Felieton Janusza Sanockiego
Jak wszystkim, to i rabinom też!
„Synu, nie wiesz jak małą ilością rozumu rządzony jest ten świat” – miał się zwrócić papież Paweł V do jakiegoś szkockiego mnicha i ta sentencja weszła na trwałe do światowego zasobu przysłów. Jak się okazuje, obowiązuje również w czasach powszechnej oświaty i lotów na Marsa. Grupa tzw. artystów spreparowała ludzkie zwłoki i wozi je pokazując za grubymi opłatami publiczności. Jak się okazuje, są chętni do płacenia kilkadziesiąt złotych za bilet i napawanie się widokiem trupów z odsłoniętym mózgiem czy płucami. Telewizja pokazuje wystawę i informuje o protestach środowisk katolickich, zwłaszcza biskupów. Katolicy – ale jak sądzę wszyscy chrześcijanie, a nawet wyznawcy innych religii – mają głęboko wpojony, naturalny szacunek do ludzkiego ciała. Zwłaszcza do ludzkich zwłok. To zresztą jest bodaj pierwotny odruch człowieka – okazać szacunek zmarłemu. W Iliadzie mamy dramatyczną scenę, kiedy Achilles zabiwszy Hektora zamierza zbeszcześcić jego ciało odmawiając mu pochówku. Wówczas sędziwy król Priam wychodzi z twierdzy, udaje się do obozu wrogów i błaga Achillesa o wydanie ciała syna. Największą bowiem hańbą dla zabitego czy zmarłego wroga było pozostawienie jego ciała bez pochówku, na żer dzikich zwierząt czy przyrody. Kiedy tyran Kreon odmawia pochówku Polinejkesowi, siostra zabitego Antygona łamie ten zakaz i narażając się na śmierć grzebie ciało brata. W oparciu o takie wartości i dramaty rodziła się literatura naszej cywilizacji. Autorzy wystawy ludzkich zwłok postanowili złamać to pierwotne, obecne w naszej świadomości tabu i zaszokować publiczność. Ich rachuby na zysk okazały się trafne. Szok przyciągnął telewizję, telewizja zrobiła darmową reklamę. Interes się kręci. Ciekawe są reakcje na to zdarzenie. Po pokazaniu przed kamerami wypowiedzi księdza katolickiego – potępiającego ekspozycję zwłok – dziennikarz daje czas antenowy Janowi Hartmanowi – który jest profesorem uczelni wyższej, „bioetykiem”. Jeśli chodzi o dowalenie Kościołowi na Jana Hartmana, felietonistę antykatolickiego tygodnika „Fakty i Mity” – zawsze można liczyć. Tym razem profesor Hartman stwierdził, że chodzi o to, że Kościół miał do tej pory monopol na publiczne pokazywanie zwłok, a teraz ten monopol traci i dlatego duchowni katoliccy są przeciwko wystawie. Tylko dla uzupełnienia wiedzy Czytelników podaję, że profesor Jan Hartman jest związany z Ruchem Palikota, a wcześniej był z SLD kandydatem do Sejmu. Wobec zdecydowanej wypowiedzi profesora bioetyka, pytania nasuwają się same. Pierwsze z nich to np. pytanie o to czy oceny profesora bioetyki Hartmana są np. zależne od narodowości zwłok? I co by było, gdyby te prezentowane na wystawie, spreparowane zwłoki były ciałami np. Niemców albo dajmy na to Żydów? Niektórzy z nas pamiętają sprawę zbrodni w Jedwabnem i śledztwa w tej sprawie. W 2001 r. planowaną ekshumację przerwano na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego po protestach środowisk żydowskich. Rabin Warszawy i Łodzi Michael Schudrich, sprzeciwiając się ekshumacji, stwierdził wówczas: „Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak”. A przypomnijmy, że chodziło o śledztwo i o oskarżenia pod adresem Polaków. Nawet te ważne motywy prawne, jak zamiar wyjaśnienia okoliczności zbrodni nie zmieniły stanowiska religijnych środowisk żydowskich. Nie przypominam sobie, żeby wówczas „bioetyk”, profesor wyższej uczelni Jan Hartman zabrał głos i żeby skrytykował publicznie rabina Schudricha i powstrzymał Lecha Kaczyńskiego od decyzji, która praktycznie przekreśliła wyjaśnienie zbrodni w Jedwabnem. A miał do tego tytuł podwójny tytuł: raz jako „bioetyk” (cokolwiek to miałoby znaczyć), a dwa – jako wnuk rabina Izaaka Kramsztyka. Aż prosi się, żeby w ramach walki z religijną ciemnotą bioetyk prof. Hartman odważnie dowalił także rabinom! Nie tylko katolikom. Dopiero wówczas może uwierzymy w tę „bioetykę”, czy jak tam ta fucha uniwersytecka się nazywa.
Najnowsze komentarze