.
USA.- Państwo wspaniałych ludzi i mniej wspaniałych przywódców Część II
Rudolf Jaworek
Pracując na uniwersytecie w Afryce, konkretnie w Nigerii, spotykałem na kampusie Amerykanów. Byli to weseli, przyjacielscy młodzi naukowcy. Czułem się wśród nich wspaniale. Amerykę znałem z książek Jacka Londona i innych, i była dla mnie, żyjącego w obozie socjalistycznym, surowym, pełnym ograniczeń – krajem moich marzeń. W czasie wojny, jak wielu innych Polaków podziwiałem gen. Eisenhowera, a w miarę postępu jego wojsk po wylądowaniu w Normandii, trzymałem kciuki za dalsze zwycięstwa na froncie gen. George’a Pattona. Był bohaterem moich młodzieńczych marzeń. Potem, będąc już na studiach w Poznaniu, podobnie jak wszyscy moi rówieśnicy (poza tymi z ZMP) podziwiałem Amerykanów i ich prezydenta J.F Kennedy’ego. W ogóle- Amerykanie to są wspaniali ludzie! Niestety podobnie jak u nas, ich przywódcy nie zawsze dorastają do poziomu by kierować tak wspaniałym narodem. Wracając do moich wspomnień z Afryki przypominam sobie, jak w gronie tzw. “Staff u”
(wykładowców), spotykających się po zajęciach w uniwersyteckim klubie, popijając piwo lub whisky, dyskutowaliśmy, wspólnie z afrykańskimi, czarnymi, kolegami o historii ich kraju i niedawnej historii kolonialnej, kiedy ich dziadków chwytano i wywożono do Ameryki. Obraz ten nie był wesoły.
Tam dowiadywałem się o niewolnictwie ludności wywożonej z Afryki do nowego świata za oceanem.
Niewolnictwo murzynów, było charakterystyczne dla wczesnej fazy amerykańskiej przedsiębiorczości. Ich łapanie, wyrywanie z rodzin, wykupywanie i sprzedaż stanowią jedną z istotnych cech przemieszczającego się wśród ludzi zła. Straszny był los niewolników od chwili ich pochwycenia, w czasie transportu a następnie całego życia. Niewolnicy byli traktowani jak zwierzęta, bez jakiejkolwiek możliwości obrony przed krzywdą i okrucieństwem właściciela lub kolejnych właścicieli. O tej wielkiej tragedii mówią przybliżone nam przez historyków liczby. Według wielu źródeł z 60 mln czarnych pochwyconych w Afryce do Ameryki dotarło jedynie 4 mln. Większość z nich straciła życie tuż po pochwyceniu lub w czasie ich morskiego transportu. Te praktyki trwały od XVI w. do XIX w.
Ten handel ludzkim nieszczęściem przynosił ogromne zyski. Mimo protestów uczciwej części społeczeństwa, żądnym zysku nowobogackim trudno było z niego zrezygnować. Jeszcze w XIX w. niewolnicy byli do tzw. “wolnego świata” przywożeni jak bydło lub świnie. Sprzedawano ich na jarmarkach. Niewolnice przeznaczone “na rozpłód” wystawiano na licytacje. Klienci przed kupnem niewolnika (nicy) macali ten “towar”, szczypali w pośladki, zaglądali do gardła, sprawdzali stan uzębienia, obracali na wszystkie strony, by jak najlepiej wydać swe pieniądze. Sprzedaż niewolników ogłaszano w gazetach np. w “Republikcan” z 28.021859 r. oferowano 460 Murzynów i warunki płatności ich zakupu. Jak mówią źródła aukcja ta przyniosła 303850 dolarów. Tak upodlanym istotom ludzkim wbijano w głowę absolutne posłuszeństwo i z przykrością trzeba przyznać, że posługiwano się w tym celu nawet nauką religii.
Biali właściciele traktowali nabyte niewolnice jak materiał rozpłodowy.
Narodzone ze stosunków z nimi dzieci należały, bowiem do właściciela i były od wczesnej młodości wykorzystywane do pracy, przynoszącej dodatkowy dochód.
