KTO NAMI RZĄDZI? POLSKI RZĄD, ZABORCA CZY OKUPANT? Pyta w Gazecie Śląskiej Jadwiga Chmielowska.
Autorka zadaje wiele istotnych pytań. Czy może być w jednym ręku władza ustawodawcza i wykonawcza? Pytanie kierowane jest wprost do premiera Tuska. To właśnie ta osoba poprzez dyscyplinę i pełne podporządkowanie sobie posłów i ministrów decyduje o wszystkich sprawach w naszym kraju. Ponadto posiada niebagatelny wpływ na władzę sądowniczą. To przecież władza spowodowała, że aresztowani przez poprzednich rządzących żołnierze z Nagar Khel zostali zwolnieni z więzienia, a obecnie przygotowywane jest ich uwolnienie od odpowiedzialności. Oczywiście absurdem było to, co zrobił wojskowy sąd z czasów PiS, ale zapowiedzi ministrów o wyjściu na wolność, nie ma nic wspólnego z niezależnością sadów i bezstronnością sadów.
Obywatele nie mają absolutnie wpływu na to, kto nimi rządzi i tak się dzieje wbrew szumnym zapowiedziom elity rządzącej i podporządkowanym im mediom.
Gdzie są pieniądze z prywatyzacji i w jakim celu przeprowadzono wyprzedaż polskiego majątku narodowego? To są podstawowe pytania, na które sami musimy znaleźć odpowiedź. Poniższy tytuł jest zdecydowany i bolesny. Jednak, czy Naród Polski musi być skazany na ciągłą okupację. Okupacja, niezależnie kto, jest tym okupantem obcy, czy swój nigdy nie jest sytuacją wymarzoną. Zachęcam do lektury
III RP to państwo okupacyjne
Cz II
Podmiana elit
Nastąpiła kolejna po 1945r. podmiana polskich elit. W latach 1939- 1956 r. likwidowano te prawdziwe w sensie dosłownym: mordy, zesłania, więzienia. W miejsce najbardziej zasłużonych dla narodu, wykształconych, awansowali ubecy, członkowie KPP i ich rodziny. W 1980r. wyłoniona została przez naród młoda elita. Dokonano demokratycznych wyborów. Można powiedzieć, że obywatele zorganizowali się w państwo, poprzez NSZZ „Solidarność” i niezależne stowarzyszenia. Samoorganizacja objęła to wszystkie grupy zawodowe i społeczne.
Po to właśnie wprowadzono stan wojenny, by wymienić nowe realne elity. Wyeliminowano patriotów, czyli nazywanych przez Kiszczaka i Urbana „opozycją niekonstruktywną”. Zastąpiono prawdziwe elity – „ludźmi konstruktywnymi” – czyli łże-elitami. Druga „Solidarność”, ta z 1989 r. w niczym nie przypominała tej z roku 1980r. Wmówiono narodowi, że ludzie ze sfałszowanymi życiorysami zasługują na uznanie i zaufanie. Wszyscy protestujący to „oszołomy”. Tuż po wyborach czerwcowych 1989r. Kiszczak wysłał okólnik do szefów wojewódzkich SB z pytaniem: „kto z >>naszych<< dostał się do parlamentu?”! Do dziś co pewien czas wychodzi prawda o konfidenckiej przeszłości polityków.
Obrady w Magdalence i „okrągły stół” sprawiły, że III RP to w zasadzie PRL-bis. PRL po „pierestrojce”. Kontynuacja prawna PRL ze wszystkimi tego skutkami.
W wyborach 35% demokracji, a nie jak niektórzy je błędnie nazywają, pierwszymi wolnymi wyborami, kandydaci z list Komitetu Obywatelskiego otrzymali po 80% głosów, a z list obozu władzy ok. 20%. Pomimo, że obywatele odrzucili wszystkich komunistycznych kandydatów do sejmu i senatu i trzeba było zmieniać ordynację wyborczą w trakcie wyborów, to i tak na siłę wprowadzono odrzuconych do Sejmu. 75% Polaków nie poszło w drugiej turze do urn! Władza zawsze zrobi swoje – farsa.
