PAŃSTWO, NARÓD (V).
Marek Toczek
Prof. Roman Rybarski (1887 – 1942), pochodził ze starej rodziny mieszczańskiej. Jego mentalność i poglądy polityczne ukształtowała Galicja. Wcześnie stracił ojca, od tego czasu utrzymywał się z korepetycji. Studia podjął na Wydziale Prawa UJ, studiował także ekonomię i historię gospodarczą. Wyróżniał się pilnością i wysokim poziomem merytorycznym swych prac. Studiował także w Londynie (Oxford) i w Paryżu (Szkoła Nauk Politycznych). Przebywał w Stanach Zjednoczonych i we Włoszech. W latach 1919-1921 był ministrem skarbu. W 1924 r. podejmuje pracę na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie prowadził katedrę skarbowości na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych. Włącza się w nurt pracy politycznej, gdzie zaczyna odgrywać znaczącą rolę (Związek Ludowo-Narodowy). Był aktywnym posłem II i III kadencji. Krytykował liberalizm, kładł nacisk na wzmocnienie polskich warstw średnich i likwidację przeludnienia na wsi. Zwracał uwagę na kwestię żydowską. Po wybuchu II wojny światowej nie opuścił Warszawy. Pod okupacja jego aktywność nie zmalała. Aresztowany 17 maja 1941 r. po kilkumiesięcznych przesłuchaniach wywieziony do Oświęcimia, gdzie zmarł w marcu 1942 r.
Naród źródłem władzy.
(Opracowano na podst. Książki Romana Rybarskiego „Siła i prawo”, Warszawa 1936 r. s.136-157).
Ustroje parlamentarne wykształciły się w krajach jednolitych pod względem narodowym. Władza w nich przypadła ogółowi mieszkańców, w znaczeniu prawno – państwowym, jako ogółu obywateli. Przez bardzo długie lata nie odróżniano narodu o powyższym znaczeniu od „narodu” takiego jak my go rozumiemy. We Francji „nationalite” – to przynależność państwowa, nacjonalizacja we Francji i Anglii oznaczała upaństwowienie jakiegoś działu produkcji. Francuski pisarz I. Duguit musi bardzo obszernie wyjaśniać, czym jest naród w ścisłym tego wyrazu znaczeniu w odróżnieniu od narodu, jako ogółu obywateli państwa.
W praktyce w krajach tych zaciera się różnica między tymi pojęciami. Walka o władze, o rządy, toczy się w granicach jednego narodu, mniejszości narodowe nie mają tam znaczenia, przynajmniej w jawnym życiu politycznym.
Ale gdy te same instytucje przeszczepi się na grunt inny, gdzie państwo nie jest narodowo jednolite, gdzie istnieją liczne mniejszości, mające odrębne ambicje polityczne , dążące do stworzenia własnego państwa lub do oderwania jego prowincji od całości, to ta zasada, że władza należy do ogółu obywateli bez różnicy narodowości, może doprowadzić do rozkładu państwa.
W ustroju demokratycznym walczą o władzę różne stronnictwa polityczne. W tym ustroju trudno zdobyć większość potrzebną do tego by rządzić. I wtedy dochodzą do głosu mniejszości, które łącząc się z jedną lub drugą grupą narodu, uzyskują na swoją korzyść różne przywileje. Te mniejszości mogą odnosić się do wielkich zagadnień narodowo-państwowych neutralnie lub wrogo, mają swoje partykularne cele, swoje ideały. A ustrój, który czyni z nich rozjemcę w sporach wewnątrz-narodowych, będzie ustrojem słabym i chwiejnym. Taki mechanizm rządzenia może właśnie odsunąć od władzy najsilniejsza grupę narodową spośród narodu, który zbudował państwo, reprezentującą najlepsze tradycje narodu, jego wielkie cele.
Rządy w takim przypadku będą spoczywały w rękach sojuszu mniejszości narodu i żywiołów reprezentujących dążenia odśrodkowe.
Trzeba się zdecydować na to, jak się pojmuje państwo, jego ustrój. Albo, jako pewnego rodzaju dom zajezdny, w którym każdy skądkolwiek przyjedzie nabiera określonych praw, byle przestrzegał przepisów porządkowych i płacił zobowiązania, albo też państwo jest wyrazem twórczości narodu, jego walk, triumfu i klęsk, jest jego dziełem.
W pierwszym przypadku można uznać prawa wszystkich do państwa „bez różnicy wyznania i narodowości”.
