Polskie Kresy Wschodnie

 

Kalejdoskop polski

Zbigniew Lipiński

Wymazać Kresy z polskiej pamięci

Spoiwem każdego narodu jest jego tożsamość, obejmująca kulturę, religię tradycję, obyczaje, wreszcie historię i pamięć o przeszłości tak historycznej, jak i osiągnięciach nie tylko na polu politycznym. Eliminacja tożsamości powoduje, że naród przestaje być narodem, a staje się bezwolnym zbiorowiskiem podatnym na wszelką manipulację, albowiem zostaje rozbita jego więź. Toteż nie tylko pozbawienie państwa umniejsza szanse danego narodu, ale również wykarczowanie jego tożsamości.

Walkę z naszą tożsamością narodowo-kulturową prowadzili komuniści, szczególnie w okresie stalinowskim, zresztą bez większego powodzenia. Prawdziwa ofensywa antypolonizmu nastąpiła dopiero w III RP. Na czele tego frontu stoi „Gazeta Wyborcza” z jej naczelnym Adamem Michnikiem, oskarżająca Polaków przede wszystkim o antysemityzm, udział w eksterminacji Żydów zarówno podczas wojny, jak i po wojnie (!), a nadto o: nacjonalizm, nietolerancję, ksenofobię, zaściankowość, brak zdolności gospodarczych, ostatnio zaś o tzw. homofobię etc., etc. Listę tę można by było ciągnąć kilometrami.

Pomysłowość GW w wyszukiwaniu nowych wątków antypolonizmu jest jednak niewyczerpana. Ostatnio piórem Daniela Beavois pismo to zajęło się inną polską „przywarą”, mianowicie pamięcią o Kresach Wschodnich oraz samymi Kresowianami. (GW z 8-9.09.12, „Kres kresomanii!”).

 

Mit 200 tysięcy pomordowanych?

Beauvois utrzymuje, że od Kresowian „trudno oczekiwać … trzeźwego rachunku sumienia, nie tyle własnego, ile w zastępstwie rodziców i przodków. To, co pozostało z tej pamięci stało się mitem. Mamy tu do czynienia z myleniem pamięci, tego co osobiste, uczuciowo przeżyte, z tym co obserwowane z dystansem, na tle szerszego kontekstu dziejów”.

Zobaczmy więc jak wygląda ów „szerszy kontekst dziejów”. Kresy w czasie II Wojny Światowej przeżyły: dwie okupacje sowieckie, i okupację niemiecką. Natomiast szczególnie od lipca 1943 r. OUN-UPA na Kresach Wschodnich dokonała ludobójstwa ok. 200 tys. obywateli polskich, w tym samych Polaków co najmniej 150 tys. Pozostali to Żydzi, Rosjanie, Czesi, Tatarzy, Cyganie i wreszcie sami Ukraińcy, którzy nie chcieli brać udziału w rzezi, ratowali swoich polskich sąsiadów lub nie chcieli w ten czy inny sposób współpracować z bandami UPA. Trzy momenty należy tu podkreślić. Pierwszy – ludobójstwo to było dokonywane w sposób wyjątkowo bestialski, niespotykany nawet w czasie II Wojny. Drugi – rzeź Polaków obejmowała nie tylko Wołyń, ale całe Kresy, a po 1945 r. tereny południowo-wschodnie w nowych granicach. Trzeci – w ponad 90 procentach ofiarami degeneratów z UPA była bezbronna polska ludność wiejska, gdyż UPA nie atakowała większych miast, gdzie stacjonowały oddziały niemieckie.

Ludobójstwu Polaków położyła dopiero kres Operacja „Wisła”, w trakcie której przesiedlono Ukraińców z terenów objętych banderowską irredentą na Ziemie Zachodnie i Północne. Gdyby nie rzezie UPA na tych terenach, zmierzające do oderwania tzw. Zakerzonii od Polski, Ukraińcy nadal mieszkaliby na tych ziemiach.

O tym autor paszkwilu nawet nie wspomina. Ani słowa o rzezi, ani słowa o OUN czy UPA. Obie te zbrodnicze organizacje nie istnieją one w jego wywodach.