Elitami w III RP nie są patrioci – od AK-wców po Solidarnościowców. Ci żyją w biedzie, a byli ubecy, esbecy, funkcjonariusze informacji wojskowej i partyjniacy, mają się dobrze, a ich dzieci awansują. Najgorsze jest w tym to, że do młodzieży poszedł przekaz: „patriota to idiota” – „nie warto dla Ojczyzny się poświęcać – dbaj o siebie”.
Łże-elity sprawiły, że Polacy dostali fałszywe przesłanie – oto mamy wolną Polskę i rządzą nami patrioci o solidarnościowej i opozycyjnej przeszłości! Wmówiono też obywatelom, że polityka musi być brudna.
Jedynie zaangażowanie w działalność społeczną i polityczną ludzi prawych i fachowych jest w stanie sprawić, że prawdziwa elita zostanie wyłoniona i uratuje państwo. Nie tak dawne były czasy, gdy nawet na sołtysa wybierano najzacniejszego gospodarza, a nie głupka wiejskiego o reputacji złodzieja, tylko dlatego, że bardzo tego chciał i zgłaszał się na ochotnika.
Partie
Obywatele nie mają absolutnie wpływu na to, kto nimi rządzi. Partie przypominają bardziej układy mafijne, w których grają ze sobą poszczególne koterie – gangi. Każdy członek dąży do osiągnięcia jak największych korzyści dla siebie. Liczą się bowiem tylko pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Obecnie wielu członków zapisało się do partii myśląc o synekurach, wszak nawet sprzątaczką można zostać jedynie mając znajomości. Obowiązują dwie zasady MBW ( mierny, bierny ale wierny) i TKM ( teraz q… my). Stosunki we wszystkich partiach są podobne jak w PZPR – kłaniają się sekretarzowi wazeliniarze. Niezależnych i sprawnych nikt nie potrzebuje na zasadzie – a nuż wyrośnie mi konkurencja.
Partia powinna być – jak sama nazwa wskazuje – grupą obywateli, których łączą podobne poglądy i wizje sposobu prowadzenia polityki, czyli rozumnego działania dla dobra wspólnego. Wszystkie partie od prawa do lewa musi łączyć wspólny cel – pomyślny rozwój państwa. Polska racja stanu powinna być dla nich jedynym wyznacznikiem. Cele w polityce wyznacza się dalekosiężne – na 10, 50, 100 lat. Nie jak obecnie – od kadencji do kadencji -stawiane są obietnice bez najmniejszego zamiaru ich realizacji. Ot tak – pod publiczkę. Każda partia winna realizować stabilnie cele dalekosiężne, może różnymi metodami, ale dbać o to, co dla kraju najważniejsze: rozwój cywilizacyjny i gospodarczy, bezpieczeństwo oraz pomyślność obywateli.
Parlament
Sejm nieustających obrad trwa już 22 lata. Poprzedni, czteroletni skończył się rozbiorami. Sejm nieustający to taki, który w każdej chwili gotowy jest do obradowania. Nie znaczy to wcale, że parlamentarzyści muszą w Gmachu Sejmu pracować na zmianę – tydzień pracy w komisjach i tydzień obrad plenarnych. Posłowie nie mają czasu na spotkania z wyborcami, na naukę, na dyskusje z ekspertami, na myślenie. Są odcięci od rzeczywistości. Siedzą na sali sejmowej bo … dieta leci. Wystarczyłoby, gdyby obrady były dwa, trzy razy w roku. Ustawy podczas legislacji są przez niekompetentnych posłów psute. Do sejmu trafiają znani nauczyciele, lekarze, sportowcy, aktorzy, celebryci – osoby merytorycznie nieprzygotowane, by stanowić prawo i podjąć dyskusje o przyszłości państwa. Nie korzystają też z ekspertów. Głosowanie jest czasami zupełnie przypadkowe. Panuje dyscyplina w głosowaniach, lecz brak jest wcześniejszych burzliwych dyskusji w klubach. Ciągłe zmiany prawa nie służą stabilizacji państwa. Warto posłużyć się przykładem: przedwojenny kodeks handlowy z 1935r. obowiązywał do września 2000r. Był to dobry i przejrzysty dokument.
