Agent Michał znowu nadaje
Artykuł pod tym tytułem zamieścił Piotr Strzembosz . Temat bardzo ważny z uwagi na zaangażowanie władzy w tzw. walce z nienawiścią. Mimo, że praktycznie całe media są w rękach osób nie tyle sprzyjających, co bardzo spolegliwych wobec rządzących, to wymyślono jeszcze problem „nienawiści” do inaczej myślących. Przecież, to nie koalicja wykazuje brak miłości do bliźnich, ale to opozycja nie potrafi w sobie znaleźć dostatecznej woli do miłowania panujących nam notabli PO i PSL. A czyż nie mamy ich za co kochać? A chociażby za zamknięte bramy szpitali, możliwość dwukrotnego pochówku ofiar smoleńskiej tragedii, czy też za demonstracyjne pokazywanie panującego w kraju bezprawia. Zatem, dobrze, że rzeczy nazywane są po imieniu. Nbie wszystkim odpowiada to, że byli współpracownicy SB reprezentują nas na rządowych salonach, a dzieci i wnuki twórców Solidarności umierają w szpitalach lub nie mają możliwości uzyskania należnej opieki medycznej.
Tadeusz P
Konstytucyjny minister rządu, Michał Boni, ma dziwną manierę. Zarówno w okresie PRL, jak i w III RP, zajmuje się nie tym, czym powinien. A przynajmniej nie tylko tym.
W czasach komunistycznych Michał Boni oficjalnie był prześladowanym opozycjonistą, a nieoficjalnie donosił na kolegów jako TW „Znak”. W rządzie Donalda Tuska Michał Boni jest ministrem administracji i cyfryzacji, a zajął się zwalczaniem „mowy nienawiści”. I nie byłoby w tej dodatkowej aktywności agenta Michała nic zdrożnego (w przeciwieństwie do „dodatkowej aktywności” w okresie PRL), gdyby ta aktywność wynikała z autentycznej troski o język i obyczaje, a nie z troski o interes władzy, którą reprezentuje.
Ten element aktywności agenta Michała w III RP jest więc bardzo podobny do jego aktywności z przed 89 roku – i wtedy i teraz działa na rzecz interesu aktualnej władzy.
„Mowa nienawiści” to nie jest problemem wirtualny. Poprzez obelgi, inwektywy, bluźnierstwa, szkalowanie, szczucie i szydzenie z innych osób i środowisk, osób inaczej myślących, inaczej czujących, wyznających inną wiarę, inny światopogląd, inną wrażliwość, mających inny kolor skóry, inną orientację seksualną, inne pochodzenie, inny status materialny czy inne poglądy polityczne, następuje niszczący podział na wrogie sobie obozy, postępuje eskalacja chamstwa i agresji wykraczająca poza ogólnie przyjęte normy.
Zabójstwo działacza PiS przez sympatyka PO w Łodzi miało wyraźne źródła w wypowiedziach konkretnych polityków („dożynanie watahy”, „trzeba zastrzelić i wypatroszyć”, nazwanie politycznych przeciwników „bydłem”). I te słowa nie tylko padły z ust prominentnych sympatyków i działaczy Platformy Obywatelskiej, nie tylko nie spotkały się z jednoznacznym potępieniem większości mediów oraz w samym środowisku PO, ale w chwili ich wypowiadania spotkały się z jednoznaczną aprobatą najważniejszych osób w państwie.
Druga, trzecia i kolejne strony politycznego sporu nie są dużo lepsze w omawianej materii od rządzącej Platformy, ale zajmuję się agentem Michałem i Platformą Obywatelską dlatego, że to ze strony tego środowiska politycznego wychodzą inicjatywy nazywane szumnie „monitorowaniem przejawów mowy nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji w życiu publicznym” (Michał Boni) czy „zwalczaniem internetowego chamstwa” (Radosław Sikorski).
Zajmuję się tymi osobami i tą partią polityczną również dlatego, że mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że tu nie o standardy i poprawę życia publicznego w Polsce chodzi, a o kolejny bat na dzisiejszą opozycję, o wprowadzenie jednokierunkowej cenzury, o stworzenie mechanizmów zawężenia wolności i swobód obywatelskich. Gdyby było inaczej, to działacze Platformy Obywatelskiej poskromiliby szerzących nienawiść i agresję Stefana Niesiołowskiego, Radosława Sikorskiego, Władysława Bartoszewskiego czy Janusza Palikota, gdy jeszcze był w ich szeregach.
Tymczasem po swoich brutalnych słowach (”dożynanie watahy”) Radosław Sikorski został konstytucyjnym ministrem (na nagraniu z tego przemówienia stojący w tle Donald Tusk bije mu brawo), sekretarzem stanu w kancelarii premiera Tuska (po nazwaniu przeciwników politycznych „bydłem”) został Władysław Bartoszewski, a Janusz Palikot („Jarosława Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć”) został wybrany na wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PO.
PS. Jeśli nastąpi taki moment, że „wiodące” media i działacze Platformy Obywatelskiej przestaną Posła Sejmu RP Tomasza Kaczmarka nazywać „agentem Tomkiem”, to ja rozważę, czy nie przestać nazywać Michała Boniego „agentem Michałem”…
Piotr Strzembosz.
Najnowsze komentarze