W drugim zaś ustrój prawno-polityczny państwa powinien przybrać wyraźną fizjonomię. Prawo do budowy tego ustroju ma ten naród, który zdobył sobie samodzielność państwową. Prawo do niepodzielnej władzy państwowej ma ten, czyje jest to państwo, kto będzie jego całości i wielkości bronił w każdych warunkach, zawsze gotów do największych poświęceń i ofiar.
Czyż może być coś bardziej niemoralnego jak fakt, że obcy przybysze, którzy naszą ziemię traktują jako kraj gościnny, którzy marzą o swoim państwie, a o ile je mają, są nim duchowo i organizacyjnie związani, by ci obcy przybysze mieli te same co my prawa na naszej ziemi, z którą myśmy się zrośli od lat tysiąca?
Nie zawsze sprawa mniejszości narodowych, które na ziemi naszego państwa razem z nami mieszkają od wieków, z którymi nas łączą węzły współżycia dziejowego i pokrewieństwa rasowego, da się załatwić w sposób prostolinijny. Takie mniejszości, osiadłe na pewnych terytoriach państwa, mają razem z nami prawo do tego terytorium. Ustrój państwa nie może jednak tym mniejszościom dać takiego wpływu, który by podkopywał integralność tego państwa.
Polska tym różni się od olbrzymiej większości państw, że ma u siebie nieproporcjonalnie wielki odsetek ludności żydowskiej, że ci Żydzi w Polsce mają potężny wpływ, niewspółmierny bodaj z ich siłą liczebną. Zagadnienie żydowskie jest nie tylko zagadnieniem naszego gospodarstwa, naszej kultury duchowej, lecz również i zagadnieniem prawno-politycznym. Jeżeli Polska ma mieć ustrój narodowy, nie może w jego podstawach pominąć tego zagadnienia.
Żydzi dzisiaj już są czym innym niż dawniej byli. W dawnej Polsce cieszyli się wieloma przywilejami, Chronili się do niej, pędzeni ze wszystkich stron świata. Popierała ich szlachta.
Żydzi mieli rozległy samorząd, ale żyli poza nawiasem polskiego życia państwowego. Żyli zamknięci w swoim getcie, nieznani polskiemu społeczeństwu. Nie wywierali na jego masy większego wpływu. Byli szynkarzami, dzierżawcami, trudnili się handlem, pożyczali pieniądze. Stosunki łączące ich ze społeczeństwem polskim ograniczały się tylko do stosunków ekonomicznych. Ogromne różnice kultury, języka, obyczajów dzieliły te dwa światy.
Jeżeli ktoś dzisiaj powołuje się na dawne polskie tradycje w rozwiązywaniu kwestii żydowskiej, niechaj nie odrzuca tej jednej wielkiej tradycji – wydzielenia Żydów z polskiego organizmu politycznego. Przecież nawet Ustawa rządowa z 3 maja nic nie zmieniła w tym stanie rzeczy, mimo liberalnych prądów opoki i wielkich wpływów żydowskich na dworze królewskim.
W XX wieku prawie w całej Europie Żydzi zdobywają sobie równouprawnienie polityczne. Dzieje się to pod hasłami asymilacji Żydów. Żydzi mieli stać się takimi samymi członkami społeczeństwa jak inni jego członkowie, różniąc się od reszty obywateli tylko wyznaniem, a w niektórych krajach także i obyczajem. W Polsce powstał nowy termin na wyróżnienie Żydów „Polacy mojżeszowego wyznania”.
Idea asymilacji okazała się fikcją. Niepodobna było wchłonąć nigdzie masy żydowskiej, o ile ta nie wyrzekała się swojej religii. Żyd przywiązany do swej wiary nie może stać się w żadnym razie członkiem innego narodu. A potem przyszła reakcja przeciw asymilacji między samymi Żydami. Zbudziła się w nich idea państwa żydowskiego, rozwinął ruch syjonistyczny. I teraz Żydzi nie domagają się tylko wolności swojego wyznania i obyczaju. Chcą uznania swego narodu, jako równoprawnego z innymi narodami. Nie godzą się z tym by państwo polskie było państwem narodowym, a chcą je przeobrazić na państwo narodowości, a w każdym razie na państwo polsko-żydowskie.