Czy ministrowie a zarazem posłowie mają czas na cokolwiek? Jak to jest, że władza ustawodawcza i wykonawcza jest w jednej osobie?
Gospodarka
Udało się wmówić społeczeństwu, że polski przemysł jest do niczego. Nastąpiła dzika prywatyzacja. Kolejne rządy prześcigały się w wykonaniu planów prywatyzacji. Opór poszczególnych załóg łamano. Zabrakło „Solidarności” – tej z 1980r. Zapomniano przy tym o reprywatyzacji! Nie oddano tego, co komuniści zagrabili.
Najpierw sprzedano za bezcen cementownie, a przecież czekała nas budowa autostrad, mieszkań itd. Od razu pod młotek poszły przedwojenne monopole – spirytusowy i tytoniowy. W II RP cały dochód z tych branż zasilał kasę państwową i był ważną pozycją w budżecie państwa. Sprzedano huty, zlikwidowano przemysł stoczniowy, maszynowy, przetwórczy, spożywczy, włókienniczy i odzieżowy. Komu przeszkadzały polskie cukrownie? Zamknięto kopalnie. Za bezcen sprywatyzowano banki.
W większości przypadków były to wrogie przejęcia. Kupował tzw. inwestor strategiczny tylko po to, by firmę zamknąć i wyeliminować konkurencję. Sprzedano Telekomunikację Polską i energetykę. Padły biura projektów, ośrodki badawcze i nowoczesne laboratoria elektroniki.
Nasuwa się proste pytanie – gdzie są pieniądze z prywatyzacji. Co za nie zbudowano? Czyżby rząd i posłowie się sami wyżywili? Armia nikomu nie potrzebnych urzędasów rośnie. Nawet pieniędzy z UE nie potrafią zagospodarować!
Niestety, niektórych polskich publicystów ogarnął w latach 90 XX w. też jakiś amok. Pisał taki dureń, iż nawet za złotówkę trzeba oddać polskie firmy menagerom z zachodu! A gdzie idą dywidendy? Im mniej własności państwa, tym lepiej? Dla kogo lepiej?
Nikt nie chciał słuchać Andrzeja Gwiazdy, że stosunki własności środków produkcji zmienia się tylko w drodze rewolucji. Przestrzegał przed dziką i szkodliwą prywatyzacją.
Zyski z zagranicznych firm i banków są wyprowadzane za granicę. Polacy stają się tanią siłą roboczą. Chodziło o to, by nasze wyroby nie konkurowały na zachodzie. Przykładem może być bydgoski „Zamech”, czy huta „Baildon”. Polska nie ma zajmować się wynalazczością. Mamy być co najwyżej montażownią!
Do dziś opluwany jest na Śląsku przez RASowców wojewoda przedwojenny Michał Grażyński, a przecież to on prowadząc politykę wykupu długów, doprowadził do przejęcia przez Skarb Państwa niemieckich koncernów. Zmienił w ten sposób strukturę własności. Zabezpieczył prawa polskich pracowników.
Dodatkowo niszczenie firm polegało na rozbiciu ich na różne spółki córki. Potem cwaniaczki i była nomenklatura się uwłaszczała.
Przebąkują niektórzy o prywatyzacji, czyli sprzedaży PKP. Już teraz, dzięki światłym pomysłom reformatorów, pasażer musi wiedzieć, jakimi liniami kolejowymi pojedzie i kupić odpowiedni bilet i to w odpowiedniej kasie. Bałagan to mało powiedziane. Jedno jest pewne, ilość dyrektorskich foteli po tej reformie wzrosła.
Zniszczono w III RP wszystko to, co zbudowali nasi dziadkowie w II RP.
