W ROCZNICĘ WRZEŚNIA 1939.
Marek Toczek
Wybuch II wojny światowej we wrześniu 1939 r. to początek największego, jak dotąd, konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkiej cywilizacji, podczas którego Polska, spośród wszystkich państw biorących udział w tym kataklizmie, poniosła najwyższe proporcjonalne straty w ludziach, infrastrukturze przemysłowej i szeroko rozumianym majątku narodowym.
Osiemnaście miesięcy wcześniej, w niemieckim naczelnym dowództwie pojawiły się wytyczne:
„Terror, prześladowania, brutalność będą w takim samym stopniu elementem blitzkriegu jak czołgi i stukasy, wojna będzie prowadzona wszelkimi środkami”,
w takim duchu kontynuowano przygotowania wojsk do ostatecznego rozstrzygnięcia.
Polacy od pierwszego dnia wojny, aż do jej zakończenia w Europie, czynnie uczestniczyli w działaniach bojowych na wszystkich frontach. Jako państwo, Polska – liczący się członek zwycięskiej koalicji wielkich narodów, z piątą pod względem liczebności wojsk armią, nie uczestniczyła jednak w paradzie zwycięzców, nie uzyskała należnych odszkodowań wojennych, nie uczestniczyła w programach pomocy w odbudowie zniszczonych miast, przemysłu i infrastruktury. Polska jako państwo zwycięskiej koalicji, została wepchnięta przez swych dotychczasowych sojuszników w szpony innego totalitaryzmu, tracąc szanse na swój suwerenny rozwój.
Kiedy i jakie popełniono błędy?
II wojna światowa rozpoczęła się w piątek wczesnym rankiem 1 września 1939 r. Jakby dla odwrócenia uwagi lotnictwo niemiecki zbombardowało uśpione, bezbronne miasto Wieluń położone blisko ówczesnej granicy. Krótko później, w porcie Gdańsk swą kanonadę artyleryjską rozpoczął pancernik „Schleswik Holstain” odstrzeliwując polską, wojskową składnice tranzytową na Westerplatte. Ruszyły natarcia agresora na polskie placówki w Gdańsku (Poczta Polska) i te na granicy Wolnego Miasta Gdańsk z Gdynią. Tylko niesprzyjające warunki meteorologiczne nad północno – zachodnią Polską spowodowały odwołanie wielkiego lotniczego uderzenia na Warszawę, uderzenia które miało złamać już pierwszego dnia wojny wolę oporu Polaków. Później pogoda nie była już naszym sprzymierzeńcem.
Przekraczające granice państwa polskiego liczne dywizje Wehrmachtu od początku realizowały zasadę bezwzględnej wojny totalnej, z paleniem domostw i represyjnym wzniecaniu popłochu wśród ludności. To one właśnie zachęcane głosami swych przywódców państwowych i dowódców urządzały sobie łapanki na polską ludność i rozpoczęły masowe egzekucje. To one bestialsko biły i rozstrzeliwały jeńców wojennych.
„Cios musi zostać zadany. Musimy teraz albo działać, albo iść na dno”. „To cudowne uczucie być teraz Niemcem” – wykrzykiwał ADOLF HITLER.
„Polacy to nadal na wpół dzikusy. Są biedni, brudni, nieudolni, głupi i wulgarni, zdeprawowani i zdradzieccy”. – informował swych podwładnych HEINZ GUDERIAN.
Posuwające się za Wehrmachtem jednostki policyjne SD (Einsatzgruppe), z podległymi im tzw. oddziałami operacyjnymi (Einsatzkommandos), zajmowały się wyszukiwaniem osób wcześniej uznanych za niebezpieczne dla Rzeszy. Dysponując sporządzonymi listami poszukiwanych Polaków, dokonywali ich aresztowania z przeznaczeniem wywiezienia do Rzeszy, lub mordowali ich na miejscu.
Oberstleutnant Heinricht von Nordheim tak pisał 12 października 1939 r. o przebiegu działań wojennych w Polsce:
„I widzieliśmy – a także przeżywaliśmy – tragiczne sceny. Niemieccy żołnierze palili, podpalali, rabowali bez zastanowienia. Dorośli ludzie, którzy w najmniejszym stopniu nie zdawali sobie sprawy, ze to co robią, jest sprzeczne z prawem i konwencjami i obraza honor niemieckiego żołnierza”.
