Rewolucja w Rosji cz. II

Doc.dr Rudolf Jaworek
Walka o władzę w ZSRR

Sprawa polska czynnikiem walki o władzę w ZSSR (Tajemnica Andropowa) O kluczowym znaczeniu Andropowa dla pokonania i demontażu ZSRR najlepiej poinformowani sowietolodzy wiedzieli od dawna. Najważniejszy element tej tajemnicy pojawił się oficjalnie dopiero teraz, choć “Ojczyzna” pisała o tym, po raz pierwszy, już w roku 1991.

13 czerwca 2006 roku rosyjski tygodnik liberalny “Itogi” (Wnioski) na podstawie archiwów KGB ujawnił, że Jurij Andropow, najpierw szef KGB, a później gensek KPZR był Żydem i urodził się w 15 czerwca 1914 roku Moskwie, zresztą niedaleko słynnego więzienia na Łubiance jako Grigorij Feinstein lub Flekenstein. Biografia Andropowa była czterokrotnie przerabiana w latach 30., m.in. – jak sugerują Itogi – na podstawie dokumentów pozyskiwanych zza granicy (?!). W wyniku tych przeróbek oficjalnie uchodził on aż do samej śmierci za syna kolejarza Władimira, Osetyńca z pochodzenia, który jakoby urodził się w Nagutskoje, w guberni Stawropolskiej. W dziwny, a wciąż nieznany sposób potężne lobby wylansowało go 10.11.1982, zaraz po śmierci Leonida Breżniewa na I sekretarza KC KPZR gwałcąc dotychczasową świętą zasadę stabilności politycznej ZSRR, polegającej na tym, że w tradycyjnym trójkącie władzy aparat partyjny górował nad funkcjonariuszami armii i KGB.

Ówczesne reakcje sowietologów z Zachodu mogły świadczyć o tym, że szczyty radzieckiej władzy, a zwłaszcza KGB, były już wtedy silnie spenetrowane przez obce siły, a sam Adropow miał zupełnie świadomie ważną dla żydomasonerii rolę do spełnienia w ZSRR. Zmarł na niewydolność nerek – 9.02.1984. Zdążył jednak umocnić swego wychowanka i zausznika Michaiła Gorbaczowa.

W tygodniku “Wprost” z 12.04.09 znalazła się notatka informująca, ze w nowym podręczniku do historii państwa i prawa, przeznaczonym dla szkół milicyjnych Rosji podano wiadomość, że Michaił Gorbaczow był syjonistą, a jego prawdziwe nazwisko jest Garber. Rosjanie uważają, że on pod hasłami pierestrojki dokonał bezkrwawego demontażu ZSRR, co jest jak dotąd największym w historii sukcesem służb specjalnych Zachodu.

Wkrótce potem oligarchowie dokonali totalnej grabieży Rosji, która właściwie trwa nieprzerwanie do dziś. Dominującą grupą wśród oligarchów byli i są rosyjscy żydzi.Część z nich ostatnio wyemigrowała z Rosji, niektórzy odsiadują wyroki w więzieniu.

Od czasu objęcia rządów przez Putina a następnie Medwedewa wydaje się, że możliwości żydowskiego lobby w Rosji zostały ograniczone, o czym mogą świadczyć przemieszczanie jego czlonków do USA i krajów Zachodniej Europy (np. Bierezowski) a także niektóre aresztowania w Rosji (np. Chodorkowski).

Obok tych powszechnie znanych miliarderów, według niektórych źródeł, miało miejsce również przemieszczanie się na Zachód pewnych grup

przestępczych.(patrz: Dr Raphael Johnson (Z angielskiego tłumaczył John

Terlecky) http://www.bibula.com/?p=8530 Por.             również              inne              źródla:

http://en.wikipedia.org/wiki/Russian_Mafia

http://www.guardian.co.uk/world/2008/jun/16/spain.russiahttp://www.cbsnews.c

om/stories/2008/05/13/cbsnews_investigates/main4094344.shtmlhttp://www.daily

record.co.uk/news/editors-choice/2008/09/17/russian-mafia-take-over-as-world

-s-top-crime-gang-86908-20739796/http://findarticles.com/p/articles/mi_qa376

3/is_200203/ai_n9064839/http://www.bsos.umd.edu/gvpt/lpbr/subpages/reviews/f

inckena.htmlhttp://gangstersinc.tripod.com/Rus.html

Wróćmy do postaci Jurij Andropowa, której rola w zmianie sił globalnych na świecie miała niebagatelne znaczenie.

