnie koncesje przyznaje.
W 2011 r. KRRiT odrzuciła wniosek o koncesję złożony przez fundację Lux Veritatis, nadawcę TV Trwam, co argumentowała tym, że sytuacja finansowa wnioskodawcy nie gwarantuje powodzenia tego przedsięwzięcia. TV Trwam była wówczas jednym z 17 wnioskodawców, jacy ubiegali się o miejsce na multipleksie. Tamta odmowa nie zraziła jednak wnioskodawcy, który postanowił ubiegać się o koncesję aż do skutku.
Obecnie trwa konkurs na cztery miejsca na multipleksie, w którym bierze udział także nadawca TV Trwam.
Jego wyniki będą znane w czerwcu. W sprawie TV Trwam listy do KRRiT wysłało 2,5 min polskich katolików, którzy zorganizowali już 160 manifestacji z wyrazami poparcia dla jej wniosku.
Pewne jest jedno: TV Trwam to telewizja katolicka i nigdy nie ukrywała, że taką właśnie chce być. Realizuje swoją misję z nastawieniem na bardzo konkretnego odbiorcę, jasno deklarującego katolicki światopogląd. W prawie 40-milionowym kraju, w którym zdecydowana większość uznaje się za katolików, plany rozwoju TV Trwam nie powinny specjalnie dziwić. Spokojnie może ona liczyć na to, że przy takim społecznym zapleczu ma dużą szansę, aby w przyszłości stać się poważnym medium telewizyjnym.
Ale jest jeszcze jeden aspekt dotyczący jej działalności. TV Trwam realizuje przede wszystkich potrzeby i oczekiwania ludzi starszych, o których w Polsce zapomniały nie tylko telewizja publiczna, lecz także wszystkie telewizje komercyjne. Jak widać, dla KRRiT nie jest to żadnym argumentem.
W zasadzie trudno zrozumieć, dlaczego KRRiT tak mocno angażuje się w wyhamowanie rozwoju tej stacji. Zresztą cała sytuacja, w której jakieś gremium „mędrców” rości sobie prawo do oceny powodzenia takiego czy innego medialnego przedsięwzięcia, jest po prostu śmieszna. W zdrowym państwie o takim sukcesie decydują prawa rynku, a nie jakaś grupa ludzi pod szyldem państwowej instytucji.
Przełóżmy to na warunki amerykańskie. Gdyby w USA istniało medium dysponujące tak liczną rzeszą sympatyków i odbiorców, nikt nawet nie śmiałby ograniczać jego działalności. Nikt też nie śmiałby ograniczać jedynego katolickiego medium w kraju, w którym większość obywateli deklaruje takie wyznanie i taki światopogląd. Byłby to zbyt oczywisty przejaw dyskryminacji katolików. Gdyby podjęto taką próbę, zapewne prezydent Barack Obama musiałby odpowiedzieć mediom i opinii publicznej, dlaczego w USA pod jego rządami dochodzi do takich sytuacji.
Niestety, w Polsce jest inaczej. Tutaj blokowanie katolickiego nadawcy jest regułą. To kolejny dowód, że wolny rynek mediów w Polsce jest tylko dla wybranych.
LESZEK PIETRZAK
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.