 

„Rasistka” Kossak-Szczucka

Według Beauvois. „Litwini, Białorusini, Ukraińcy, nie mówiąc już o Żydach, nie zawsze byli i są traktowani, jak należałoby, w codziennym języku, w części publicystyki, nawet w niektórych pracach naukowych”. A może autor przypomniałby czytelnikowi GW, ile to szkół z językiem wykładowym ukraińskim funkcjonowało w II Rzeczypospolitej? A może poinformowałby jaką kwotą dziś Ministerstwo Kultury zasila ziejące nienawiścią do Polaków i wychwalające morderców z UPA ukraińskie „Nasze Słowo”? A może publicysta michnikowego piśmidła porównałby przywileje, jakimi cieszą się w Polsce choćby mniejszości niemiecka, litewska, ukraińska ze świadczeniami Niemiec, Litwy, Ukrainy na rzecz Polaków zamieszkałych w tych krajach? Beauvois nic o tym nie pisze, gdyż nie Polacy go obchodzą..

Bo Polacy to rasiści, a w każdym razie należą do nich … Melchior Wańkowicz i Zofia Kossak-Szczucka. Jeśli nie wierzysz, Czytelniku, to zacytuję: „Rasistowski obraz Ukraińców w „Pożodze” Zofii Kossak-Szczuckiej (1922) pozostawił, niestety do dziś ślady w dyskursie tych, którzy w wydarzeniach wołyńskich lat 1943 – 1945 całą winę widzą tylko po jednej stronie”.

A jak się przedstawiały te – jak to eufemistycznie określa autor – „wydarzenia”. Polacy na Kresach pozbawieni byli w tym czasie warstwy przywódczej. Ziemiaństwo, inteligencja, oficerowie, pracownicy państwowi, bogaci chłopi („kułacy”) zostali wymordowani, wywiezieni do łagrów lub zesłani przez Sowietów. Czego nie zdążyli zrobić Sowieci, dokończyli Niemcy. AK aż do 1944 r. nie funkcjonowała na tych terenach, a 27 Wołyńska Dywizja AK powstała dopiero na początku 1944 r. Polska ludność wiejska była więc kompletnie bezbronna, jeśli nie liczyć Samoobrony, nielicznej i słabo uzbrojonej, powołanej dopiero w reakcji na ataki UPA. Ci, którzy zginęli od kuli mogli uważać się za szczęśliwców. Upowcy zdzierali skórę, dzieci przybijali do sztachet, ciężarnym kobietom rozpruwali brzuchy, palili żywcem, topili w studniach, rozrywali końmi, krzyżowali, otaczali kościoły w czasie mszy i palili je razem z wiernymi, przywiązywali drutem kolczastym kobiety i dzieci do drzew, krzyżowali, przybijali języki do stołów, uśmiercali wrzątkiem, odrąbywali kończyny. Hasła „smert’ lacham, żydam i moskowśkij komuni” czy „wyriżemo wsich lachiw, do odnoho, od małoho do staroho” mordercy z UPA realizowali dosłownie.

A dla pana profesora Daniela Beauvois to są „wydarzenia”, mieszanie wspomnień z historią, rasizm naszych najwybitniejszych pisarzy. Trzeba nie lada cynizmu, albo żenującej niewiedzy, o którą go zresztą nie posądzam. Dla niego to „kresomania”, „w pewnym sensie światopogląd” i unikanie „poznania niekoniecznie przyjemnej prawdy”. To nie my Kresowianie unikamy prawdy, to utytułowany publicysta nie chce o niej pisać. Jest ona niewygodna, ale nie dla nas – dla niego.

 

O Kresach bez prawdy

Beauvois cytuje innego „znawcę” spraw kresowych niejakiego Wojciechowskiego, który pisał: „Rośnie nam własny związek wypędzonych, choć tak bardzo nas boli działalność Eriki Steinbach w Niemczech”. Choć Beauvois uważa, że jest w tym stwierdzeniu „odrobina przesady”, kontynuuje myśl Wojciechowskiego pytając: „”Do czego zmierza uchwała Sejmu z lipca 2009 r., wzywająca, by Ukraińcy, broń Boże nie Polacy, bili się w piersi i oficjalnie potępili tamte zbrodnie?”. Więc odpowiedzmy, wspomniana uchwała sejmowa zmierza (niestety tylko zmierza, bo nie mówi tego wprost) do prawdy o tamtym czasie. Więc odpowiedzmy: sugerowanie, że organizacje kresowe w Polsce mają charakter rewizjonistyczny to podłe kłamstwo. Czym innym bowiem jest domaganie się, by, szczególnie na Ukrainie i Litwie nie zacierano śladów polskiej kultury, by Polacy tam zamieszkali mieli pełnię praw kulturalnych i językowych. Żadna organizacja kresowa nie domaga się rewizji granic wschodnich.