Tajemnica jego biografii jest kluczem do zrozumienia upadku ZSRR, a w konsekwencji także opanowania byłego bloku sowieckiego (w tym Polski) przez Zachód. Jeśli bowiem jest prawdą, że w podrabianiu dokumentów o swym pochodzeniu Andropow już w latach 30., czyli w okresie największych czystek Stalina, korzystał prywatnie z wydatnej pomocy z zewnątrz, w tym z zagranicy, to znaczy, że jego kariera była od początku pilotowana w określonym celu.

Wiadomo, że wyjątkowo szybko piął się w górę. O edukację nigdy specjalnie dbać nie musiał. Ukończył jedynie technikum żeglugi śródlądowej i w 1930 roku wstąpił do Komsomołu. Pełne członkostwo w partii uzyskał w roku 1939 i zaraz potem został szefem Komsomołu w Karelo-Fińskiej SSR (1940-44). W czasie okupacji jej części przez armię Hitlera, brał bliżej nieokreślony, ale raczej chyba tylko teoretyczny udział w partyzantce. W 1947 został II sekretarzem KPZR w Karelii. W 1951 przeprowadził się do Moskwy, do pracy w KC Partii. Tu, zaraz na początku, jego karierze na pewien czas zaszkodziło spięcie z Gieorgijem Malenkowem, następcą Stalina (w latach 1953-55), który mając bardzo złe stosunki z ideologiem partii Michaiłem Susłowem chciał dyscyplinarnie usunąć jego bliskiego sojusznika, I sekretarza KC KP Litwy Atanasa Sneckusa. Andropow został wysłany do Wilna, aby znaleźć i przywieźć do Moskwy kompromitujące Sneckusa “haki” i “kwity”, ale z nieznanych powodów nie wywiązał się z tego zadania i Malenkow, zgrzytając zębami, musiał wycofać się z tego planu.

Wychodząc po krytycznym posiedzeniu, na korytarzu gmachu KC, Malenkow ponoć ujął Andropowa za łokieć i szepnął mu do ucha: Nigdy ci tego nie daruję.

Niedługo potem Andropow został zwolniony z pracy w aparacie i mianowany ambasadorem na Węgrzech, co jednoznacznie odczytano jako polityczne zesłanie (1954-57). Dla Węgrów nie była to jednak dobra decyzja, gdyż próbując odzyskać łaski Kremla, Andropow wsławił się gorliwym, a bardzo krwawym stłumieniem powstania Imre Nogy’a w 1956 roku i osadzeniem u władzy Janosa Kadara. Nawet przyjaźni mu dziś historycy przyznają, że to właśnie Andropow był głównym sprawcą masakry Węgrów.

Do pracy w KC powrócił na fali destalinizacji po dojściu do władzy Nikity Chruszczowa i jego kariera nabrała wtedy rozpędu. W 1962 został członkiem sekretariatu KC zajmując miejsce Susłowa (a więc jego misja w Wilnie nie była przypadkowa!). Zaraz potem, w atmosferze kadrowego chaosu i przepychanek, został nieoczekiwanie szefem KGB, a w roku 1973 pełnoprawnym członkiem Biura Politycznego, z zachowaniem teki szefa KGB do 1982 roku. To było najważniejsze źródło jego władzy i klucz do późniejszego demontażu ZSRR. Wiadomo, że w walce o tę pozycję był wyjątkowo brutalny. Z tego okresu pochodzi znamienny dowcip, który go charakteryzował: Czy wiecie, że towarzysz Andropow złamał rękę? – Taak? A komu?

Tymczasem jednak na Zachodzie urabiano mu jednak opinię wrażliwego “liberała”, wyrafinowanego intelektualisty i kolekcjonera (zrabowanych

Węgrom) dzieł sztuki, starodruków i map. Podobno był także wielbicielem Feliksa Dzierżyńskiego i traktował Polskę jako klucz do realizacji swoich planów.

Szczególnie ciekawa jest jego rola przy wyborze Karola Wojtyły na papieża w

1978 roku. W momencie tego wyboru przebywał w Warszawie i prawie natychmiast stąd właśnie oskarżył Zbigniewa Brzezińskiego, ówczesnego doradcę prezydenta Jimmy Cartera o kierowanie spiskiem, który miał na celu podminowanie ZSRR i Bloku Wschodniego poprzez wybór Polaka na stolec w Watykanie. Oj, chyba jednak wiedział, co mówi!