Pierwszy transport niewolników do Ameryki miał miejsce w roku 1619. W połowie XVIII wieku w południowych stanach były już 4 mln. niewolników. Byli wykorzystywani do uprawy roli, zwłaszcza przy produkcji tytoniu, ryżu, indyga, a później bawełny. Na północy USA wykształcił się inny typ gospodarki, nie wymagający w pierwszym okresie niewolniczej pracy. Dopiero rozwój manufaktury i pracochłonnych przemysłów zmienił tę sytuację. Los poszczególnych niewolniczych rodzin zależał od ich właścicieli. Byli wśród nich okrutni sadyści (patrz film “Kunta Kinte”) byli i właściciele traktujący niewolników jak członków rodziny (patrz film “Przeminęło z
wiatrem”) Nie mniej ich sytuacja społeczna była poniżej godności człowieczej. Mieli tyle praw, co zwierzęta, czyli żadnych, a ich los podobnie jak zwierząt domowych zależał od dobrej woli, charakteru, nastroju właściciela. Od Indian różnili się tym, że pierwszych traktowano jak dziką zwierzynę, podczas gdy niewolników nieco lepiej – bo jak zwierzynę domową.
Nieludzkie warunki pracy i egzystencji, tworzone przez wielu opętanych ideologią maksymalnego zysku z niewolniczej pracy, powodowały ucieczki niewolników, ściganych następnie z całą bezwzględnością. Czasem Murzyni burzyli się przeciw swym nieludzkim panom (rebelia w Wirginii w 1831r.) Bunty takie były tłumione, ich przywódcy wieszani. W miarę upływu czasu los niewolników spowodował sprzeciw tego, co dobre w tym wielkim narodzie.
Przyczyniały się do tego różne publikacje, zwłaszcza literatura (Chata wuja
Tomma: Harried Beecher-Stowe) Tym tendencjom przeciwstawiała się rządzące oligarchie. Jeszcze 26.05.1836 r. Izba Reprezentantów przyjęła rezolucję zabraniającą rozpatrywania petycji w sprawie zniesienia niewolnictwa.
W roku 1850 uchwalono tzw. “Fugitive Act” – prawo o wydawaniu zbiegłych niewolników. Osobom utrudniającym realizację tego prawa groziły surowe kary, a w 1857 r. Sąd Najwyższy wydał orzeczenie: “Murzyn, nawet obdarowany wolnością, nie może zostać obywatelem USA” i jako taki nie ma prawa składać skarg do sądu.
Chociaż Anglia w roku 1833 zniosła niewolnictwo w całym swym imperium, Amerykanie (niby bardziej demokratyczni) jeszcze przez wiele lat go bronili.
Debaty na ten temat w Izbie Reprezentantów były gwałtowne i przeradzały się nieraz w bójki.
Dopiero w roku 1863 prezydent Lincoln przyznał dekretem wolność wszystkim niewolnikom na powstańczych terenach, jednak dekret ten nie dotyczył terenów stanów północnych.
Toteż na północy postępowano z niewolnikami podobnie jak na południu. “Obdarzano ich kopniakami, chłostano, rozdzielano rodziny, po prostu traktowano jak bydło.” Kiedy wreszcie zniesienie niewolnictwa objęło wszystkie stany, dawni niewolnicy w nagrodę mogli pójść do wojska walczyć w interesie nowych panów. Sam prezydent Lincoln pełen był podziwu dla ich walki. Był zdania, że w dzielności nie ustępowali białym, jednak jak mówi przysłowie: “Murzyn zrobił swój …” Z notatek pewnej córki plantatora dowiadujemy się, że większość żołnierzy północy nienawidziła Murzynów, a szef miejscowej policji zwycięzców w wojnie południowej zarządził by konfederatom dać z powrotem broń i by strzelali do zbuntowanych Murzynów jak do psów. I to po tym, jak wszystkimi możliwymi sposobami zachęcono Murzynów do buntu przeciwko ich panom. Jeszcze wiele lat po formalnym zniesieniu niewolnictwa Murzyni byli zmuszeni walczyć o swoje prawa. Dopiero po II wojnie światowej zmieniono formalnie segregację rasową, co nie odbyło się bez ofiar (Martin Luter King).
Rudolf Jaworek
Najnowsze komentarze