Nieludzkie zbrodnie UPA miały podłoże w doktrynie Dmytra Doncowa, budowy „sobornej Ukrainy”, czyli Ukrainy faszystowskiej, bez „obcoplemieńców”. Ideologia ta miała charakter faszystowski, a właściwie nazistowski, gdyż zawierała nieskrywany rasizm, wzorowany zresztą na hitlerowskim. Jego ideologia zasadzała się na darwinizmie społecznym, twierdzącym, że naród stanowi gatunek, walczący o swoje miejsce tępiąc inne gatunki. Naród jako gatunek jest wartością najwyższą, ważniejszą od Boga. Na czele narodu ukraińskiego powinien stać “wódz nacji”, mający do dyspozycji tzw. “mniejszość inicjatywną”, stosującą tzw. “twórczą przemoc” wobec pozostałej masy narodu ukraińskiego. Doncow postulował, by o państwo ukraińskie walczyć wszelkimi środkami, także masowo mordując obcoplemieńców, zamieszkujących Ukrainę. Domagał się również zlikwidowania Ukraińców, którzy z takimi metodami nie zgadzają się. Doncow pisał też: „Momentem naszego wzlotu była doba książęca, gdy do głosu doszła rasa nordycka (…)”. Skąd my to znamy?! Taka była ideologia OUN, która powołała do życia UPA.

Warto w tym miejscu przypomnieć integralny składnik tej ideologii – Dekalog Ukraińskiego Nacjonalisty, opracowany w 1929 r. przez syna księdza greckokatolickiego, Stepana Łenkawśkyja. Dekalog ten szeroko kolportowano wśród Ukraińców. Oto niektóre z tych „przykazań”: „7. Nie zawahasz się wykonać największego przestępstwa, jeśli wymagać tego będzie dobro Sprawy. 8. Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmować wroga Twojej Nacji. (…) 10. Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni Państwa Ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia obcoplemieńców.”

Tę ideologię wcielali w życie oprawcy z UPA, Służby Bezpeky, SS-Galizien i innych zbrodniczych organizacji szowinistów ukraińskich.

Ale, jak pisze Beauvois, „trzeba powoli, cierpliwie i w sposób otwarty zbliżać się do zrozumienia tego Innego z ULB” (ULB – Ukraina, Litwa, Białoruś). Słusznie, bardzo słusznie. By zrozumieć należy poznać doktrynę Doncowa, trzeba znać nazwiska dowódców UPA: Dmytra Klaczkiwskiego, Romana Szuchewycza (ps. Taras Czuprynka) i Wasilija Kuka oraz ich „dokonania”. Trzeba poznać bezmiar dzikiego okrucieństwa UPA i zbrodniczą ideologię OUN. A najlepszym kompendium tej wiedzy są dzieła prawosławnego Ukraińca, wielkiego znawcy doktryny integralnego nacjonalizmu ukraińskiego – śp. dra hab. Wiktora Poliszczuka. Prócz prac stricte naukowych, warto polecić tu popularno-naukową syntezę tych spraw zawartą w książce „Ludobójstwo nagrodzone”.

Wycieranie sobie gęby słowami „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”, niczego nie załatwia, bo to był inny czas i inne okoliczności.