Już wtedy, od pierwszego dnia wojny rozpoczął się akt zbrodniczej, niemieckiej eksterminacji narodu polskiego. 17 września do zbrodniczych działań Niemców dołączył drugi agresor – ZSRR.
Przebieg kampanii wrześniowej, jednej z najstraszliwszych klęsk w naszych dziejach, przebieg całej II wojny światowej, został po latach udokumentowany i opisany w licznych publikacjach. Nie będę więc przytaczał szczegółów z tym związanych. Dla mnie ważniejszym działaniem dzisiaj jest poszukiwanie i wskazanie źródła naszej słabości, które doprowadziło do takiej sytuacji.
Wielu historyków zachodnich wskazuje, że przesądzającym powodem podwójnej agresji na Polskę w 1939 r. był fakt jej odrodzenia się jesienią 1918 roku.
Nas Polaków taka argumentacja nie może zadowolić. Sprzeciwiamy się stanowczo takiej optyce oceniania historii. My odzyskaliśmy po latach swoje państwo i swoją suwerenność swoim staraniem, nikt nie dał nam Polski w prezencie. Zwycięskie mocarstwa stanowiąc w Wersalu o polskiej sprawie winny stworzyć warunki by Polska (i inne państwa) mogła się rozwijać, by nikt w przyszłości nie miał możliwości zburzyć polityczny ład i bezpieczeństwo narodów. Stało się inaczej. Ustanowiono prawo, nie stworzono skutecznych mechanizmów międzynarodowej kontroli.
Przyjrzyjmy się faktom tamtego czasu.
Niepodległa Polska podjęła dzieło integracji ziem trzech byłych zaborów w jednolity organizm państwowy. Proces ten pomimo wielu trudności przebiegał dość sprawnie. Jednym z głównych celów polskiej polityki zagranicznej było uzyskanie dostępu do morza, okna na świat dla gospodarki. Temu miał służyć między innymi dekret Naczelnika Państwa J. Piłsudskiego (nr 155, z 28 listopada 1918 r.), o utworzeniu Polskiej Marynarki Wojennej. Ten akt miał ostatecznie przekonać mocarstwa, ze Polska chce i potrafi zabezpieczyć i zorganizować życie gospodarcze na morzu.
Podczas obrad konferencji sprawa granic morskich Polski zajmowała wiele miejsca. Dużym problemem było ciągle zmieniające się stanowisko delegacji amerykańskiej i to stale na niekorzyść Polski. Ostateczną wersję opracowanych przez mocarstwa zachodnie propozycji w sprawie Gdańska przedstawiono delegacji polskiej i premier I. Paderewski w imieniu rządu polskiego wyraził na nie zgodę.
7 maja 1919 roku projekt traktatu pokojowego wręczono przedstawicielom Niemiec.
Przedstawiony Niemcom projekt przewidywał utworzenie Wolnego Miasta Gdańsk oraz przeprowadzenie plebiscytu na Powiślu. Dokonano też (niekorzystnej dla Polski) korekty granicy zachodniej, ograniczając ją na zachodzie ujściem rzeki Piaśnica, a na wschodzie granicą Wolnego Miasta Gdańsk (Kolibki).
Projekt traktatu spotkał się z bardzo ostrą krytyką strony niemieckiej, która bardzo szybko przedstawiła swoje obszerne uwagi. Domagano się przede wszystkim likwidacji statusu Wolnego Miasta dla Gdańska oraz zapewnienia Prusom Wsch. kontaktu z Rzeszą za pośrednictwem specjalnie wydzielonego korytarza.
Końcowy tekst traktatu pokojowego stanowił o wydzieleniu z terytorium Prus Zachodnich Wolnego Miasta Gdańsk, przeprowadzeniu plebiscytu w czterech powiatach Powiśla, odstąpieniu Niemcom wschodnie części powiatów: złotowskiego, człuchowskiego, wałeckiego i lęborskiego oraz linię kolejową
Piła – Chojnice.
Polsce przyznano 62 % powierzchni Prus Zachodnich, tj. 15 843 km kw.