Ustawianie „niskiej ceny” w przetargach, jako najważniejszego kryterium, doprowadza albo do upadłości firm startujących w przetargach, albo do aneksów, w których cena wzrasta nawet kilkakrotnie. Przetargi i konkursy są najbardziej korupcjogenne i prowadzą wprost do powszechnego praktykowania podzleceń podwykonawcom, którzy nie otrzymują wynagrodzeń za swoją pracę. Wygrywa przetarg ten, który ma dzięki układom wygrać, a potem ogłasza upadłość i ..”znika z kasą”.
Zniszczenia w naszym przemyśle są teraz większe niż w wyniku wojny, wtedy nie wszystko było zbombardowane i zdemontowane, by wywieźć do Sowietów. Polityka kolejnych rządów szła w tym samym kierunku – niszczyć państwo!
Dopóki o awansach nie będą decydować zdolności, doświadczenie i ilość lat przepracowanych w branży oraz w danym przedsiębiorstwie, tak długo z tej pętli nie wyjdziemy. Należy wprowadzić też egzekucję prawa za działanie na szkodę firmy, państwa itd. Cóż to za kraj, w którym nikt za nic nie odpowiada i nie ponosi konsekwencji swoich czynów?
Przedsiębiorczość
Wszyscy polscy przedsiębiorcy żyją w niepewności. Nawet dobrze prosperujące firmy z dnia na dzień może „załatwić” mafia „bankowo – urzędniczo – prawna”. Wielu już na własnej skórze odczuło żądanie natychmiastowej spłaty kredytu, kiedy przedsiębiorstwo było w rozkwicie i ktoś miał na nie chrapkę. Do nękania zaliczają się nieustające kontrole skarbowe, PiP, Sanepidu itp. Zmiany interpretacji przepisów ZUS dla właścicieli firm pracujących też na etatach, pracowników nakładczych, itp. Czasem zdarzają się nawet aresztowania, a gdy firma przestaje już istnieć lub przejmuje ją kolejny właściciel,okazuje się raptem, że zatrzymanie było niesłuszne.
Unikają odpowiedzialności finansowej ci, którzy zatrudniając podwykonawców, nie wypłacają należności i powodują zatory płatnicze. Państwo się tym wszystkim nie interesuje.
Przedsiębiorcy boją się nawet dawać reklamy do opozycyjnych mediów, aby nie ściągnąć na siebie gniewu władzy! Zupełnie jak za okupacji, kiedy nikt się nie chwalił, że dał pieniądze czy żywność partyzantom.
Rolnictwo
Likwidując PGR-y nie rozdano rolnikom ziemi w dzierżawę – z możliwością wykupu. Nie tworzono kółek rolniczych i nie przekazano im maszyn z likwidowanego gospodarstwa państwowego . Mogły one przecież obsłużyć wszystkich rolników, zaczynających pracę na swoim. Wszystko rozkradziono i zdewastowano. Ziemia leży odłogiem, nawet gdy została za bezcen wykupiona przez ludzi związanych z establishmentem. Spółdzielczość rolnicza była znana w na ziemiach polskich już od XIX w. Likwidowano też rentowne PGR. Można było je przekształcać w spółki pracownicze. Należało kierować agronomów do po-PGR- owskich wiosek, by tam próbowali pomóc gospodarzom w tworzeniu swoich własnych gospodarstw. Potrzebne były też pieniądze na budowę zaplecza przy każdym gospodarstwie. Dziś wsie te straszą biedą oraz patologią i są adekwatną wizytówką III RP. Państwo w postępującym rozkładzie!
Zgoda na niskie kwoty produkcji rolnej wymuszone przez unię i brak kontroli nad marżami handlowymi, sprawiły niską opłacalność produkcji rolnej i wzrost cen żywności. Doprowadziło to do zubożenia wsi. Brak jest pieniędzy na powiększanie gospodarstw rodzinnych. Rolnicy, którzy uwierzyli państwu na początku lat 90-tych XX w. i wzięli kredyty podczas balcerowiczowskiej reformy, stracili gospodarstwa, a niektórzy z nich do dziś mają kłopoty finansowe.