Żydzi są narodem odrębnym, w całej pełni tego wyrazu. Żydzi poza solidarnością rasową i wyznaniową mają już swój „home” w Palestynie. Tęsknią do wielkiego państwa, prowadzą własną politykę żydowską. Są duchowo obywatelami innego państwa. Swój stosunek do narodów, wśród których żyją układają według kryteriów swojej polityki żydowskiej. Nie ma się czemu dziwić, ani nad tym ubolewać, ale trzeba z tego faktu wyprowadzać odpowiednie konsekwencje.
Oto główny wniosek – w państwie narodowym władza należy do narodu.
W państwie polskim władza musi przypaść niepodzielnie narodowi polskiemu. Źródłem władzy w Polsce nie może być żadna mniejszość narodowa na równi z narodem polskim.
Niechaj w krytyce państwa narodowego naszym kryterium będzie potęga narodu, jego wielkość, a nie jakaś doktryna liberalna, pacyfistyczna, kosmopolityczna czy inna.
Przypuśćmy nawet, że dopuszczalne są wszystkie środki, które wiodą ku tej potędze narodu – byle naprawdę ku niej wiodły.
W rezultacie nie można Żydom przyznać praw politycznych, wspólnie z prawami narodu polskiego, a trzeba dla nich stworzyć odrębny status polityczny. Rozwój idei narodowej prowadzi do tego, że naród coraz ściślej zespala się ze swoim terytorium. Fakt, ze na tym terytorium mieszkają jeszcze inne narodowości, nie odbiera narodowego charakteru jego ziemi. Kto chce w tym kraju rządzić musi być z tą ziemią związany całym jestestwem
Nie można równocześnie należeć do dwóch narodów, jak nie można mieć dwóch matek.
Jeśli ktoś czuje się przynależnym do innego narodu, a ma pełne prawa polityczne na terytorium drugiego, to wyzyskuje te prawa, by swemu narodowi służyć. Czyli podkopuje trwałość ustroju państwa, chce jego politykę skierować na obce mu tory.
Żydzi w Polsce chcą być nadal pełnoprawnymi obywatelami. Uważają Polskę za swoją. Powołują się nawet na swe dla niej zasługi. Polityka żydowska zmierza wyraźnie do tego by państwo polskie stało się państwem polsko – żydowskim. Tłumaczą naiwnym Polakom, że przy poparciu Żydów Polska umocni swoje mocarstwowe stanowisko, że będzie potężną Polską jeśli nadal będzie azylem dla Żydów z całego świata i pogodzi się ze wzrostem wpływów żydowskich wewnątrz swych granic.
Jeżeli Żydzi występują z tego rodzaju propozycjami to jest rzeczą zrozumiałą, że kierują się własnymi interesami. Jest to wyraz ich międzynarodowej polityki i trudno zrozumieć, gdy te idee trafiają do zrozumienia Polaków. Czyżby tak imponowała im obietnica „mocarstwowości”? Nie potrzeba być mocarstwem, wystarczy być skromnym, małym państwem, ale państwem udzielnym by nie zgodzić się na podejmowanie rozmów na tej płaszczyźnie. Bo przecież żadna cześć składowa państwa nie może traktować (pertraktować) z nim jako czynnik równorzędny, nie może uzależniać swej lojalności wobec państwa od tego, jak to państwo odniesie się do postulatów międzynarodowych narodu, do którego ta część się przyznaje. Obywatel państwa ma obowiązki, jednostronnie określone, które nie są przedmiotem międzynarodowych układów. I do czego byśmy doszli, gdyby każda grupa etniczna prowadziła w Polsce swoją międzynarodową politykę, czy istniałaby wówczas jedna międzynarodowa polityka państwa polskiego?
Rząd państwa polskiego może układać się z rządem drugiego państwa o los jego poddanych w Polsce. Może im zabezpieczyć takie czy inne prawa czy przywileje. Ale ci obcy obywatele są czymś obcym, nie mają tu praw politycznych, żyją na specjalnych warunkach.
Z chwilą, gdy Żydzi postawili swoje sprawy jako sprawę międzynarodową, gdy dla jej poparcia uruchomili swoje potężne wpływy w świecie, czego dowodem były klauzule mniejszościowe traktatu wersalskiego, narzucone tylko państwom gdzie zagadnienie żydowskie było lub mogło się stać aktualne, z tą chwilą Żydzi wystąpili jako obca siła, jako czynnik, który tkwi w państwie polskim, ale jest w stosunku do niego czymś zewnętrznym. Otóż to stanowisko ma swoje konsekwencje, prowadzi automatycznie do wydzielenia Żydów z jednolitego organizmu państwa polskiego.