Postanowienia wersalskie nie zadowoliły żadnej ze stron. Werdykt wersalski, choć przyjęty ze spokojem, pozostawiał nastroje niespełnionych dążeń Polaków. Zupełnie inaczej odebrano to w Niemczech. Od pierwszych dni w ludności niemieckiej utrwalano przekonanie, że traktat stanowi rozwiązanie przejściowe i nieuchronnie będzie poddany rewizji.
Premier Georges Clemenceau w swym przemówieniu, zwracając się do strony niemieckiej oświadczył: „Poprosiliście o pokój. Jesteśmy gotowi wyrazić na to zgodę. Podejmiemy jednak niezbędne środki ostrożności, by zagwarantować, że po zawarciu drugiego pokoju wersalskiego, który zakończy tak straszliwą wojnę, nie nastąpi już kolejna”.
W czasie gdy premier G. Clemenceau przemawiał, przekazano delegatom grube egzemplarze traktatu wersalskiego, przetłumaczone na niemiecki.
„Rzesza i jej sojusznicy zostali obciążeni pełną odpowiedzialnością za wybuch wojny i dlatego zapłacą reparacje w wysokości 270 milionów marek. Armia niemiecka ma zostać ograniczona do 100 000 ludzi, na wyposażeniu marynarki wojennej mają pozostać tylko nieliczne przestarzałe jednostki, a lotnictwo wojskowe zostanie zlikwidowane. 10 % niemieckiego terytorium i co dziewiąty obywatel Niemiec znajdą się pod obcą władzą”.
Największe straty terytorialne Niemcy poniosą na wschodzie, na rzecz odrodzonego państwa polskiego…
Kończąc swe wystąpienie francuski premier zapytał, czy ktoś chciałby zabrać głos?
Rękę podniósł niemiecki minister spraw zagranicznych Ulrich von Brockdorff – Ranzau, nie wstając powiedział; „Nie mam złudzeń, co do skali naszej klęski, ani stopnia naszej bezsilności. (…) Wiemy, że potęga Niemiec została złamana. Wiemy, z jak wielką spotykamy się nienawiścią i słyszymy namiętne żądania , aby nas, jako pokonanych, zmusić do zapłacenia. – Tu Rantzau podnosząc głos kontynuował – Oczekuje się od nas, że przyznamy, iż tylko my jesteśmy winni. Gdyby takie wyznanie padło z moich ust, byłoby kłamstwem. (…) Przez kolejne dziesiątki minut w gorzkich słowach wyliczał dramat setek tysięcy cywilów – ofiar niemieckich zduszonych blokadą morską aliantów. (…)Pokój, którego nie można obronić w oczach świata, w imię sprawiedliwości, zawsze będzie prowokował inny opór. Pomyślcie o tym, kiedy mówicie o winie i pokucie. (…) Skończył stwierdzeniem: Nikt nie powinien podpisywać go ze spokojem sumienia, ponieważ nie może on być zrealizowany”.
Obrady zakończono. Rantzau wyszedłszy przed hotel, zatrzymał się. Kipiąc z oburzenia oznajmił zebranym ze złością: „Ten gruby tom był zupełnie niepotrzebny, byłoby prościej gdyby oświadczyli – Niemcy zrzekają się prawa do istnienia”.
Wiadomości o warunkach traktatu zaczęły docierać do Berlina już późnym popołudniem. Następnego dnia, dzięki krajowym gazetom rozeszły się w pełnym zakresie. Wszędzie reakcja Niemców była równie pełna oburzenia jak ich ministra spraw zagranicznych. Padały stwierdzenia, że traktat jest dokumentem: „zrodzonym z nienawiści i ślepoty…”, „To nie może być koniec…”.
Nigdzie opozycja wobec traktatu wersalskiego nie była większa niż na wschodzie Niemiec. Traktat wersalski nazwano „dyktatem” i ta nazwa funkcjonowała w obiegu.
„Nikt nie chciał wierzyć, że niemal całe Prusy Zachodnie zostaną wchłonięte przez nowe polskie imperium. Oddanie ziemi było ciężkim ciosem, ale oddanie jej Polakom – Słowianom, „podludziom”, państwu ludzi kurturlos – pozbawionych kultury – było ciosem najcięższym z możliwych. (…) Żądanie przekazania Polakom tych ziem z ponad milionem niemieckich mieszkańców, jest niedorzeczną i potworną zuchwałością”.
