Kto im to mówi?
Janusz Sanocki
„Łukaszenka pręży muskuły” – donosi z pewną uszczypliwością „Gazeta Polska Codziennie” – opisując sytuację Białorusi w przeddzień Święta Niepodległości, jakie prezydent Łukaszenka ustanowił na 3 lipca – dzień wyzwolenia Mińska spod okupacji niemieckiej w 1944 r. Wyraźnie pro-pisowska „GP-codziennie” ma pretensje do Łukaszenki, że to właśnie data wyzwolenia Mińska przez Armię Czerwoną, a nie data rozpadu ZSRR jest na Białorusi narodowym świętem. Ta niechęć do białoruskiego przywódcy w propisowskiej prasie jest zbieżna z antybiałoruskim nastawieniem rządu Tuska. Co w tym Łukaszence jest, że tak złączył polską koalicję z polską opozycją? Może to, że nie dopuścił do gospodarczej kolonizacji Białorusi?
Dwie strony dalej ta sama „Gazeta Polska-codziennie” omawiając książkę Andrzeja Waśki pisze, że przyczyną gospodarczego upadku Polski jest zgoda elit na kolonizację gospodarczą Polski. „Na początku lat 90. mieliśmy gałęzie gospodarki zdolne do konkurencji na rynku zewnętrznym i cenowo i technologicznie. Ale nie zrobiliśmy tego, co będący wtedy na podobnym poziomie Chińczycy. Poddaliśmy się trwającej już ponad 20 lat kolonizacji ekonomicznej.” – pisze Robert Tekieli.
Święte słowa, tylko dlaczego jako przykład podawać dalekie Chiny, kiedy tuż za płotem, na wschodzie mamy państwo, które właśnie nie dało się gospodarczo zwasalizować ani zachodowi, ani Rosji. Chociaż państwo to ma znikome zasoby naturalne, obroniło swoje kluczowe gałęzie przemysłu i dziś wytwarza ono traktory, autobusy i największe ciągniki na świecie. To państwo to Białoruś. Od kiedy rządy objął tam pogardzany przez naszych inteligentów kierownik kołchozu Aleksander Łukaszenko, stopień wzrostu PKB jest tam regularnie dwa razy wyższy niż nasz. Może to jest ten kamień obrazy dla naszych autorytetów spod okrągłego stołu, zwaśnionych w ramach „wojny w rodzinie”?
Oczywiście Łukaszenka jest niedemokratyczny i niedawno przetrzymał w areszcie dziennikarza „Gazety Wyborczej” Andrzeja Poczobuta, za „znieważenie prezydenta”. To całkiem inaczej niż dzieje się w demokratycznej na wskroś III RP. Właśnie „Gazeta Polska-codziennie” donosi z oburzeniem, że twórcy satyrycznej strony „Antykomor.pl” grozi 5 lat za zniewagę prezydenta Komorowskiego. Co prawda „GP –c” oburza się, że naruszona jest tu wolność słowa, ale gdyby znieważano śp. Lecha Kaczyńskiego pytałaby o granice tej wolności i protestowała. Po prostu znieważać wolno tylko tych prezydentów, którzy nie są „nasi”. Łukaszenka nie jest „nasz”, więc lżyć go może każdy, a zwłaszcza dziennikarz „Gazety Wyborczej”. I to nie jest bynajmniej „moralność Kalego”!
Oczywiście nie wszystko na Białorusi wyszło po naszemu. Np. wbrew ubiegłorocznym triumfalnym zapowiedziom władze tego kraju opanowały inflację i jakoś sobie poradziły z przejściowymi trudnościami z brakiem dewiz. A pamiętacie Państwo jak triumfalnie zapowiadał gospodarcze załamanie Mińska „nasz” minister Sikorski? Tymczasem jak – z nieukrywanym żalem – donosi na łamach „Rzeczpospolitej” „analityk do spraw wschodnich” Anna Dyner, „Białoruś poradziła sobie z ubiegłorocznym kryzysem gospodarczym”.
Ale zaraz dodaje informację jak to wzrosty ceny i wyciąga – jak się wydaje – radosny wniosek, że postępuje gospodarcze uzależnienie Białorusi od Rosji. Wniosek jest „radosny” bo gdyby był prawdziwy, potwierdzałby główną tezę polskich mediów, w myśl której Białoruś to rosyjski satelita. Anna Dyner – „analityk do spraw wschodnich”, cokolwiek by to miało znaczyć, nie zadaje pytania w jaki sposób polska polityka presji na Białoruś, domaganie się sankcji, wpycha Łukaszenkę w objęcia Moskwy? Chyba już takie pytania są tendencyjne i nie wolno ich zadawać ani w koalicji, ani na opozycji.
Za to „misja” („pokojowa” – ma się rozumieć) w Afganistanie kosztowała Polskę 4,3 mld zł. I ani koalicja, ani opozycja nie widzą tu pola do konfrontacji. Są jednak sprawy wspólne. Nurtuje mnie tylko pytanie (też niepoprawne), kto o tym co jest wspólnie bronione i wspólnie atakowane, decyduje?
Janusz Sanocki
Najnowsze komentarze