W maju 1981 Breżniew i Andropow oświadczyli wspólnie na spotkaniu z funkcjonariuszami KGB, że USA przygotowuje sekretny atak na ZSRR, na co odpowiedzieli postawieniem własnych sił nuklearnych w stan pełnej gotowości bojowej (tzw. operacja RYAN). Mimo, iż był ewidentnie jednym z najważniejszych jastrzębi na Kremlu, propaganda zachodnia skrzętnie to ukrywała i nadal go wybielała, skupiając swą krytykę na niewybrednych atakach pod adresem coraz bardziej zdemenciałego Breżniewa.

Tymczasem Andropow swymi raportami i postawą wspierał morderczy wyścig zbrojeń, który walnie przyczynił się do wyczerpania ZSRR i który ostatecznie pozwolił mu zapanować siłami KGB nad armią, co było najważniejszą częścią planu opanowania trójkąta władzy.

Od początku bowiem istnienia państwa niepisana zasada zakazywała sięgania po najwyższą władzę ludziom z KGB i armii, jako dwóch sił w naturalny sposób antagonistycznych i konkurujących ze sobą (w każdym ustroju), zastrzegając ją dla elementu w gruncie rzeczy najsłabszego – aparatu partyjnego.

Rozwalenie tej zasady i wywrócenie tego trójkąta władzy miało w efekcie rozwalić ZSRR.

Okazja nadarzyła się niebawem. 10 listopada 1982 roku umarł Breżniew.

Wśród jego potencjalnych następców wymieniano aparatczyków: Konstantina Czernienkę, Grigorija Romanowa, Wiktora Griszyna lub Władimira Szczerbickiego. Jednak już na kilka miesięcy przed śmiercią, w maju 1982, do gry o Kreml włączył się także Andropow rezygnując z funkcji szefa KGB. Jego ważnym sojusznikiem w walce o władzę na Kremlu był prof. Jewgienij Czazow, Żyd i osobisty lekarz Breżniewa. Pisze on w swoich pamiętnikach, że był w bliskim kontakcie z Andropowem, który informację o śmierci Breżniewa otrzymał od niego jako pierwszy. Był to krótki nocny telefon, a właściwie tylko jedno słowo: “już”.

Skądinąd, to bardzo ciekawe i stare hasło, zaświadczone w wielu masońskich dokumentach. Nazajutrz rano okazało się, że Andropow został wyznaczony na przewodniczącego ceremonii pogrzebowych Breżniewa, co w ZSRR było rytualną formą publicznego namaszczenia na sekretarza generalnego. Głosowanie było potem już tylko formalnością. Przejęciu władzy przez Andropowa towarzyszył znamienny dowcip: Który z towarzyszy jest za towarzyszem Jurijem Władimirowiczem Andropowem może opuścić ręce i odwrócić się od ściany.

Został pierwszym i jedynym w historii szefem organów bezpieczeństwa, który stanął na czele KPZR, tym, który rozwalił tradycyjny trójkąt równowagi władzy, a więc i zdestabilizował ZSRR od wewnątrz.

Przewaga Andropowa nad innymi aparatczykami z KC polegała na tym, iż z racji kontroli nad KGB jego ludzie dysponowali wieloma kompromitującymi ich materiałami, a jest bardzo prawdopodobne – co także sugerują Itogi – że uzyskano je także od obcych, tj. zachodnich wywiadów, którym najwidoczniej zależało na zwycięstwie Andropowa.

Nie ulega wątpliwości, że walnie dopomógł mu w tym także Andriej Gromyko, były długoletni minister spraw zagranicznych ZSRR, także jastrząb, znany jako “Mister Niet”. ZSRR był już wtedy mocno zdemoralizowany, prawie wszyscy jego wysocy funkcjonariusze mieli za sobą kariery w ambasadach, dużo podróżowali za granicę i możliwości złapania “haków” na nich, a zwłaszcza na ich rodziny (np. na syna Gromyki Igora, znanego bon-vivanta i czerwonego

księcia) było wiele. Musiały być one wyjątkowo silne, skoro niedługo potem Andropow został również tytularnym szefem państwa – Przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR.

Wiemy już zatem jak pokonał partię, ale pozostaje pytanie: w jaki sposób udało mu się pokonać wojsko, które było o wiele mniej zdemoralizowane i dużo silniej chronione przed infiltracją z zewnątrz. Wchodzimy tu na bardzo ciekawy teren.

Walka o opanowanie Kremla przez KGB Andropowa daje bowiem najlepszą odpowiedź na pytanie, dlaczego wojska ZSRR nie weszły do Polski przed wprowadzeniem u nas stanu wojennego.