Czyż taka demonstracja braku poszanowania dla prawa międzynarodowego, wzbudzanie nastrojów do rewizji traktatu, rewanżu za rzekome krzywdy, a przede wszystkim kwestionowanie faktu powstania państwa polskiego w swoich historycznych granicach, nie jest równoznaczne z podkładaniem ognia pod długi lont kolejnego dramatu ludzkości – światową beczkę prochu.
Widząc rosnące zagrożenie, rozlewający się narodowy socjalizm i odradzający się niemiecki nacjonalizm, Polska wielokrotnie, począwszy od 1933 r. gdy Hitler zaczął łamać reguły traktatu wersalskiego, ostrzegała o grożącym niebezpieczeństwie. Niestety, systemy państwowe Francji i Wielkiej Brytanii oparte na władzy partyjnego parlamentu, zdawały egzamin gdy chodziło o decyzje populistyczne i wygodne dla finansowego lobby partyjnego, gorzej wypadały, gdy sytuacja zagrożenia wymagała konkretnych decyzji i podjęcia realnych działań. Także w tej sytuacji nikt nie chciał szukać sposobu by uniknąć tragedii.
Polska została osamotniona. W toku długiej okupacji i bezwzględnych działań wojennych, doszczętnie zniszczona, politycznie rozbita nie była w stanie stanąć w obronie swych praw na kolejnej konferencji pokojowej. Sojusznicy znowu zawiedli, rzucając na stos nasze narodowe aspiracje, nasze sojusznicze zobowiązania, nasz honor i naszą przyszłość.
Analizując powojenną sytuację polityczną państw Europy, a przede wszystkim państw Europy – Środkowej trudno się oprzeć wrażeniu, że trwa dalszy ciąg „naprawiania doznanych krzywd”. Rozpad ZSRR zmienił głównych aktorów sceny politycznej w Europie Środkowej. Rosja zachowując swoje wpływy (strefa buforowa) w rozgrywce strategicznej, zgodziła się na aktywne wejście do strefy Niemiec. Domówiono warunki ponad głowami Polaków.
Słaba gospodarczo Polska, rządzona przez polityków zapatrzonych bezkrytycznie w procesy globalizacji, została wepchnięta w strukturę rozrastającej się Unii Europejskiej na warunkach niemal niewolniczych. Podjęte działania, otworzenie rynku wewnętrznego bez stosownych regulacji prawnych dla polskich firm, przedłużająca się, hiperinflacja, preferencje dla obcego kapitału, wyprzedaż sektora finansowo – bankowego, oddanie w obce ręce mediów, wyprzedaż (likwidacja) całych gałęzi przemysłu i kluczowych działów gospodarki zaowocowało nie notowanym bezrobociem i upadkiem tysięcy zakładów produkcyjnych. To tylko niektóre znamiona upadku państwa.
Państwo polskie przestało być matką, stało się macochą dla milionów Polaków. Uruchomiono mechanizm emigracji zarobkowej na wielką skalę, dano przyzwolenie na różnego rodzaju ruchy separatystyczne, podważające jedność narodu. Dano przyzwolenie na szkalowanie narodu, powszechną korupcję, paraliż systemu sprawiedliwości, szerzenie się relatywizmu moralnego, obniżenie się poziomu nauczania, opieki zdrowotnej, … Osłabiono stan obronności państwa do karykaturalnych rozmiarów, skupiając cały niemal wysiłek na zabezpieczeniu udziału wojska w misjach interwencyjnych.
Po ośmiu latach naszego członkostwa w Unii Europejskiej poziom zadłużenia państwa osiągnął poziom ponad 900 mld. zł. Ponad 30 % Polaków żyje w warunkach ubóstwa. Średnia pensja pracownika w Polsce jest niższa niż zasiłek socjalny w starych państwach Unii.
Zmieniły się metody i narzędzia wyzysku i wynaradawiania, ale coraz wyraźniej widoczny jest cel do jakiego ta polityka prowadzi.
Czy to jest polska polityka? Czy są to inne metody tej samej polityki prowadzonej od 1918 r.?
Julianów, 31 sierpnia 2012 r. oprac, Marek Toczek
Najnowsze komentarze