Media podtrzymują ten domek z kart.
Roman Obawa
Za oknami słońce, zbliża się maj, a na ulicach stolicy rozgrzewka przed oficjalnymi uroczystościami. Chociaż rząd i media przekonują o wolności słowa w Polsce, to z każdym tygodniem zwiększa się liczba protestujących na ulicach naszych miast. Nawet milczące media nie mogą zatrzymać tej lawiny protestujących. A przyczyn demonstracji przybywa z każdym dniem.
Ostatnio byliśmy świadkami, jak rząd w ekspresowym tempie przyjmował nowelizację ustawy emerytalnej. Mimo, że ustawa została przez wierną Platformie część prasy odpowiednio rozpropagowana, to tylko najbardziej zagorzali zwolennicy ekipy rządowej dali się na to nabrać. Polska nie wierzy premierowi nazywając go kłamcą, a w zmianach emerytalnych wszyscy wskazują oszczędzanie na emerytach, jako źródło dodatkowych wpływów do budżetu.
Można przez pewien czas podpierać się przywilejami emerytalnymi dla mundurowych, ale udział policji i innych służb mundurowych w zapowiedzianych protestach całkowicie pozbawia sensu takie opowiadania. Dzisiaj z tych tzw. „przywilejów” pozostała trudna służba z narażeniem zdrowia i życia oraz perspektywa jednakowej emerytury asystentki prezesa spółki z policjantem z pionu kryminalnego, czy żołnierza po wielokrotnym pobycie na misjach „pokojowych” w Iraku, Afganistanie, czy innym Iranie. Wypadki zdarzają się w biurach, ale ich skutki są zupełnie inne.
Rząd zbyt często umywa ręce. Operacja z lekarstwami miała wyjść naprzeciw obywateli. Okazuje się, że wyszła, ale tylko do tych młodych i zdrowych. Dla chorych na raka lekarstw zabrakło, nikt za to nie odpowiada, a minister odpowiedzialny za ten obszar oprócz okrągłych słów nie ma nic do powiedzenia poza zapewnieniem, że leki będą. Obecnie tematem ma zająć się prokuratura. Nikt oczywiście nie będzie zakłócał spokoju panu ministrowi, czy też jego zastępcy, bowiem w naszym kraju są to więcej niż święte krowy i oprócz olbrzymich praw i kompetencji nie ponoszą za nic żadnej odpowiedzialności. Specjaliści piszą tasiemcowe elaboraty na temat zagrożeń dla zdrowia i życia wynikających z przerwanych kuracji, a decydenci widzą ten problem jedynie przez pryzmat statystycznych wyników.
To wszystko możliwe jest tu w naszym kraju nad Wisłą, gdzie premier rządu, mimo, że na wszystkich obszarach ponosi porażki, ciągle podtrzymywany jest na duchu przez wierne zastępy dziennikarzy. Nasze media w większości, nie tylko nie niepokoją pana premiera kłopotliwymi pytaniami, to ciągle organizują mu przychylne sondaże, które później z drobiazgami powtarzają w niekończących się dyskusjach we własnych stacjach radiowych i telewizyjnych. Jeżeli premierowi przyznaje się Wiktora za człowieka roku, to trudno jednocześnie napisać lub powiedzieć, że w ciągu ubiegłego roku niczego dobrego dla kraju nie zrobił. Zresztą, nie takie jest według naszych dziennikarzy jego zadanie. Nasz premier ma stworzyć warunki do spokojnego bytu elit, wręczania niekończących się nagród, spotkań towarzyskich w nowopowstających salonach, o czym ludek może być poinformowany.
Stąd nie mogą dziwić wypowiedzi niektórych dziennikarzy, którzy zarzucają premierowi, że niezbyt skutecznie zabiera się do rozprawy z opozycją, nazywając wystąpienia wzywające do przywrócenia normalnej wolności słowa, i domagające się prawdy smoleńskiej, jako pełzającego puczu lub początków wojny domowej.
Problemy pozostające do rozwiązania, zakłamanie i próby oszukiwania społeczeństwa, to efekt przyjętego modelu sprawowania władzy, w którym propaganda połączona z kłamstwem z każdym dniem ukazuje słabość naszego państwa.
Roman Obawa
Najnowsze komentarze