Brak jest spójnej, długofalowej polityki rolnej państwa. Wieś pustoszeje, młodzi migrują do miast powiększając bezrobocie lub emigrują z Polski.
Bezpieczeństwo socjalne
Likwidacja całych gałęzi przemysłu doprowadziła do bezrobocia. Pomoc społeczna jest niewydolna. Zwiększyła się przestępczość. Z roku na rok powiększa się ilość „wykluczonych”. Zarobkowa emigracja pociąga za sobą rozpad rodzin, a nawet zwiększenie ilości dzieci w Domach Dziecka. Były próby zastąpienia tych kosztownych i dysfunkcyjnych wychowawczo placówek, rodzinami zastępczymi. Niestety zbyt mała pomoc finansowa ze strony państwa zniweczyła tę ideę. Pobyt w Domach Dziecka powinien być krótkotrwały i służyć jedynie diagnozowaniu problemów dziecka przez fachowe siły – lekarzy i psychologów.
Od wczesnych lat 90-tych XX w. ograniczano wpływy do ZUS. Zaczęło być modne wymuszanie na pracownikach tzw. samozatrudnienia. Nawet bogata TVP S.A. zwalniała już w pierwszej połowie lat 90-tych XX w. etatowych pracowników i nakazywała zakładanie jednoosobowych firm, by oszczędzić na składkach ZUS. W tych latach wymyślono też wskaźniki zatrudnienia i zachęcano „wrzucanie w koszty” wydatków na pracowników. Trudno dojść do tego, czemu miało służyć wprowadzenie najróżniejszych wskaźników. Jedno jest pewne, nie służyło to systemowi emerytalnemu państwa. Najpierw było zachęcanie, a później już wymuszanie przystąpienia do różnych funduszy emerytalnych. Nie zabezpieczają finansowo one wcale przyszłych emerytów. Jest to wyprowadzenie pieniędzy z państwa do innych krajów. Lepiej wyszliby wszyscy na tym, gdyby wpłacali oszczędności na emeryturę wprost do banku, a nawet chowali w przysłowiowej skarpecie. Praca wszystkich – kobiet i mężczyzn – do 67 roku życia, spowoduje jeszcze większe bezrobocie młodzieży – emigrację i klęskę demograficzną!
Ochrona zdrowia
Trudno nie odnieść wrażenia, że chodzi przede wszystkim o ograniczenie populacji Polaków. Pod koniec lat 90-tych XX w. nie chciano się zgodzić na 10% odpis podatku na kasy chorych, gdyż uważano, że ma być minimum 11%. Następny rząd, właśnie powołany przez tych, którzy protestowali, ustalił składkę na 7%! Przypadek? Potem przyszły bardzo wysokie uposażenia pracowników kas chorych i ekskluzywne siedziby. Zabrakło pieniędzy na leczenie. Wymyślono kontrakty. Szpital i przychodnia mają zaplanować, ilu pacjentów na jakie jednostki chorobowe zapadnie w przyszłości. Do poradni i szpitali tworzą się wielomiesięczne, a nawet wieloletnie kolejki. Bo szybko kończą się pieniądze z kontraktu. Jeśli szpital nie chce się zadłużać lecząc pacjentów, to już od lipca ma puste łóżka. Ciągłe korowody z listami leków częściowo refundowanych nasuwa podejrzenia o bałagan, czy korupcję.
Zaniechano tak popularnej w II RP, a nawet w PRL profilaktyki. Likwidowane są placówki rehabilitacji.
Zbrodnią na narodzie jest wycofanie gabinetów lekarskich i stomatologicznych ze szkół.
Polityka zagraniczna
Praktycznie jej w III RP nie ma. Została oddana w ręce państw obcych. Główną zasadą polityków III RP, jest to – by ich wszyscy chwalili za granicą. Mają paraliżujący lęk przed jakąkolwiek samodzielną decyzją. Efektem tak prowadzonej polityki jest – Smoleńsk 2010.
Można odnieść wrażenie, że „wszyscy lecimy Tu 154”.
