13 grudnia – przegraliśmy na lata!
Janusz Sanocki
Nie ma Polski, o jakiej marzyliśmy w czasie „festiwalu wolności” w 1981 roku. Stan wojenny okazał się skuteczny. Oto w III Rzeczpospolitej – rzekomo wolnym i praworządnym kraju – nie sposób skazać winnych wprowadzenia stanu wojennego. Za to babcię, która wyniosła ze sklepu kostkę masła ściga zajadle cały aparat „sprawiedliwości”.
Polska regularnie przegrywa w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, polscy sędziowie jak pies Pawłowa reagują na telefon z kancelarii premiera, z mediów publicznych wywalono już wszystkich niezawisłych dziennikarzy. „Niewidzialna ręka” (podobno rynku), ale jak wszystko wskazuje służb specjalnych, które są poza wszelką kontrolą, wymiotła redakcję prywatnych pism – poczytnego dziennika „Rzeczpospolita” i najbardziej popularnego tygodnika opinii „Uważam Rze”. Powód był oczywisty – były to redakcje krytykujące rząd.
Ale cenzury, z którą walczyliśmy za komuny, nie ma.
Nie ma też tajnej policji, ale za to demokratyczna służba specjalna „państwa prawa” – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – w ubiegłych miesiącach prowadziła na szeroką skalę inwigilację niezależnych dziennikarzy, pod pozorem zabezpieczania przed działaniami antysemickimi. Ot po prostu – uznajemy, że taki dajmy na to Stanisław Michalkiewicz to antysemita i zakładamy mu podsłuch, kontrolujemy korespondencje, pilnujemy z kim chodzi na wódkę, a z kim do łóżka. A nuż to się przyda!
Demokracja objawia się nam jako brak zomowców, przesłuchań i prewencyjnych aresztowań zwanych „internowaniem”. Ale po co komu dzisiaj zomowcy? Jak zauważył kanadyjski badacz świata mediów Marshall McLuhan:
„Dzisiejszy tyran nie rządzi pałką czy pięścią, ale przebrany za badacza rynku prowadzi swoje stado drogami wygody i komfortu”.
Oto jedna z popularnych witryn internetowych w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, krótką informację o marszu zorganizowanym przez opozycję w Warszawie i antyrządowych wystąpieniach („Tusk do Berlina, tam czeka rodzina!!) natychmiast „przykrywa” dziesiątkami „newsów” bardziej chwytliwych:
„66-letni biznesmen z 27-letnią modelką na plaży” – i seria zdjęć. Dalej idzie: „Miałam romans z nauczycielem”. W dole zdjęcie kopulujących piesków i dobra rada: „Nic nie zrobisz gdy zwierzęciu się zachce…”
W górze strony kilka zdjęć obfitych biustów i tytuł; „Zbędne kilogramy zupełnie jej nie krępują”. No a jeszcze wyżej, jakby już całkiem ktoś nie dał się odwieść od polityki i myślenia, porada; „Jak założyć kondom ustami – czyli nauka seksu”.
I tak dalej, i tak dalej. Po co tu cenzura? Wystarczyła znajomość ludzkiej psychiki, żeby zamiast prymitywnych komunistycznych zakazów zastosować metodę szumu informacyjnego i zarzucania umysłów odbiorów setkami dez-informacji stymulujących głównie zainteresowanie seksem, zbrodnią, dewiacją.
Po takim praniu umysłów, ci którzy będą w stanie skupić się na informacji znaczącej, tacy, którzy będą w stanie ją wyłowić z potoku piany, będą całkowitym marginesem w ogłupionym i podnieconym ludzkim stadzie. Potem tylko odpowiednio ukierunkuje się tzw. tropizmy tłumu – skieruje się ku tym, którzy mają wygrać – sympatię, tych zaś, których trzeba utrącić pokaże jako „oszołomów” z oczami pełnymi nienawiści i już nie są potrzebne żadne szachrajstwa wyborcze. Tłum zagłosuje wg medialnego przekazu.
Być może demokracja na całym świecie tak właśnie się degeneruje, jednak sytuacja w Polsce była szczególna. U nas punktem wyjścia był system sam z siebie już głęboko zdegenerowany. Gdybyśmy w 1981 r. mogli kontynuować pokojową przemianę prowadzoną przez ówczesną Solidarność, z pewnością uniknęlibyśmy i rabunkowego kapitalizmu, i patologii w wymiarze sprawiedliwości i opanowania mediów publicznych przez zwykłe szumowiny, a sejmu przez miernoty.
Niestety, stan wojenny przerwał pokojową przemianę i otworzył drogę kanaliom. Nic dziwnego zatem, że 13 grudnia 2012 r. Janusz Palikot odwiedził w szpitalu Jaruzelskiego, a Leszek Miller wraz z towarzyszami z SLD otworzyli w Sejmie szampana. Mieli powody do radości.
Janusz Sanocki
Najnowsze komentarze