Wydarzenia w Polsce jesienią 1980 roku nastąpiły w momencie, gdy walka o sukcesję na Kremlu była właśnie u szczytu.

Decyzja, co zrobić z Polską, miała zaważyć na tym, kto zajmie miejsce genseka po śmiertelnie wówczas chorym Breżniewie. Gdyby przeważyła opcja militarna, w ręce generałów wpadłyby decydujące atuty na przyszłość i mieliby oni większe szanse na wyznaczenie następcy. Była to zresztą opcja bardzo prawdopodobna. Inwazje bowiem zawsze wzmacniały polityczną pozycję wojska. Wprowadzenie wojsk na Węgry w 1956 r., o czym Jurij Andropow wiedział lepiej od innych, pomogło radzieckim generałom wyleczyć się z kompleksów po stalinowskich czystkach w armii. Kolejna inwazja na Czechosłowację w 1968 r. rozpoczęła złoty wiek radzieckiej armii pod wodzą marszałka Andrieja Greczki.

Wprawdzie późniejsze niepowodzenia w wojnie afgańskiej sprawiły, że polityczna pozycja armii znacznie osłabła, jednak właśnie inwazja na Polskę mogłaby przywrócić generałom należne i upragnione miejsce na scenie politycznej. Z tych samych powodów byłby jednak to podwójny cios w żydomasoński plan rozwalenia systemu sowieckiego: (1) wyłączyłby polską “Solidarność” pod kierunkiem żydowskiego KOR z roli tarana rozbijającego system i (2) nie dopuścił na szczyt Kremla przygotowywanego przez całe życie żydowskiego agenta Andropowa.

Jego zadanie polegało więc na tym, żeby do inwazji na Polskę z obu tych względów nie dopuścić. Patrząc wstecz, można uznać, że gdyby radzieccy generałowie przeforsowali wtedy decyzję o wkroczeniu do Polski, Andropow miałby niewielkie szanse na zostanie sekretarzem generalnym, i równie mało prawdopodobne było późniejsze objęcie władzy przez jego protegowanego Michaiła Gorbaczowa. Nie byłoby więc pierestrojki, a ZSRR zamiast się rozpaść, mógłby się przekształcić w silną wojskową dyktaturę.

Decyzja, co zrobić z Polską, miała więc zaważyć na przyszłości imperium, Europy i całego świata.

Żydowski sowietolog z USA Mark Kramer wylansował w tej sprawie twierdzenie, że Rosjanie nie weszli, bo byli zbyt zaangażowani w Afganistanie, a interwencję uważali za ostateczność, tym bardziej, że wiedzieli, iż Amerykanie zostali uprzedzeni przez płk Ryszarda Kuklińskiego.

Jest to ewidentna bzdura.

W Afganistanie Rosjanie mieli przecież tylko “pół wojny”, w dodatku nie do wygrania, a inwazja na Polskę była z góry skazana na sukces, który był armii potrzebny. Nie po to przecież ZSRR przez dziesięciolecia, ogromnym kosztem i wysiłkiem budował swą militarną potęgę dorównującą sile NATO, aby zrezygnować tu z jednej ze swych najbardziej strategicznych pozycji, gdy zimna wojna była w pełni. ZSRR mógłby preferować w danym momencie rozwiązanie pokojowe, lecz gdyby okazało się ono nieskuteczne, inwazja byłaby z punktu widzenia jego interesów “mniejszym złem”, aniżeli utrata Polski. Ostatecznie o decyzji tej zaważyła wewnętrzna sytuacja na Kremlu.

Kluczową w tym momencie rolę Andropowa podkreśla prof. Anatol Dnieprow, którego komentarz, mimo udawanej naiwności i wyraźnej stronniczości rzuca też ciekawe światło na szerszy kontekst strategii demontażu bloku radzieckiego: “Andropow był de facto głównym autorem radzieckiej pierestrojki. Jak wiadomo to on wylansował na lidera KPZR Michaila Gorbaczowa. Andropow ściągnął z Kraju Stawropolskiego nikomu wtedy nieznanego Gorbaczowa i wprowadził go z czasem do elity radzieckiego kierownictwa. Gorbaczow realizował następnie przygotowany pod kierunkiem Andropowa plan demokratyzacji i otwarcia Związku Radzieckiego na świat (…) Za główną zasługę Andropowa uważa się dziś to, że za jego wstawiennictwem w