Edukacja
Pomysł ograniczenia do minimum nauki historii i literatury polskiej ma służyć wynaradawianiu Polaków. Drastyczne zmniejszenie ilości lekcji przedmiotów ścisłych i przyrodniczych spowoduje zapaść cywilizacyjną Polski. Poziom wiedzy i umiejętność samodzielnego myślenia absolwentów szkół średnich jest niewystarczający, by podjąć studia – alarmują profesorowie wyższych uczelni i organizują zajęcia wyrównawcze.
Wiele prywatnych uczelni ma żenujący poziom. Naukowcy stawiający wymagania są eliminowani z takich uczelni – „za stawienie dyskomfortu studentom”.
Zamknięta jest droga rozwoju naukowego dla osób niezamożnych. Opłata za doktorat jest rzędu 10 tys. zł., a za habilitację – 30 tys. zł. Uczelnie nie mogą oficjalnie brać pieniędzy od doktorantów, więc wymyślono obejście – musi zapłacić fundacja lub stowarzyszenie. Matriks czy „Janko muzykant” w XXI wieku ?
Brak lustracji i dekomunizacji na wyższych uczelniach sprawia, że asystentami zostają niekoniecznie najlepsi. Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego jest najlepszym przykładem negatywnego wpływu na polską młodzież. Na niektórych kierunkach, jak np. historia, rządzi Ruch Autonomii Śląska.
Młode pokolenie jest wręcz zachęcane do wyjazdu z kraju, by wykonywać podrzędne prace u obcych. Do tego wykształcenie i wysoki poziom intelektualny nie są potrzebne. Wielu wykształconym i zdolnym Polakom udaje się robi karierę zawodową za granicą. Kształceni na nasz koszt pracują dla pomyślności innych narodów, gdyż u nas nikt nie chce stworzyć im warunków rozwoju i godnych zarobków. Zupełne przeciwieństwo II RP.
Kultura
Ograniczane są wydatki na kulturę wyższą. Następuje likwidacja kolejnych orkiestr i chórów. Ubożejące społeczeństwo nie stać na pójście do teatru czy opery. W mediach, nawet publicznych, popularyzowana jest niskiego lotu kultura masowa. Wydawane są krocie na kontrowersyjne koncerty, filmy i wystawy. Ostatnio pomieszczenia Zbiorów Specjalnych Głównej Biblioteki Lekarskiej w Warszawie na Jazdowie, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zamierza przeznaczyć na inne cele ( ponoć muzeum tańca) – kosztem Głównej Biblioteki Lekarskiej.
Media
Brak jest wielonakładowej rzetelnej prasy. Nie zapewniają sprawnej komunikacji społecznej również media publiczne. Funkcji wyraziciela opinii publicznej nie sprawują media regionalne i lokalne. TVP regionalna została praktycznie zaduszona finansowo. Na szczęście niektóre rozgłośnie regionalne Polskiego Radia posiadające osobowość prawną i niezależność finansową od Polskiego Radia S.A. próbują trwać jeszcze na posterunku.
Niestety, rzetelni dziennikarze pragnący zachować swą niezależność, zwalniani są z pracy w poprawnych politycznie mediach. Nie wolno im nawet pisać na blogach komentarzy i tekstów publicystycznych. „Aktualna jest obecnie w Polsce próba kneblowania blogerów, a zatem nowej, przełamującej wszelkie ograniczenia formy niezależnego dziennikarstwa”.- napisał Eli Barbur, zwolniony z IAR za podanie na swoim prywatnym blogu informacji o dziennikarzu pracującym w Polskim Radiu, który jak się okazało, figuruje w raporcie o rozwiązaniu WSI.
§ 212 kodeksu karnego stoi na straży, by dziennikarze nie mogli przekazywać prawdziwych informacji o osobach czy firmach. Każdy może poczuć się urażony nawet prawdziwą informacją. Kuriozum – skazany prawomocnym wyrokiem więzień uzyskał odszkodowanie od skazanego dziennikarza, za opisanie jego przestępstw!