Nieunikniony proces dziejowy prowadzi do izolacji Żydów. Polacy oddzielają się od Żydów, Żydzi oddzielają się od Polaków. Polacy chcą mieć własne niepodzielne państwo. Żydzi pracują dla własnego państwa, służą swojej polityce. Nie zbuduje się trwałego ustroju państwa polskiego, jeśli u jego podstaw będą się plątali Żydzi.
Żydzi doskonale rozumieją idee zwierzchnictwa narodu państwowego w Palestynie. Nie uznają tam równouprawnienia z Arabami, którzy w tym kraju mieszkają dłużej niż Żydzi na polskiej ziemi. Odmawiają im tam praw politycznych, ale w Polsce stosują inne zasady.
Pojęcie polskiego państwa nie może być terminem geograficznym, nie może określać treść historyczną. Prawo obywatelstwa politycznego trzeba czymś uzasadnić. Nie wystarczy do tego faktu zamieszkiwanie na pewnym terytorium.
Obywatel państwa w głębszym znaczeniu wyrazu to człowiek, który zrósł się nierozerwalnie z tym państwem. Podwójne obywatelstwo to wypadek patologiczny.
Czym są Żydzi w Polsce? Nie chcemy rozwijać tego zagadnienia w całej jego rozciągłości. Nie potrzebujemy polemizować z fałszami historycznymi, które przypisują szczególną rolę Żydom w odbudowaniu Polski. Berek Joselewicz nie może być tu argumentem.
Żydzi w czasie walki o granice Polski ogłosili swą neutralność. Powiedzieli po prostu: nie mamy prawa ani też nie chcemy mieszać się do walki między Polakami i Rusinami o przynależność państwową dawnej Galicji Wschodniej. Jakie więc mają prawo mieszać się do tego, jaki jest ustrój państwa polskiego uzyskanego w tych walkach? Czy czynnikowi, który w ciężkiej chwili walk o odbudowę państwa zajmuje stanowisko neutralne, można przyznawać prawa z narodem, którego dziełem jest państwo?
Oczywiście między prawami a obowiązkami zachodzi ścisły związek. Jeśli tworzy się odrębny status polityczny dla Żydów, nie daje im się tych samych praw politycznych, które przysługują rdzennej ludności, pociąga to zwolnienie ich od pewnych obowiązków. Nie widzimy np. racji, dla której przy takim właśnie uregulowaniu tej sprawy, miałaby Żydów obowiązywać powszechna służba wojskowa. Można też im przyznać pewien samorząd w zakresie wyznaniowym i szkolnym. Nie rozważamy tu w tej chwili konkretnych rozwiązań tej sprawy a tylko uzasadniamy ogólną idee, na której ma się oprzeć stosunek Żydów do państwa polskiego.
Pomysł ten nie jest nowy, projekt przyznania Żydom obywatelstwa „ palestyńskiego” zjawia się coraz częściej w literaturze politycznej Zachodu, i to w sferach bardzo dalekich od tzw. antysemityzmu. W naszych warunkach ta idea jest postulatem życia.
Ustrój państwa musi być zgodny z dynamiką rozwoju jego wewnętrznych stosunków społeczno-politycznych. Przeciwieństwo polsko-żydowskie rośnie z żywiołową siłą. A polityk, który chce wyeliminować niepotrzebne tarcia, powinien znaleźć odpowiednią formę prawno- polityczną. Gdy małżeństwo nie może żyć w zgodzie staje się konieczna separacja. W interesie narodu polskiego, a bodajże nawet w interesie narodu żydowskiego, leży ten rozdział. Przymusowe wtłoczenie Polaków i Żydów w jedne instytucje polityczne musi prowadzić do ciągłych konfliktów.
Wskazaliśmy poprzednio, że Żydzi mają równe prawa wyborcze z Polakami, są rozjemcą w wewnętrznych naszych sporach, różni spekulanci polityczni chcą utrzymać się przy władzy korzystają z pomocy żydowskiej, chcą rządzić wbrew woli i przekonania większości narodu polskiego. Jeżeli kto pragnie powrotu do ustroju, w którym przedstawicielstwo narodu będzie odgrywało właściwą role, to możliwe jest to tylko wtedy, gdy to przedstawicielstwo będzie naprawdę przedstawicielstwem narodu, gdy naród naprawdę będzie źródłem władzy.
Julianów, 21 sierpnia 2012 r. oprac. Marek Toczek
Najnowsze komentarze