1981 r. nominacje na I sekretarza KC PZPR od L. Breżniewa otrzymał właśnie gen. Wojciech Jaruzelski. A to dzięki Jaruzelskiemu polskie pokojowe reformy były przecież tak udane. Jak wiadomo, Andropow był też zdecydowanym przeciwnikiem interwencji radzieckiej w Polsce. Pamiętał zapewne wydarzenia w Budapeszcie 1956 r. gdzie był podówczas ambasadorem ZSRR. Takiego tragicznego losu chciał niewątpliwie oszczędzić Warszawie. Dzięki podjętej przez Breżniewa i Andropowa decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, którego przebiegiem tak znakomicie pokierował gen. Jaruzelski, Andropow uratował Polskę i utorował drogę do pokojowej transformacji całego bloku socjalistycznego”.

Jest wiele dowodów na to, że Andropow starannie przygotował całą grę na długo wcześniej. Np. nazajutrz po oficjalnym zarejestrowaniu “Solidarności”,

16 listopada 1980 r., “Krasnaja Zwiezda”, kontrolowany przez KGB organ Armii Radzieckiej, opublikował artykuł o wojnie polsko-sowieckiej z 1920 r., kończący się słynnymi słowami Lenina: “Wojna z Polską została nam narzucona”.

Pewne światło na metody, jakich Andropow użył w swej grze z generałami o najwyższą stawkę może także rzucić szczegółowa analiza zmian personalnych w radzieckich siłach lądowych w krytycznym okresie między grudniem 1980 a marcem 1981 r. Zmiany zaczęły się w grudniu 1980 r. od usunięcia głównodowodzącego sił lądowych gen. Pawłowskiego oraz jego zastępcy, politkoma, gen. Wasiagina.

W ciągu następnego miesiąca we wszystkich okręgach wojskowych graniczących z Polską – z wyjątkiem jednego – z kluczowych stanowisk zostali usunięci doświadczeni dowódcy, a ich miejsca zajęli nieznani generałowie przeniesieni znad granicy chińskiej. Jeśli wojska radzieckie miały być gotowe do przekroczenia polskiej granicy 15 grudnia 1980 r. – jak donosił wywiad amerykański – to był to najgorszy moment na mianowanie nowych dowódców, którym brakowało doświadczenia w nowym terenie.

W kilku publikacjach zastanawiano się nad tymi zmianami, wszyscy się dziwili, ale nikt nie pokusił się o ich wyjaśnienie. Oficjalne uzasadnienia przeniesień ukazały się jednak w wojskowej prasie radzieckiej w 1981r.

Zgodnie z nimi wystąpiły ponoć poważne problemy w mobilizacji rekrutów.

Rezerwiści wzywani do swych dywizji masowo dezerterowali, z czym dowódcy nie mogli sobie poradzić. Problem miał wystąpić najsilniej w okręgu karpackim, obejmującym zachodnią Ukrainę, czyli na granicy z Polską. Tu jednak, co jest szczególnie interesujące, właśnie okręg karpacki był tym jedynym okręgiem graniczącym z Polską, gdzie dowództwo pozostało po czystkach niezmienione.

Wydaje się dość niezwykłe, że chociaż rzekome dezercje właśnie w tym okręgu spowodowały czystki w całych siłach lądowych, to akurat jego dowództwo pozostało nietknięte.

Można zresztą przypuszczać, że również i doniesienia o masowych dezercjach – mówiąc szczerze w ówczesnej Armii Radzieckiej mało prawdopodobne, gdyż w praktyce równoważne z samobójstwem – zostały po prostu sfabrykowane jako pretekst do czystek blokujących planowaną inwazję na Polskę.

Andropow, jak widać, w pełni kontrolował już wtedy sytuację. Wojska Układu Warszawskiego pod wodzą marszałka Wiktora Kulikowa były bliskie wkroczenia do Polski dwa razy, co potwierdza w swoich pamiętnikach gen. Wojciech

Jaruzelski: w grudniu 1980 r., a następnie w marcu 1981 r. Za każdym razem atak był odwoływany.

Największą przewagą Andropowa nad generałami armii była utrwalona w KGB tradycja tzw. eksportu kadr, na co radziecka bezpieka miała od zawsze zagwarantowany monopol. Andropow mógł umieszczać swoich agentów na najbardziej drażliwych stanowiskach w każdej instytucji, łącznie z armią, aby w ten sposób sprawować kontrolę nad realizacją najważniejszych decyzji.