Społeczeństwo ma być słabo poinformowane, królować ma miałka rozrywka i prorządowy PR. Wypadnie chyba nazywać takie media „gadzinówkami”, jak gazety w Generalnej Guberni. Powszechnie lansowany jest w mediach nihilizm, a wyśmiewany patriotyzm i działania społeczne. Prowadzona jest płytka dyskusja, odwracająca uwagę obywateli od rzeczy istotnych. Nazywa się to przykryciem afer i niepopularnych decyzji władz.
Uwikłani w kredyty dziennikarze zapomnieli o słowach Norwida: „Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, a Prawdom kazać, by za drzwiami stały”.
Imponderabilia
Patriotyzm był z pokolenia na pokolenia pielęgnowany i przekazywany. Królował zawsze w polskiej literaturze, muzyce i sztuce. W III RP dziennikarka TVN mówi na antenie, że słyszy hasła faszystowskie – „Bóg, Honor i Ojczyzna. Pomniki wdzięczności okupacyjnej Armii Czerwonej stoją spokojnie na centralnych placach miast i wsi III RP. Kaci narodu polskiego mają swoje ulice i leżą w alei zasłużonych na Powązkach.
Pomniki chwały oręża polskiego oraz groby tych, którzy za Polskę życie oddali, niszczeją w zapomnieniu. Zafałszowywana jest historia. Wybielani wrogowie i zdrajcy Ojczyzny. Wmawia się Polakom, że są winni w zasadzie wszelkiemu złu na świecie.
Pieśni patriotyczne można posłuchać jedynie w drugim obiegu – w internecie. Tam też znalazła się wartościowa literatura i sztuka.
Niszczeją polskie zabytki, stare pałace, dworki popadają w ruinę. Nikt nie przejmuje się starymi młynami, wiatrakami, XIX wiecznymi fabrykami. W III RP wszystko jest na sprzedaż. Nowobogacki kupi i ogrodzi, a co mu nie będzie pasowało – zniszczy.
Coś, co przetrwało nawet Hitlera i Stalina w III RP zostało zniszczone! Głupota to czy celowe działanie?
Pieniądze z podatków są przez łże-elity III RP nie tylko marnotrawione, ale wręcz wydawane na deprawację narodu.
Potrzebna wielka debata i czyn
Wszystko to sprawia, że społeczeństwo ma wrażenie absolutnej bezsilności. Atomizacja wzrasta. Strach przed utratą pracy i narażeniem się komuś możnemu, paraliżuje. Polacy nie czują, by państwo ich chroniło. Wręcz przeciwnie, odnoszą wrażenie, że po 1989 r. samozwańcze elity tak nienawidzą państwa, iż wszystkimi siłami chcą je zniszczyć. Takie poczucie niemożności w naszej historii już było, co też opisał Norwid: „Polacy albowiem używają powiedzenia >>nie ma co mówić<< wtedy, gdy jest bardzo wiele do mówienia.”
Nawet wśród ludzi mieniących się politykami, czyli takimi, którzy to mają działać dla dobra wspólnego, brak jest dyskusji o państwie, o popełnianych błędach. Brak szczerej rozmowy wprost, „bez owijania w bawełnę” sprawia, że agentura obca i zwykłe gnojki skłócają nawet przyjaciół. Jedynie otwarta dyskusja posuwa naprzód i pozwala weryfikować nasze informacje oraz wyciągać wnioski. Norwid przestrzega przed tłumieniem dyskusji: „Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, Czy ten, co mówić o tym nie pozwala?”
III RP niszczy państwo polskie. Nie wiem nawet, czy ogromem zniszczeń nie przewyższyła PRL! Jest w końcu jej niechlubną kontynuatorką.
Jeśli nie uaktywni się społeczeństwo, a zwłaszcza młodzież, III RP dokona w Polsce dzieła zniszczenia, autodestrukcji.
Gdy stracimy państwo będziemy na służbie u obcych.
Pamiętajmy, że: „Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek.”
Autor: Jadwiga Chmielowska
Artykuł ukazał się w „Gazecie Śląskiej”.
Najnowsze komentarze