 

Historiografia prymitywna i kłamliwa

By obciążyć Polaków winami wobec Ukraińców autor wykłada nam prymitywną historiografię, sprowadzającą się do stwierdzenia, że „nieludzkie traktowanie chłopów kresowych jest głównym powodem tragedii XX wieku”. To już mieliśmy – wszystkiemu winni są „polskie pany”. Nie wiem po co wysilał się Beauvois, wystarczy sięgnąć po podręcznik historii dla szkół Schoenbrenner i Missalowej z lat stalinowskich, by takie brednie przeczytać. Los chłopów w I Rzeczypospolitej (nie tylko na Kresach, ale w Koronie) determinowała pańszczyzna i samowola szlachecka. To prawda. Jednak porównanie losu chłopa polskiego z sytuacją tej warstwy ludności na Zachodzie czy w Rosji wypada na korzyść Rzeczypospolitej. Nie z Polski do Rosji, ale z Rosji do Polski uciekali chłopi. Autor też ubolewa nad samym używaniem pojęcia „Kresy”, boć to polonocentryzm, mogący stanowić przysłowiową sól w oku naszych wschodnich sąsiadów. Trochę cierpliwości, panie Beauvois, być może używanie tego słowa zostanie zakazane w przygotowywanej ustawie o „języku nienawiści” i śmiałek posługujący się tym pojęciem pójdzie „za kratki”.

Ta pożal się Panie Boże, historiografia, niknie w cieniu wyczynu Andrzeja Żupańskiego, inicjatora i organizatora konferencji pn. „Polska-Ukraina. Trudne pytania”. Organizacja co się zowie. W uzgodnieniu z nacjonalistycznymi historykami ukraińskimi strona „polska” wyeliminowała wszystkich nieprawomyślnych naukowców ze znienawidzonym Wiktorem Poliszczukiem na czele. Goszczono za to ostatniego dowódcę UPA – wspomnianego już Wasilija Kuka Nawet postanowiono, że na Poliszczuka nie można się powoływać. Podczas tego 5-letniego sabatu obie „strony” uzgodniły właściwą wersję rzezi na Kresach, przepraszam – „bratobójczych walk”. Właśnie – uzgodniły. Jak się okazuje metody polityczne – uzgodnienie, kompromis wzajemne ustępstwa – mają zastosowanie również w nauce historii. Nie ma to jak postęp. Owoc tych spotkań stanowi 10-tomowe dzieło, pełne kłamstw, półprawd, przeinaczeń i przemilczeń. Trzeba by było znowu tomów, by dokonać sprostowań.

W sposób wręcz łzawy autor wspomina Jerzego Giedroycia i jego doktrynę. Nie pisze atoli o przyjaźni łączącej Giedroycia z Doncowem. Ciekawe, po co ta dyskrecja? A może zrehabilitować Doncowa, tym bardziej, że po wojnie wykładał w USA. Podobnie jak służby specjalne Stanów Zjednoczonych i państw zachodnich zatrudniały całe kohorty ounowców i upowców. Wspomnijmy tylko Mykołę Łebeda, prowydnyka OUN i twórcę UPA, organizatora zamachu na ministra Bronisława Pierackiego, skazanego na śmierć przez sąd polski, a potem ułaskawionego na mocy amnestii. Ten zbrodniarz został zatrudniony przez CIA i chroniony przez nią przed dochodzeniami. Dożył szczęśliwie amerykańskiej emerytury.

 

Uwaga, dyrektywa!

Omówiony tu (tylko częściowo) paszkwil na Kresowian został zarekomendowany przez samego naczelnego GW – „Adam Michnik poleca”. Chwali on ciepło artykuł Beauvois i do wspomnianych przez niego Giedroycia i Mieroszewskiego dodaje – zupełnie słusznie – Jana Józefa Lipskiego i Jacka Kuronia. Tak, to jest to samo towarzystwo. Zwalczające rzekomy polski nacjonalizm, a wspierające szczególnie nacjonalizmy litewski i ukraiński, gdyż są one antypolskie, więc godne poparcia.

Naiwnością byłoby sądzić, że Michnik jest tylko szefem GW. Odgrywa on znaczną, choć zakulisową rolę polityczną. Toteż ten artykuł oraz jego zalecenie stanowią dyrektywę dla sprawującego w Polsce władzę establishmentu. Z pewnością rządzący odczytają ją „właściwie”. To przygrywka przed obchodami 70 rocznicy ludobójstwa na Kresach. Należy oczekiwać, że Michnik sam lub za pośrednictwem innych publicystów udzieli dalszych instrukcji.

Zbigniew Lipiński