Jest więcej niż prawdopodobne, że przynajmniej część przeniesień oficerskich w grudniu 1980 roku było w rzeczywistości osadzaniem w armii takiej wewnętrznej agentury, a masowość zjawiska miała po prostu utrudnić ich identyfikację.

Andropow był jednak zbyt chory, by długo cieszyć się z takim trudem zdobytą władzą. Zapadał na nerki coraz bardziej i zmarł 9 lutego 1984 r., wyznaczając na swojego następcę Michaiła Gorbaczowa, męża swej dawnej koleżanki Raisy, której rola pozostaje w tym wszystkim równie zagadkowa jak jej pochodzenie.

Znamienna jest pod tym względem wypowiedź Alaina Besancona, francuskiego historyka, b. komunisty i sowietologa, w wywiadzie dla Katarzyny Szymańskiej

(www.abcnet.com.pl): “…myślę, że Zachód tworzy nadzwyczajne osobowości z sowieckich przywódców. Andropow, który stał przez 20 lat na czele KGB, został, wkrótce po dojściu do władzy przez prasę amerykańską obwołany za…

wielkiego liberała. To dość niezwykłe. O inteligencji Gorbaczowa powiedziałbym mniej więcej to samo, co o urodzie pani Gorbaczow.

W zupełnie tajemniczy sposób, w Ameryce, we Francji, w Anglii, w krajach, gdzie pięknych kobiet nie brakuje, uznano, że pani Raisa ma w sobie wiele kobiecego wdzięku. To dość zaskakujące, ale jednocześnie uznano, że Gorbaczow posiada dużą inteligencję, Wydaje mi się, że oba wyrazy podziwu powinno się rozpatrywać na jednej płaszczyźnie”.

Partyjny beton zdołał jednak odbić to kluczowe stanowisko dla starego aparatczyka, 83-letniego Konstantina Czernienki. Nie na długo. Nowy gensek, choć stary Sybirak, pożył tylko 13 miesięcy i nastąpiła następna runda w starciach między armią i KGB o mianowanie jego następcy. Dało w niej znać o sobie zjawisko krytycznego i jednoczesnego zestarzenia się kadr na szczycie władzy ZSRR. W tym bowiem czasie śmiertelnie zachorował także minister obrony ZSRR Dymitr Ustinow. Gdyby zależało to od armii, jego następcą zostałby zapewne marszałek Nikołaj Ogarkow, najzdolniejszy z radzieckich generałów i zdecydowany zwolennik agresywnej polityki wobec Zachodu. Jako szef sztabu od 1977 roku uważał on, że wobec perspektywy utraty przewagi militarnej wobec NATO, wynikłej z zapóźnień technologicznych, najlepszym rozwiązaniem jest zaatakować, dopóki różnice na niekorzyść ZSRR nie zwiększą się jeszcze bardziej.

Prąc coraz silniej do konfrontacji doprowadził on 1 września 1983 roku do zestrzelenia południowokoreańskiego samolotu pasażerskiego KAL 007 nad Morzem Ochockim. Decyzję tę podjął sam, bez konsultacji z Kremlem.

Najlepszym jednak dowodem na to, że mimo krótkiego okresu swych rządów Andropow zdołał skutecznie podciąć polityczne wpływy armii, jest fakt, że Ogarkow został usunięty ze sztabu, i to zanim dokonano wyboru nowego ministra obrony. Szurnął go zresztą sam Czernienko za to, że krytykował wydatki na dobra konsumpcyjne i domagał się przyspieszenia wydatków obronnych.

Nowym ministrem obrony został mało znany generał Siergiej Sokołow, który nigdy nie był nawet członkiem politbiura. Generał Ogarkow został przeniesiony do Legnicy, skąd miał dowodzić zgrupowaniem radzieckich wojsk w Polsce i NRD. Gen. Wojciech Jaruzelski wspomina go zresztą jako człowieka górującego nad innymi radzieckimi oficerami intelektem, niechęcią do alkoholu i kulturą osobistą.

Legnica była ostatnim przydziałem służbowym Ogarkowa (zmarł w 1994). Bodaj ostatnim oficerem KGB, który spotkał się z nim w Lipsku był… Władimir Putin, obecny prezydent Rosji, osadzony na tym stanowisku przez notorycznego pijanicę Borysa Jelcyna, który w czasie puczu Janajewa poparł i obronił Gorbaczowa, wyznaczonego przez Andropowa. Koło naszych rozważań miało się w tym miejscu zamknąć, ale wydaje się, że dopiero tu otworzyło się nowe.

Rudolf Jaworek